LESZEK
DŁUGOSZ
Kartka
Pokusa
opowiedzenia „jak to z kartką było” silniejsza widać we mnie
niż ewentualne obiekcje – jak to może być odczytane ? Pójdzie
na konto „ próżności” ?.. Zastrzeżenia tego typu wśród
pewnej kategorii życzliwych zapewne mogą się pojawić ? Ale
wiadomo, jeszcze się taki nie urodził itd. itp. Poza wszystkim ,
nie zważając i na moje wewnętrzne rozdarcie , laptop chyba sam z
siebie podjął już decyzję ? Wystarczająco rozgrzany rwie do przodu
. - Opowieść więc przedstawiam najprawdziwszą co do szczegółu.
Zacznę może jednak od „tła wprowadzającego” . I wcześniej
jeszcze, od tego końcowego szczegółu. - „Znalezisko” owo
przytrafiło się mi któregoś z ostatnich dni stycznia. Okoliczność
tej daty , przynajmniej wedle niektórych, może dopisywać
szczególniejszą aurę ? Dodatkowe możliwości interpretacyjne ?
Sprawy
porządkujmy, czyli istotnie zacznijmy od domowych porządków.
Od
malowania mieszkania , do którego to dopustu w domu ostatnio doszło.
Na szczęście to już za mną. Daleka jednak droga do jakiegoś
względnego uporządkowania pokładów nieruszanych od lat .-
Pakietów, stert, zwałów, pudeł, wszelakiego „ dobytku”. Co to
się zazwyczaj po domach tego nie wyrzuca , a odkłada się do
przejrzenia w „wolniejszym czasie” . Kataklizm malowania w
niemałym stopniu wymusza jednak taką czynność.
Równocześnie zbiegło się i tak , że jakiś już czas temu ze dwie szacowne
instytucje, zwróciły się do mnie z propozycją , abym to właśnie
ich pieczy przekazał moje archiwum. Ot, melancholia... Odważnie
jednak mierzmy się z rzeczywistością ! Widać znalazłem się już
w strefie instytucjonalnego zainteresowania jako to - ewentualne ”
źródło pozyskiwania” ?
Prawdą
jest, że przez lata zebrało się niemało. Nie wspominam, rzecz
jasna , tylko swoich rękopisów, maszynopisów. Rozmaitych
publikowanych, niepublikowanych utworów. Muzycznych , czy też
literackich. Mam na mysli przede wszystkim , obszerne „zbiory
piwniczne” . Archiwalia Piwnicy pod Baranami. Sam zachowałem
trochę pamiątek. O wiele bardziej znaczące i obszerne są
archiwalia gromadzone przez żonę moja, Barbarę. Która w latach
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych pełniła funkcję kogoś w
rodzaju kierownika Piwnicy Pod Baranami. Z tamtego czasu
zostały w domu walizki wszelakiej „ masy piwnicznej”. Teksty (
obrazy pertraktacji z Urzędem Cenzury) dokumenty, zdjęcia, pamiątki
różnego asortymentu, plakaty, zaproszenia , rozmaite „
prywatności” itd. itp, Należałoby to ochronić i zabezpieczyć.
Mamy tę świadomość. Problem tylko - gdzie takie archiwum Piwnicy
powinno się znaleźć ? Komu to powierzyć ? Z pewnością powinno
to pozostać raczej gdzieś w Krakowie ?
Na
koniec, do uprzątnięcia został i mój prywatny kącik. Jako osoba
w swoim czasie „dość medialna”, w dodatku - reprezentant
środowiska szczególnie postrzeganego ,czyli ówczesnej Piwnicy,
cieszyłem się niejaką popularnością. Współpracując, albo i
utrzymując tylko kontakty z wieloma znaczącymi w świecie kultury
osobistościami , otrzymywałem sporo korespondencji. - Niezgorsza
„konstelacja nazwisk” spoczywa dziś w tych pakietach.
Syzyfowe
prace , złudne nadzieje...
Zmieniając
adresy , wlekliśmy te zbiory ze sobą, nigdy nie poddawszy ich
jakiejś segregacji. Obowiązywała zasada- niczego się nie wyrzuca!
Toteż wszystko jest , na pewno jest. Problem tylko - gdzie
to jest ? „ Na obecnym etapie” sprawy stały się pilne .
Chcąc to komukolwiek przekazać wypadałoby przynajmniej zorientować
się, co tam w tej masie spadkowej znajduje się ? Wypadałoby
poczynić jakiś przegląd. – Co na śmietnik ? Co jednak na bok
„dla potomności” .
Tonę
więc od jakiegoś już czasu ,usadowiony pośród hałd ,
pokrywających podłogę i coś z tych stert wybieram. To na prawo ,
to na lewo...To do dalszej przechowalni, to na zatracenie. Oto nad
sprawami , emocjami, projektami, marzeniami - poświadczanymi w owych
papierach - dokonuje się mój sąd ostateczny.
Wreszcie...! Zbliżam się wreszcie do szczegółu dla którego tekst
ten składam .
Wyciągam
w pewnym momencie kartkę...
Jakby
znana ? Znam to pismo ? Odwracam , oglądam rewers, awers . Ta
wyklejanka, ta „ stylistyka plastyczna” ? Coś mi ten obraz
przypomina? Sprawdzam jeszcze raz . Ten podpis ? Wyciągam z półki
któryś z tomików . No , nie chce być inaczej ? Nie ma wątpliwości
! Uświadamiam sobie - ja tę kartkę widzę pierwszy raz ? W
niewiadomych dziś okolicznościach , zapewne początek wakacji,
zapewne skądś tam przyjechałem ( jak to wtedy jeszcze często )
zapewne usłyszałem od domowników: – korespondencja do Ciebie
leży tam, a tam ... Potem przejrzę, zapewne odpowiedziałem ,
teraz walę się spać. Nie przejrzałem do tej pory ? Oczywiście
nic nie zostało wyrzucone.
Czytam
więc tę kartkę
Czytam
więc tę kartkę od Wisławy Szymborskiej ... Po raz pierwszy, w
styczniu 2014 roku. Oto jej treść:
Kraków,
20.6.92
Drogi
Panie Leszku !
Wysłuchałam
dzisiaj w radiu Pana piosenki „ Nie zapominajcie o Tych, którzy
już nie śpiewają” i poczułam potrzebę powiedzenia Panu, jak
bardzo mi się ona podobała. Jest mądra, wzruszająca, piękna.
Dziękuję
Panu za radość, że jest ktoś, kto takie piosenki jeszcze pisze -
Wisława
Szymborska
Nic
nie da się zrobić ?
Wzruszenie
i poczucie zawstydzenia.. Jak się fatalnie zachowałem. Nie
przeczytawszy - nie odebrawszy więc w świadomości mojej ,
oczywiście nie odpowiedziałem . Nie podziękowałem . Fatalnie
wyszło. Naprawdę to nie moje obyczaje. „ Ta Pani”... zadała
sobie trud, wykleiła karteczkę, napisała, zdobyła adres do „
typa”. A ten ? Plama ! I nic nie da się już w tej sprawie zrobić
?
Ktoś
z domowego kręgu Wisławy, Wisełki , jak bliscy przyjaciele
zwykli o niej mówić , ale ktoś akurat i ze mną zaprzyjaźniony,
kiedym opowiedział tę historię, zapytał : kiedy to było ?
No ze dwa dni, bodaj przedwczoraj , odrzekłem. Ów
ktoś zauważył: no to właśnie 1go lutego minęła rocznica jej
śmierci. To jest znak ? Ja już słyszałam przynajmniej o trzech
mszach, które za duszę Wisławy odbyły się w Krakowie . Zamów i
ty... Ktoś inny, z innej strony - niech pan panie Leszku nie
robi tego. Wisława nie potrzebuje żadnej mszy...
Zostałem z dylematem ? - Z imaginowanymi kwiatami przepraszalnymi .
I z pierwsza linijką, jakiejś odpowiedzi . Gdzie słanej?...
Jakiegoś wiersza, piosenki ?.. /Nic dwa razy / I na tamtym
świecie, podejrzewam ,nic dwa razy się nie zdarza . / Panowie,
panie - i tu i tam... Co się raz stało, to się nie odstanie /
Do
tej opowieści dołączam jeszcze zdjęcie, jakie mi się
przytrafiło. W cztery lata później , podczas uroczystego spotkania
w Krakowie , w Starym Teatrze. Po Noblu. Oblężenie. Obyczajem
Szymborskiej urządzono loteryjkę. Szczęśliwcy wygrani, mogli
otrzymać tomik Poetki i Jej autograf . Rzecz niebywała ,ja który
nigdy w żadnej loterii, totku, totolotku, niczego nie wygrałem ,
tym razem po raz pierwszy w życiu , wyciągnąłem fortunny los.
Dołączona fotka pokazuje ową chwile... Patrzę i do głowy
przychodzi mi : podając ów tomik, nawet nie wiedziałem, że
powinienem się czuć szczególnym dłużnikiem Autorki...
Inną
sprawą byłoby też opisanie piosenki , którą Poetka tak
wyróżniła. Do dziś jest ona prawie nieznana .Wiedzie swój żywot
jakby utajony. Ale i ona ma też swoją niezwykłą opowieść .
Swoją niewiarygodną ( dramatyczną) biografię . Widać i piosenkom
mogą się przydarzyć dzieje czasem szczególne. Starożytni już to
wiedzieli : Habent sua fata libelli.
.
Nie sądziłam ,że moje zafascynowanie twórczością Leszka Długosza podziela nasza Noblistka -Wisława Szymborska .I co na to jej sekretarz Rusinek ,który w sposób obrzydliwy , pozwolił sobie w wyjątkowo głupiej piosence swojego autorstwa ,kpić z Leszka . Od tego momentu ,nic mnie do pana Rusinka nie przekona.
OdpowiedzUsuń