sobota, 31 stycznia 2015

Częstochowa, Czarna Madonna - piękna pieśn maryjna

Boże coś Polskę

Na pocieszenie Polakom tracącym Ojczyznę. .

  Z tomu -który stwarzasz jagody.Pociecha.Jan Twardowski

niech się Pan nie martwi panie profesorze
buty niepotrzebne  umiera się boso
w piekle już zelżało
nie palą
tylko wiedzę wieszają na haku
smutno i szybko


. Z tomu -który stwarzasz jagody .Ta sama .Jan Twardowski

świat zmaglowany
polityka pudło
dom już nie tamten
inna brama
niewierzący na roratach w kościele

Tylko miłość
wariatka ta sama

.

. Z tomu Trudna Galaktyka.Są takie drzewa odważne.Jan Strządała.

Są takie drzewa odważne
które szumią
w najczarniejszy  ranek
kiedy innym liście przymarły
wzdłuż ciała

Są takie ptaki nadziei
które lecą dalej
choć inne zostały
w obcych krajach

Są takie rzeki niekonwencjonalne
które utonęły
by nie płynąć
w  stronę
brudnych sadzawek

I jest na Ziemi taka ziemia
która wskrzesza zmarłych
by dać żywym odwagę
-być drzewem szumiącym
i orłem
i człowiekiem wolnym

Kiedy się wypełnią dni
i ta ziemia mnie przyjmie

Wyrosnę takim  drzewem
Wzniosę się tym ptakiem
Dopłynę rzeką do źródła.
Bo jestem Polakiem .


Obecny świat się zglobalizował , zatomizował , skłócił ,traci wiarę w Boga , obojętnieje etycznie i moralnie ,staje się niewolnikiem banków .Do czego to prowadzi ? Jedni już tkwią w strachu , beznadziei , rozpaczy , zabijani ,ze straconym dachem nad głową i głodem, inni którzy jeszcze tego nie doświadczyli boją się atomowej zagłady . Dlaczego tak jest ?Kto jest temu winny ?ev












Czym grozi Polsce i Polakom dług publiczny? Prof. dr hab. Grażyna Ancypa...

środa, 28 stycznia 2015

Kamień w ustach. Z tomu Trudna Galaktyka. Jan Strządała.

Odłamałem kamień
było pusto
zapaliłem ogień
gniew mi otworzył usta
Uderzyłem
i słowo 
kamieniem się stało 

Na czarnym  stole
kończącym  się przepaścią 
z  czterech stron
ofiarny dym
ściele się nisko

Toczę kamienną kulę 
po grzbiecie chmury 
nie wiem 
gdzie zaczyna się 
przepaść

Biały ptak duszy 
tłucze się 
nad pustą krawędzią

Kamień 
wbił mi się
w usta. 

70- ta rocznica wyzwolenia obozu niemieckiego Auschwitz.

27 stycznia 2015 r  70- ta rocznica wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz przez Armię Czerwoną .To było tak niedawno . Wciąż żyją  hitlerowskie bestie, które w 1940 r na ziemiach podbitej Polski , wybudowały w 1940 r obóz dla Polaków , by po 2 latach rozbudować go i uśmiercać w nim  niewinnych ludzi w tym dzieci, innych narodowości .Zbudowali fabrykę śmierci , która dla przebywających tam niewinnych ludzi ,była otchłanią piekła bez dna , z której można się było wydostać tylko "kominem ".Umierali w każdej sekundzie życia, z potwornego strachu ,głodu,bólu , zimna ,widoku śmierci , obdarci z godności ludzkiej i w grozie sadystycznego bestialstwa hitlerowców. Te zbrodnie nie są rozliczone do dzisiaj.  .W uroczystości rocznicy brało udział 300 osób z całego świata ,cudownie ocalonych w dniu wyzwolenia .Więźniowie ostrzegali ,że zło które tkwi w ludziach, wciąż się odradza we współczesnym świecie.-w atakach terrorystycznych, w publicznych , na oczach całego świata , bezkarnych egzekucjach niewinnych ludzi.Świat wobec tego zła, jest równie bezsilny ,  jak wówczas ,kiedy to pozwolono ,by przez kilka lat w niemieckich obozach koncentracyjnych zginęło kilka milionów ludzi..Zło znów zatriumfuje, jeżeli dobrzy ludzie  nie będą  mu się z całą mocą  przeciwstawiać  , co już widzimy na każdym kroku.Tchórze najczęściej mają skłonność do okrucieństwa .ev

Piwnica Pod Baranami(Mix piosenek z lat 60-tych)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Magazyn Literacki Minotauryda: LITERACKI TEZEUSZ

Magazyn Literacki Minotauryda: LITERACKI TEZEUSZ

Dłonie . Jan Strządała.

Słoneczna polana
kilka brzóz ,sosen
i ciepła trawa.
Podałaś mi obie dłonie
jakby to był cały świat.

a przecież wiedziałaś
że jestem sam
że moje dłonie dotknęły powietrza

Dlaczego nie chcę uwierzyć
że nie spotkałem Ciebie
dlaczego nie wierzę
że Ciebie nie ma ?

Wymyśliłem to wszystko .

Nawet tę drogę
kołyszącą wzgórza
wśród pól otwartych
jak dłonie
Nawet to pytanie
którego nie usłyszałaś:
"dlaczego Cię kocham "

Nie wiem??
Dotknęłaś tych miejsc w niebieskim po-
wietrzu
które pocałowałem  niechcący
Płonęły jeszcze
przytuliłaś się do mojego serca,
biło jeszcze

Dzisiaj wiem
że wymyśliłem to wszystko
naprawdę
że wymyśliłem to wszystko
na zawsze.

Czekałaś tam aż do rana
Kiedy wzeszło słońce
podałaś mi obie dłonie
jakby to był cały świat
z kilku brzóz,światła i sosen..




Jak dużo w tym wierszu dobroci serca i piękna ! ev

.POgardliwym do przemyślenia .

Żyję na tym świecie już trochę lat, ale nigdy dotąd, jako obywatel tego Państwa -Polski nie zetknęłam się z tak wysokim poziomem chamstwa , wulgarności , agresji słownej ,arogancji , kłamstwa   itp ze strony partii rządzącej nazywanej Platforma Obywatelska .Są to jej metody , jak dotąd skuteczne ,do utrzymania władzy.Pozwolę  sobie tu przytoczyć, bardzo trafnie to opisujący wiersz Lecha Makowieckiego ,trafnie  oddającego " poziom "naszej klasy rządzącej - która chce pretendować do elity !

  Odczłowieczanie . Lech Makowiecki .

Nazywają nas podle (nic się nie hamując ]
Ścierwem pisowskim  .Śmieciem . Watahą .
Żartują ?

Prawdziwego patriotę okrzykną despotą
Talibem, oszołomem , moherem , idiotą
Sami szczując-zaszczutych "szczujnią "
przezywają .
Porównują do bydła i odczłowieczają
Chcą ubezwłasnowolnić !Sorry ,taki klimat.. . .
Bydło zwykle się doi . . Albo się zarzyna . .

Pomagają w tym chwacko , na odlew , jak leci
Usłużni żurnaliści . . Resortowe dzieci . .
Nie cofną się przed niczym . . Sfabrykują kłamstwo . .
Po trupach prąc do celu -przełkną każde  draństwo. ..

A gdy już spreparują zarzuty i słowa ,
Gdy naród wytresują -tak jak psy Pawłowa -
Sondażownie pokażą [za niezłe pieniądze]
Jak wybory naginać po myśli rządzących

Nie wiem jak ich określić.Odczłowieczać
nie chcę. .
{Plugawy język mówcy - o nim jest
świadectwem ]
Szukam słów co oddadzą istotę problemu :
Szacunku nie ujmując żadnemu bliźniemu . .
Więc nie będę was równać do paskudnych
gadzin
,{Bo bym pewnie tym samym gadziny
obraził}. .
Jest epitet najgorszy .Nimże tu zaskoczę ,
[Ludziom prawym , pobożnym -spędzałby sen z oczu ]
Nazwę was ZŁYMI Ludźmi ,co świadomi winy-
Dla władzy są gotowi ZŁO  każde czynić..


Dodałabym od siebie , że na złych ludziach można zawsze polegać . Są źli już do końca  ! Pamiętajmy o tym przy kolejnych wyborach..  ev









niedziela, 25 stycznia 2015

45. Spieszmy się - Leszek Długosz - 40 lat Piwnicy pod Baranami

Sercu na starość.Leszek Długosz.

W ostatnim  czasie z prawdziwą przyjemnością   uczestniczyłam  w Krakowie w spotkaniu  z Leszkiem Długoszem, moim ulubionym artystą.. Promował swoją najnowszą książkę "Piwnica pod Baranami  -ten szczęsny czas".Śpiewał, jednocześnie grając na fortepianie,  swoje piosenki" piwniczne" z lat 60  i 70 tych w sposób taki, jakby nie upłynęło od ich pierwszych wykonań - 50 lat ! Czytał też swoje wiersze .Na bis zaśpiewał brawurowo i pięknie piosenkę -" Młodość nie ta . .  ale jest jeszcze trwa.".Publiczność , jak to bywa na koncertach  Leszka zachwycona , wzruszona , żywo reagowała na każdy utwór.Przewijała się na tym spotkaniu w komentarzach Leszka , świadomość szybkiego  przemijania wszystkich naszych ziemskich  spraw . J.W.Goethe powiedział ":codziennie należałoby wysłuchać chociażby jednej piosenki , przeczytać dobry wiersz , zobaczy wyśmienity obraz-i gdyby to było możliwe -powiedzieć kilka rozsądnych słów."Ja to od dawna stosuję   To poprawia jakoś życia i odnalezienie jego sensu.Współczesny człowiek.żyjąc w tym fantastycznym , nie do zbadania wszechświecie , zagoniony za dobrami materialnymi  ,a  w tym nienasycony ,coraz rzadziej zadaje sobie pytanie o sens własnego życia , co go bardzo umniejsza duchowo i intelektualnie . Nie marnujmy danego nam czasu na starzenie się. .Dostrzegajmy dobro w innym człowieku ,bo każdy z nas. stworzony jest na obraz Boga. Nie pozwalajmy nigdy na to , jak mówiła bł. Matka Teresa z Kalkuty ," aby ktoś kto przychodzi do  nas -odszedł nie stawszy się lepszym i bardziej radosnym Tym którzy tu zaglądają -dedykuję wiersz Leszka Długosza z tytułem jak wyżej z tomiku -Z tego co jest .


Których -zdawało się 
Albo i Których kochało się naprawdę ?. .

Z ciemniejącego  tła obrazu 
Wyłaniają się twarze. . 

Przez moment 
Podbiega
I ogarnia znów 
Czułości fala 
Przez moment

Na dalekich stronicach jego {serca}kronik
Rozjarza się {spóźniona raczej }myśl:
"Że paczką dynamitu nie zdołało zostać
. . Szkoda. ."

Bo lont , zapałki -wszystko 
-To wszystko przecież było
-I pod ręką ?

I że zabrakło{ tego gestu }
-Sercu po czasie 
Żal niewczesny .


ev

  








 

sobota, 24 stycznia 2015

POLSKIE DZIADY MEDIALNE







GAZETA.PL; zrzuty z 24 stycznia br.


Mutacje niektórych czasopism funkcjonujących w Internecie, bezustannie nasuwają mi słynny dowcip o wędkarzu-pijaku i złotej rybce.
Złowiona rybka, w zamian za odzyskanie wolności obiecała spełnić trzy życzenia wędkarza. Po długim, dojrzałym namyśle alkoholik zażądał, by wszystkie strumyki, źródełka, jeziora i rzeki były z wódki. Spełniła. Potem – by wszystkie morza i oceany były z wódki. Rybka i to życzenie spełniła prosząc, by wypowiedział życzenie trzecie. Pijak myśli, myśli i wreszcie powiada:
- No to dawaj jeszcze pół litra i spierdalaj!

Skąd analogia? Codziennie o poranku zajmuję się „prasówką” czyli przeglądam witryny internetowe prasy polskiej tudzież światowej. I czuję niesmak widząc, jak na stronie gazeta.pl roi się od wyskakujących reklamowych okienek, przynoszących firmie Agora S.A. dodatkowe pół litra. Dodać trzeba, że nawet najgorsze szmatławce, z osławionym The Sun na czele, od lat takich praktyk nie uprawiają, bo nawet najpodlejsze szmatławce zaczęły dbać o wizerunek.
Spadające okienka” z reklamami same w sobie nie są żenujące. Są sposobem na pozyskanie funduszy przez tych właścicieli stron www, których nie stać na opłacanie domeny, serwera i usług informatyków. Czy Wyborczej w jej mutacji Internetowej nie stać na opłacenie wymienionych składników funkcjonowania witryny? Pytanie czysto retoryczne.
W tym kontekście żenująca jest postawa zarządzających wizerunkiem gazeta.pl, którzy nie zdają sobie sprawy z faktu, iż komu jak komu, ale potentatowi na polskim rynku medialnym nie przystoi kreowanie własnego image na jednego z ostatnich, proszalnych dziadów RP. Jednego z ostatnich, bo internetowa mutacja Wprost czyli wprost.pl raczy nas podobnym dziadostwem.

WPROST.PL, zrzut z 24 stycznia br.


Sławomir Majewski

.

czwartek, 22 stycznia 2015

Żałoba przystoi Elektrze?






ur. 22 czerwca 1926 w Nowej Wilejce, zm. 7 stycznia 2015 w Warszawie – polski prozaik, scenarzysta i reżyser.


_________________


JÓZEF OLEKSY



ur. 22 czerwca 1946 w Nowym Sączu, zm. 9 stycznia 2015 w Warszawie) – polski polityk. W okresie PRL działacz PZPR i pierwszy sekretarz komitetu wojewódzkiego tej partii.


__________________________________________


ŻAŁOBA PRZYSTOI ELEKTRZE?


7 stycznia 2015 roku umiera pisarz i reżyser Tadeusz Konwicki, dwa dni później – komunistyczny polityk - Józef Oleksy. Mądrość ludów głosi: O umarłych mów tylko dobrze. Nie zamierzam źle mówić.
Z uwagą śledziłem w telewizorze wszystko, co o Konwickim powiadali rozmaici. Rozmaitymi nazywam rozmaitych ekspertów "od Konwickiego". Wśród nich wielu, którzy przypisywali sobie zaszczyt bycia bardzo dobrymi znajomymi, najlepszymi kolegami lub "odwiecznymi" przyjaciółmi Pisarza. Jak wiadomo, gdy umiera Człowiek Wielki, ilość jego totumfackich rozrasta się w postępie geometrycznym. Niech im.
Więc - poza prawdziwymi Przyjaciółmi Konwickiego - rozmaici co jakiś czas ukazywali na monitorach powleczone bagienną żałobą lica. Nie, nie płakali, choć powinni. Jeden wspomniał, że Konwicki wielki socrealista był. Był, powiada, u początku. Drugi, że u początku Konwicki strzelał do komunistów. Z karabinu. Trzeci kiwał głową, że jeszcze żyje a Tadek...
   Inni rozmaici wspominali, jak Pan Konwicki - suchutki i maciupki jak świerszczyk szedł sobie ulicą Nowy Świat w Warszawie, bo u Czytelnika jadał w Doborowym Towarzystwie. I jak wracał do domu, gdy już podjadł. Nie wspomniano, że Constantin Costa-Gavras w 1993 roku wedle Konwickiego Malej Apokalipsy nakręcił film La Petite Apocalypse  Dlaczego nie wspomniano – nie wspomniano. 




 Mądrzej i więcej o Wielkim Pisarzu powiedzieli m.in. Olgierd Łukaszewicz, Joanna Szczepkowska, Janusz Głowacki i Andrzej Wajda. I może jeszcze kilkoro, ale tych jak raz nie słyszałem ni widziałem. Co nic nie znaczy.
Nazajutrz z telewizorów i odbiorników radiowych zionęło pustką po Konwickimi i Jego twórczości. Pustkę „spikerzy” wypełniali językowymi ojczyznami-polszczyznami rodem ze swoich mateczników w jakichś ciemnych, grzybnych borach. Najchętniej liczebnikami w rodzaju szejset lub pińcet, albo nowo-mową odróżniającą "słoiki" od Polaków: piniendzy, szłem i dokładnie.
Nazajutrz po nazajutrzu w którym zapomniano Konwickiego, zrobiła się Dziura w Niebie z której wieść gruchnęła straszliwa: Ojezu! Umarł Józef Oleksy!  Nie pomnę nazwiska prezentera TVN, który gościom sproszonymi na werbalną stypę, pytanie wiekopomne zadał
- Umarł Józef Oleksy... Czy nie macie panowie wrażenia, że świat powinien wstrzymać oddech? 
Noż kurwa - nie! Nie powinien wstrzymać oddechu po śmierci polityka-Oleksego. Po śmierci Tadeusza Konwickiego, Wielkiego Twórcy polskiej kultury - jak najbardziej! Ale zalewając się łzami bobrowemi, prawie wszystkie polskojęzyczne stacje telewizyjne wiele dni wstrzymywały oddechy: swoje, nasze i świata. Aż do dnia pogrzebu, kiedy to metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź o zmarłym wyraził się dobrze a nawet jeszcze lepiej. Była orkiestra, sztandary, prezydenci zaprzeszli, obecni oraz przyszli, ot - choćby w postaci Pani Magdaleny Ogórek. Towarzystwu towarzyszyło potężne grono towarzyszy z byłej Mateczki-PZPR z Jerzym Urbanem na czele. A było to dobre, jak powiada Pismo.

Jeden z moich ulubieńców, Pan Andrzej Walter napisał na portalu pisarze.pl w interesującym polemicznym artykule pt. Zakony, nieboskłony, stajnie i czerstwy chleb
       „Kiedy spacerowałem przez tydzień po Rzymie i co chwilę mogłem wejść do księgarni, antykwariatu czy biblioteki stanęła mi przed oczami nawet czeska Ostrawa, gdzie też jest wiele księgarń, albo Paryż, albo Berlin … Wszędzie tam czyta się dużo więcej niż w Polsce. Wszędzie tam rozumie się, że bez czytania narody giną. Tylko u nas pozwala się na taki upadek czytelnictwa” (…) Wszędzie też tam artysta jest przez społeczeństwo szanowany, ceniony i hołubiony”

Powie ktoś, że gonię w piętkę, skoro o Konwickim i Oleksym pisząc, raptem wskakuję na polemicznego konika Andrzeja Waltera. Dalibóg, nie gonię w piętkę! Albowiem, skoro „Wszędzie tam czyta się dużo więcej niż w Polsce. Wszędzie tam rozumie się, że bez czytania narody giną (…) skoro „Wszędzie też tam artysta jest przez społeczeństwo szanowany, ceniony i hołubiony”, to dlatego, Czytelniku i Ty, cny Panie Andrzeju, iż śmierć komunistycznego aparatczyka dla polskich mediów ważniejsza jest niźli zgon Wielkiego Pisarza. I ważniejsza jest nie tyle dla mediów, ile dla ogromnej masy Polaków, która od prawa do lewa dała wyraz swej boleściwej boleści, zalewając się łzami w radio, telewizji, w gazetach, na Facebook oraz Twitterze.
Kultura była, jest i zawsze będzie elitarna, bo przez elity dla elit jest tworzona. Rozumiem rozpiętość i wieloznaczność słowa „kultura”. Więc ja o tej intelektualnej, dla intelektualistów i ludzi szalenie mocno oczytanych. Dla bywalców teatrów, oper, filharmonii, kin studyjnych, galerii sztuki. Dla tych, którzy podczas spektakli nie gwiżdżą na gwizdkach kiboli, nie wyzywają aktorek od kurew i nie zrywają spektakli. Ja o tej, która nie dla chamów i łyków w butach od Gucciego z których słoma wyziera, tylko dla mających korzenie na kulturze, literaturze i sztuce oparte. Nie o tej, dla ludzi o umysłowości rodem z przedwojennego magla. Ja o kulturze dla tych, którym serdecznie bliski jest Ajschylos, Herodot, Platon, Dante, Petrarka, Lope De Vega, Stendhal, Dos Passos i James Joyce a obce i śmieszne - seria Harlequin i Niewolnica Isaura oraz przerozmaite, ucieszne intelektualnie sitcomy i telenowele.
Doda ktoś, że upierdliwy być potrafię. Ano, potrafię psiajego mać, potrafię! Na dowód czego powtórzęWszędzie tam (Rzym, Paryż, Berlin, Ostrawa – przyp. moje) czyta się dużo więcej niż w Polsce. Wszędzie tam rozumie się, że bez czytania narody giną”

Drogi Panie Andrzeju!
W kraju, w którym chłopek papryki hodujący staje się znakomitością polityczną, bo rzekł „Jak żyć, panie premierze?” w on czas, gdy mu zerwało folię z nieubezpieczonych paprykowych zagonów, w którym kosmita Kononowicz kandydujący na urzędy powiada ku uciesze gawiedzi  „Chcę zrobić dla naszego miasta Białegostoku następujące rzeczy. Zlikwidować całkowicie dla młodzieży alkohol, papierosy i narkotyki. Usprawnić w naszym Białymstoku komunikację miejską; miejską i dalekobieżną. Tak! Bo nasza komunikacja jest bardzo, bardzo słaba, bardzo zła. Otworzyć zakłady i miejsca pracy dla młodzieży i dla ludzi. Tak! I chcę bardzo, bardzo to zrobić. Usprawnić w naszym mieście, w całym, na całym Podlasiu, żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było niczego. Żeby starsi ludzie mogli przejść, bo nawet teraz dochodzi do mnie – skargi, postulaty, apelują starsze ludzie, w podeszłym wieku, że młodzież zaczepia. A ja się nie dziwię się, że młodzież starszych ludzi zaczepia, napada, napadają i tak dalej. Bo młodzież nie ma pracy, nie ma pracy! Zakłady nasze w Białymstoku są rozwalane, zanim zbudowane. Zamiast usprawnić Białystok, żeby miejsca pracy, tak jak Fasty są rozwalone, tak jak mleczarnie tu w Białymstoku, tak jak Spomasz w Starosielcach. Tak jak…. i inne zakłady są rozwalane. I chcę też wyprowadzić policje na ulice. Chcę wyprowadzić policje, żeby policja pilnowała całego naszego porządku, bo od tego jest policja i straż miejska. Od tego oni są! Od tego są oni! Od tego są. A w urzędzie u mie miejskim będzie ład i porządek. Ni będzie biurokractwa, ni będzie łachmactwa, tylko naprawdę ludzie będą. Zimową porą będą szykować architekci plany budowy dróg, plany budowy dróg. Podkreślam jeszcze raz: plany budowy dróg. A na wiosnę wyjdziemy z budową ulic i… ulic, bo jakie mamy drogi? Jakie mamy? Co się stao się pod Jeżewem? Co się stao się? A kierowcy też będą przez policję surowo karani, za alkohol, za papierosy, za wszystko. I jeszcze też usprawnię granice w Kuźnicy i Bobrownikach, że granica między Białorusią a nami będzie naprawdę, naprawdę będzie granica, że ni będzie przemytu, ani papierosów, ani narkotyków, ani alkoholu. , zaś „patrioci” na pytanie czy będą bronić Polski w przypadku ataku Rosji, odpowiadają „A co mi ta Polska dała?”, w takim kraju rządzi ochlokracja
Melchior Wańkowicz słusznie powiadał Nie podaję ręki mężczyźnie, który nie umie podać nazwiska swojej prababki ze strony matki. Ja nazwisko swej prababki ze strony matki znam - Brzezińska herbu Gryf. I wiem, o czym traktują Upaniszady, Epos o Gilgameszu czy Kalevala, wiem bo czytałem. Wiem, co napisał Isma'il ibn al-Kasim, co seigneur de Brantôme, co Dos Passos, Norwid, Leśmian. Różewicz a co Miłosz i Czerniawski. Bo umiem podać nazwisko mojej prababki ze strony matki.
Jak długo w Polsce będziemy mieć "demokrację" opartą na ochlokracji, tak długo Panie Andrzeju „wszędzie tam” kultura będzie kwitnąć, zaś u nas – zdychać.

Sławomir Majewski



.

niedziela, 18 stycznia 2015

Jacek Kaczmarski (słowa) - A my nie chcemy uciekać stąd

Jacek Kaczmarski - Mury

Górnicy - nie przerywajcie strajku !

Po 3 dniach od podpisania Ustawy o likwidacji kopalni węgla kamiennego , co miało ratować górników przed strasznymi konsekwencjami upadłości kopalni , nędzy , powszechnego bezrobocia i braku odpraw  itd , nagle rząd bojąc się utraty władzy, w związku narastającym niezadowoleniem  polaków  i groźbą   strajku powszechnego  , zmienia front. I to co było niemożliwe nagle staje się możliwe . Pani Premier ogłasza :Nie będzie likwidacji kopalni . Chcę by polskie górnictwo było ekonomicznie zdrowe , by dawało miejsca do pracy.Jak można jej teraz wierzyć . Po co więc było to nocne , sprzeczne z Konstytucją , szybkie uchwalanie Ustawy. o likwidacji 14 kopalni.?. Nie wierzę ,że to porozumienie ma jakieś znaczenie dla sytuacji  górników.Nie jest ono merytoryczne  na tyle ,aby je można było egzekwować od rządu .Czy kolejny raz  , rząd koalicji PO -PSL wystawia kolejną grupę zawodową do wiatru ?Jestem o tym przekonana , dlatego też na miejscu górników nie odwoływałabym pogotowia strajkowego.
ev


Górnikom dedykuję ten wiersz ku przestrodze.!


Lot nad gniazdem

Z tomu  Szept igły w otwartej żyle .

Jan Strządała.


Nie przerywajcie mojego lotu
kiedy oderwany od płyty chodnika 
z kawałkami betonu w skrzydłach 
z bliznami 
które uczyły pokory
inne orły 
szukam tego miejsca
które nazywałem
          gniazdem . 

Nie bójcie się 
kiedy w wychudłych gałązkach 
wierzb nad Wisłą 
poczujecie wiatr
to ja 
uciekłem z obrazka 
tam został tylko biały ślad

Nie mylcie mnie 
z czerwonym latawcem
ani białym statkiem Apollo
w mojej krwi dzwonią kosy 
i szable 
w moich skrzydłach 
          wolność
Wyłączcie te szklane pudła 
i blaszane koniki na biegunach 
biegnijcie do źródła
przez elektryczne pastwiska 
i benzynowe cmentarze 

płoną wici .


 marzec 1981 r


"W moich skrzydłach wolność"napisał poeta . Wiersz ciągle aktualny. Tadeusz Konwicki w ślad za św. J. P. II  - " Wolność jest dana człowiekowi od Boga jako miara jego godności .Jednocześnie jest mu ona zadana " powiedział: "Wolny może być pojedynczy człowiek, nigdy zbiorowość, stado , tłum. Wolność to Boski Dar". Niewolnik, nawet jak będzie miał skrzydła - będzie niewolnikiem, bo nie będzie wiedział w jaki sposób je użyć. Wolność wymaga od nas odwagi. Więc nie bójmy się.

ev








sobota, 17 stycznia 2015

A PIRAMIDY POZOSTANĄ

Sławomir Majewski





Jeszcze w początkach XIX wieku ze starożytnej kultury egipskiej znane były właściwie tylko piramidy; wszystkie inne zabytki, w tym rozliczne miasta trzeba było odkopywać z mozołem przez kolejne stulecia. Z historią ludzkości tak jest, że gdy chcemy ją zbadać od podstaw, zazwyczaj nie mamy innych dowodów poza artefaktami kultury i sztuki, wytworami ludzkiego ducha. Z rzadka tylko trafiają się np. groty strzał, jak w kulturze Clovis, tu i tam obsydianowe noże, czasem jakaś krzemienna siekiera.
Więc piramidy... Patrząc na tę najsłynniejszą w Giza czy tę starszą, z Sakkara, wiemy że mamy do czynienia z dziełami sztuki. Sztuki architektury, inżynierii a więc – kultury. Homerowa Troja, nieistniejąca dla wielu aż do roku 1871, pod rydlem Schliemanna zaistniała słynnym „skarbem Priama”, arcydziełem sztuki jubilerskiej. Mykeński grób przez tegoż Schliemanna odkryty – złotą maską „Agamemnona”.
A wcześniejsze dzieła ludzkiego ducha? Mam na myśli malarstwo naskalne z jaskiń Chauvet, Lascaux czy Altamiry lub stanowiska najstarsze z najstarszych – australijskie, odkryte przez R. Fullagara, D. M. Pricea i L. M. Heada, którzy datując termoluminescencyjną techniką radioaktywną poziomy radioaktywności uranu i toru naturalnie występujących w próbkach ochry, stanowczo ogłosili światu, że początki artystycznej działalności człowieka należy cofnąć między 116 000 a 75 000 rok pne.



Nie znamy imion ni przydomków twórców, którzy kilkadziesiąt tysięcy lat temu stosowali rozmaite odmiany perspektyw: linearną, barwną i krzywoliniową a które w 1475 niejaki Piero della Francesca, wtórnie „wynalazł” w Europie.






- Przyszłość przeszłości żyje w mrokach jaskiń, mówi i dodaje: Lascaux, Altamira czy jaskinia Chauveta. A profesor Richard Fullagar, australijski archeolog który odkrył w północnej Australii niezrozumiałe ale najprawdopodobniej wykonane ludzką dłonią ryty i zarysy zwierząt, twierdzi zdecydowanie że mają grubo ponad sto a może nawet, kto wie, może nawet i sto dwadzieścia tysięcy lat.

- I co z tego wynika?

- Z tego wynika, że to odkrycie cofa pojawienie się sztuki co najmniej o kilkadziesiąt tysięcy lat. Oczywiście, jak zwykle przypisuje się im wyłącznie magiczny, kultowy charakter ale według mnie, jeśli w ogóle były, to były to działania i próby mające na celu wytłumaczenie ówczesnej rzeczywistości i, co najważniejsze, próby znalezienia właściwego miejsca dla człowieka w tamtym przerażającym i niezrozumiałym świecie.

- A nie były wyłącznie twórczymi eksperymentami?

- Jeden dostrzega w sposobie przedstawiania szeregu reniferów, lwów czy koni zaczątki perspektywy malarskiej, inny w nierozczytanych znakach i wyobrażeniach, na przykład z Jerf el-Ahmar czy Tassili n'Ajjer odczytuje narodziny pisma a nawet pewne archetypy poezji a ci najbardziej nawiedzeni - zalążki dramatu.

- A ty? A co ty w nich widzisz?

- Ja? Ja widzę rozpacz i pewność. Rozpacz pytań i pewność odpowiedzi. Ale co jest dla mnie najważniejsze to fakt, że nigdzie nie da się zaobserwować stopniowego, ewolucyjnego doskonalenia tych rysunków przez prehistorycznych artystów. No to do cholery, kim był ten jaskiniowy Apollo który pojawił się niczym deus ex machina i ot tak, od ręki stworzył Bizona z jaskini w Altamira, bezwzględne arcydzieło wszechczasów? 




Nie było, bo nie ma żadnych szkiców, żadnych próbnych malunków, jakby nie było żadnych wątpliwości. Jakby pustka zrodziła formę a forma wypełniła treścią pustkę i choć ówczesne malarstwo powstawało w niewyobrażalnie dużych odstępach czasu, to jednak zawsze równolegle: prymitywne graffiti i od razu arcydzieła! Przecież nie było mistrzów u których terminowano a więc nie było prekursorów...”

Sławomir Majewski; Torebka od Prady




Od prawieków znamy dzieła ludzkiego ducha, czy znamy także imiona „jaskiniowych” wodzów, ich przybocznych i klekoczących grzechotkami, wszechmocnych szamanów? Nie znamy i znać nie będziemy. Mamy problem z ustaleniem, czy władający Kretą „król Minos” był królem o tym imieniu czy „Minos” było odpowiednikiem słowa „król”. Nie wiemy też, czy był jeden „Minos” czy było ich wielu, jak to w dynastii. Znane nam dzisiaj, greckie słowo „faraon”, w języku staroegipskim oznaczało „Per-āa” czyli... „wielki dom”. Znamy rzeczywiste imiona wszystkich „faraonów” począwszy od XVI wieku pne.? Nie. A imiona wszechmocnych kapłanów Enneady czyli dziewiątki najważniejszych egipskich bogów? A imiona przepotężnych faraonowych ministrów, dworskich dostojników, marszałków i generałów lub wierchuszki arystokracji? Nie. I znać nie będziemy. 
 
Co w Polsce z teraźniejszej, przaśnej, komercyjnej codzienności pozostanie za 50 - 100 lat? Z pamięci pokoleń znikną nazwiska prezydentów, premierów i ministrów, znikną nazwiska celebrytów wszelkiego rodzaju „warszawek” i „krakówków”. Odejdą w niebyt nazwy partii, ich sztandary i programy zetrą się na proch. Cóż więc pozostanie? Pozostaną obrazy i rzeźby, filmy i książki z poezją i prozą, nazwiska poetów, pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy, reżyserów i aktorów. Pozostaną ślady kultury i sztuki ludzkiego ducha, bo tylko one świadczą o tym, że opuściliśmy świat zwierząt, stając się czymś więcej niż dwunożnym bebechem, spragnionym władzy i i kasy za wszelką cenę.


Podobno gdy zaczęła się II Wojna Światowa, finansowy sekretarz skarbu miał zaproponować premierowi Winstonowi Churchillowi
- Musimy ciąć wydatki. Najlepiej zacząć od kultury.
Churchill odpowiedział
- W takim razie, o co my tę wojnę toczymy?

Czy tak było naprawdę, nie wiem. Wiem jedno: ktokolwiek tak powiedział, nie mylił się. Kultura to wartość, o którą codziennie trzeba prowadzić wojnę. Jest bowiem jedyną tożsamością narodów.


.

ZIMA - obrazy mrozem malowane ... Krajobrazy zimy-Trubadurzy

Oset. Z tomu Trudna Galaktyka .Jan Strządała

Styczniowa kość naga
szron
Słońce budzi ciało 
krajobrazu 
i mnoży barwy 
jak siostry 

Po śniegu echo

srebra
a po drzewach tęsknotę 
zieleni 
Rozsypuje jak iskry.

brązami kory 
milczy

Białe płomienie 
styczniowego mrozu 
zapalają szyby

Patrzę z ciepłej izby
Jak samotna pięść ostu
na białej równinie 
kaleczy kolcami 
czułe palce śmierci 

Słyszę jak w grudzie
ziarno płacze z zimna
i śni Wielkanoc

Głodny styczeń
tnie szybę mojego okna
aż do krwi.


W oczekiwaniu na wiosnę . . . , w nadziei ,że nic na ziemi bez przyczyny się nie dzieje . Może jest i taki głodny styczeń  po to, aby powstał tak piękny wiersz.ev











Na Śląsku dalej wrze. . . 17 styczeń 2015 r

Słyszę dziś -koniec strajku górników . Jest porozumienie z górnikami . Premier Kopacz zaakceptowała  treść porozumienia . .
Pytam -co zatem z ustawą  przyjętą w czasie nocnego posiedzenia  sejmu  240 głosami koalicji PO-PSL ,przeciwko 208 głosom opozycji . Dlaczego koalicja tak się spieszyła z przyjęciem Ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego w Polsce, dlaczego wcześniej ta Ustawa, nie została uzgodniona ze stroną  społeczną, czego wymaga konstytucja , dlaczego uchwalając ją przekonywano ,że jest to jedyna droga do ratowania górnictwa w Polsce ,dlaczego nagle pod wpływem protestów całego Śląska  , zmieniono stanowisko i zawarto porozumienie z górnikami .Nie wiem na czym ma ono polegać , co je różni z  zapisami ustawy , na ile będzie wiążące dla rządu.Znając ten rząd i tę koalicję ,za grosz im nie wierzę .Kłamią i obawiam się ,że tym "porozumieniem " chcą oszukać górników aby zgodzili się na zamknięcie kopalń, aby przestali strajkować i tym samym, zapewnili znów błogi czas rządowi do nic nie robienia- poza  szkodą  .Argumentem rządu za zamknięciem kopalni jest to ,że od 2011 roku kopalnie przynoszą straty .Jak mają nie przynosić strat skoro ich menadżerowie , prezesi holdingów i kompanii węglowych   zatrudnieni z namaszczenia  PO,   nic nie robią- bo się z reguły na tym nie znają , aby poprawić rentowność kopalni ,a zgarniają wynagrodzenie po 400 000 zł miesięcznie i wielkie odprawy przy zwolnieniu. Górnik  pracujący w bardzo ciężkich warunkach , z zagrożeniem dla życia, otrzymuje 2000-3000 zł miesięcznie.Można poprawić rentowność przez zlikwidowanie nienależnych kominów płacowych i zatrudnienie kompetentnej i wykształconej kadry kierowniczej z godziwym i uczciwym wynagrodzeniem.Już ,na te mające ulec likwidacji kopalnie, ostrzą apetyt różne hieny, które mają gdzieś interes Polski i dbałość o górników i ich rodziny. Oni też nie dopuszczą  by taki interes przeszedł im koło nosa.Ten rząd jest dobry tylko w dewastacji i niszczeniu majątku narodowego , bo to jest najłatwiejsze. Wszystko likwidować , generować wielkie zadłużenie dla narodu i piać cały czas  o sukcesie i dobrobycie- który ma być- już za parę tygodni , miesięcy - lat .. . .  Przekonaliśmy się już wszyscy -że TO NIE DZIAŁA..ev

POSIADACZ PAPUGI


WALDEMAR KAZUBEK



Rocznik 1979, mikołowianin, posiadacz papugi i kilkuset książek. Nie związany ze słynnym Instytutem Mikołowskim. Miłośnik corridy i kobiet, podejrzewający siebie o słabość do walk kogutów. Przez pierwsze dwadzieścia dziewięć lat życia czytywał nieomal wyłącznie prozę.
Programowo nie lubi poezji, jako pozerskiej metody chadzania na intelektualne skróty. Dlatego zaczął ją uprawiać. Pisze wiersze, by dać odpór bladze. Robi dobrą minę do złej gry. Bywa, że się awanturuje. Słabo działa w stadzie, choć z drugiej strony nie potrafi spędzać czasu w odosobnieniu. Ukończył Filozofię na Wydziale Nauk Społecznych UŚ (dyplom o Wilhelmie Diltheyu) i nigdy nie napisał pracy magisterskiej na Wydziale Radia i Telewizji nt. „Od czarnej komedii do prawdy o życiu “twórczość filmowa braci Coen”, choć uzyskał nawet zaliczenie z seminarium, w ramach którego powstawała. 
Pracuje jako jednoosobowe biuro reklamy i kolportażu w Gazecie Mikołowskiej; kilka lat, choć planował kilka miesięcy. Leń. Zarobkował jako tragarz przy rozładunku soli, pomocnik murarza, pomocnik stolarza, malarz konstrukcji drewnianych, organizator imprez w agencji modelek, p.o. kierownika w upadającym OW Antracyt w Wiśle, coś na kształt menedżera w najlepszym w kraju klubie bilardowym a także DJ i wodzirej. 
Organizował turnieje bilardowe i koncerty bluesowe. Nie został menedżerem zespołu Limboski Quartet, choć szczegóły współpracy zostały omówione i sowicie zakropione (może właśnie dlatego). Coś tam opublikował i dostał też jakieś pomniejsze wyróżnienia i nagrody. Pisze wybitnie, mało (niepotrzebne w tym przecinek“ proszę sobie ewentualnie skreślić). Należy do Grupy Literycznej NA KRECHĘ.



*
Waldemar Kazubek posiada papugę. Rzecz to nienadzwyczajna - posiadanie istoty żywej; sam posiadam dwa koty i psa a bywało, że dnie moje rozpoczynały się od wrzasku 9 papug - 2 nimf, 2 nierozłączek, 4 falistych i królewskiej papugi - rozelli. Ciężko było...

Rozella białolica (łać.Platycercus eximius)

 

Nie, to nie jest kącik miłośników ptaków. To jest niekonwencjonalna recenzja twórczości Pana poety Waldemara Kazubka. Poniżej wiersze, które postanowił napisać będąc w stanie ducha bliżej nam nieznanym. Postanowił i napisał. A że napisane nie powinno leżeć w ciemnej szufladzie, przeto tu i tam via Internet opublikował . I dobrze, jak powiadają bajkopisarze. 

Więc dobrze, że opublikował albowiem szuflady to mają do siebie, że czytać nie potrafią i nic im po wierszach Kazubkowych a nawet po wierszach Baczyńskiego nic im. Za to nam, którzyśmy zapoznali poezję w postaciach i formach najprzeróżniejszych, poezje Pana poety potrzebne są, jak te spisane piórem Bukowskiego Henry'ego zwanego Bukiem.

Waldemar-poeta wspiął się wysoko w tym pisaniu swoim. Dramatycznie go czytam, jak odtajniony po latach Dokument o Życiu. Są wiersze, które mierzą mnie, przyprawiają o niesmak, o wzruszenie ramionami albo wyrywają z piersi: 

- Ojezu, co za gówno! 

Ale nie pana Kazubka wiersze poniżej prezentowane, nie! To są wiersze wyjęte z Jego serco-mózgu. Powie ktoś: a co to za słowotwór beznadziejny? Ja Ci dam jeden z drugim: beznadziejny! Nie puste okienko w komputerze tworzy wiersze a właśnie Sercomózg. Czyli, że jak się ma CO napisać, to się siada i pisze a jak się nie ma CZEGO napisać, to się nie siada, zrozumiano? Więc niech te blisko czy ponad 2 miliony polskich grafomanów nie zasiada przed monitorami z tęsknym pytaniem

 - No i co by tu napisać?

Pan Waldemar dnia czy nocy którychś usiadł i napisał. Napisał wiersze mocne, pełne prawd a nawet pasji pełne. Bo miał CO napisać i pasję miał w sobie. I dlatego właśnie, że pasję miał w sobie jak odbezpieczony granat, to i strofy jego wierszy są jej pełne a przeto - wiersze zrodziły wspaniałe!

Nie mieści mi się w głowie to, że mając wśród tak wielu grafomanów, tak niewielu prawdziwych artystów słowa jak Waldemar Kazubek Posiadacz Papugi imieniem Arcadio Buendia (!), perłofonijna Ewa Włodarska i wielu innych, niewymienionych (których o wybaczenie proszę!), nie widzę wydawców zainteresowanych...

Sparszywiał nam rynek wydawniczy, czytelniczy, sparszywiały gusta i potrzeby... Za "Barbarą Niechcic" z Noce i Dnie wykrzykuję po dżunglach polskich miast 

 - SCHAMIELIŚMY!...

SCHŁOPIELIŚMY!...

Czytając wiersze poniższe, jak i te które mam w sercu, te niezapomniane Leśmiana, Tuwima, Gałczyńskiego, Baczyńskiego, Gajcego, Bursy, Wojaczka, Stachury - o, bez końca można - więc czytając wiersze poniższe wiem, że schamienie i schłopienie nie wszystkich nas dotknęło!

Tu Apel: Panie Kazubek, pisz Pan jak najwięcej! Polsce coraz bardziej chamiejącej, potrzeba odtrutki!

_______________



Flamenco dla Don Camilo Jose i dwóch niedoszłych nieboszczyków


"jako że nie umiem grać ani na skrzypcach, ani na organkach (...) 
spędzam wieczory w łóżku, wyprawiając świństwa z Benicją"


C. J. Cela

Smutek kurortu po sezonie wybrzmiewa
jak rozdeptywany świerszcz, pęknięta
gitarowa struna, lub pierwsza myśl
o śmierci ojca. Tutaj we wrześniu
upał nadal ma słuszne rozmiary końskiego
przyrodzenia i barwę brązowej zieleni.

Wzgórza, na które patrzę mają grzbiety
jak kasztanowe konie. Mogłabyś mnie
dosiąść, ale ciebie tutaj nie ma. Kabina
prysznicowa zupełnie jak cień figowca
szczególnie sprzyja grzechom, dla których
potrzeba skupienia. (Należy tutaj
wspomnieć, że Lazaro Codesala zabił Maur,
kiedy ten onanizował się w cieniu figowca).

Czy Pan musisz tak świntuszyć, Panie Cela,
przecież Pan jesteś umrzyk? Tak samo martwy
jak tych sześć byków a przypadkowo poznane
amerykanki Maria i Helena są jak najbardziej
żywe, z krwi i kości i białego mięsa. Pan z kolei
masz już niezwykle zimną wątrobę. Ale to tylko
stereotypy na temat żywych i umarłych
i nie przytrafił się żaden casual sex.

W tym względzie wyobraźnia piszącego
jest jak imperium u schyłku świetności i
musi on sobie radzić własną, ale za to obronną
ręką. Ważne by wyjść z całej tej awantury
lepiej niż sześć martwych byków bojowych,
Don Camilo Jose z upiornie zimną wątrobą,
rozszarpany przez psy Fabian Minguela
i wszyscy mężczyźni z rodu Abencerraje,
choć to w zasadzie niemożliwe. Najlepiej
też nie mieć ani jednej z dziewięciu
cech skurwysyna, które obnosił Fabian,
ale już ani słowa o nim, tak się umówmy.

W górzystej krainie zapewne częściej
zdarzają się sny o szczytowaniu. Ociekający
krwią grzbiet byka przywodzi na myśl
ośnieżony szczyt Pico de Veleta. Arena po
walce jest jak skotłowana pościel, zaś
plamy krwi menstruacyjnej są jak
pierwsza myśl o śmierci własnej.

Andaluzja – Mikołów
wrzesień – październik 2010


***

Kriss de Valnor wychodzi z kąpieli

Kriss de Valnor wychodzi ze strumienia
a tutaj kurczę już na nic nie ma czasu
starsza siostra na bank za chwilę wejdzie do pokoju

więc szybko jak w komiksie z kadru
w kadr i za garaże między krzaki przy torach
ukradkiem śledzić dobrze znaną scenę

piersi Kriss choć narysowane wyraźnie się kołyszą
budzą się prastare węże by pożerać swe ogony
tuż obok przemyka pociąg osobowy

gna w stronę Orzesza i ktoś obcy
jakiś inny chłopiec a może konduktor
śledził cię na pewno przez okna wagonu

Kriss zna twój wstyd i zaraz mu ulży
jak zwykle jednym pewnym strzałem
przeszyje oko plugawego karła.


***


Ladies man’s hand

as na ósemce. Dziki Bill Hickock pierwszy raz siedzi plecami do drzwi.
kula przebije czaszkę tuż za uchem, wyjdzie przez prawy policzek,
obryzga stół miazgą mózgową, wybije kilka trzonowych zębów.
wszystkie karty czerwone. od krwi. as na ósemce. ręka nieboszczyka.

ale wróćmy do ciebie, bawidamku. jak sądzisz, ile jeszcze przed tobą
dni? wiesz, co to znaczy dużo? to może nic nie znaczyć. nieprzeliczone
minuty są tak żałosnym morzem, jak stada bizonów. myśmy na te bestie
nie polowali, ustawiasz się w jednym miejscu i tylko strzelasz. padają.

dobrodziejstwo nieskończoności topnieje szybciej niż śniegi w Denver.
widziałeś kiedyś bizona? no dobra, ale pokaż co masz w ręku. dwie damy.
podwójna randka. sądzisz, że możesz coś ugrać ręką bawidamka?
i jeszcze cztery królowe w rękawie. ile czasu, nim będziesz śmieszny?

prawdziwy mężczyzna w rękawie trzyma asy, żonę w kuchni a dzieci w szkole.
ile dam tasujesz w talii? dwie w ręku, cztery w zanadrzu. siedzisz plecami do drzwi.


***


Przeprawa promowa Janowiec – Kazimierz Dolny

przeprawiam się na drugi brzeg. prom połyka linę
a kilwaterem wszywa w rzekę uśmiech zdobywcy.
za mną moje armie.

przeprawiam się na drugi brzeg. kazimierscy kupcy
rozkładają stragany. jaskółki haftują szal z ciszy -
łup dla moich armii.

przeprawiam się na drugi brzeg. nieświadomi turyści
oblegają wycieczkowe statki. koniki polne iskrzą
w powietrzu moje armie.

przeprawiam się na drugi brzeg. zamek nieczynny
dla zwiedzających. wycinam ciężkie działa z wierszy -
ogień moich armii.

na rozkaz słońce podpali wzgórza i noc. księżyc w pożodze
czeka na spóźniony bus, którym pędzą naprzeciw moim
twoje niespełnienia.


***

Trzy kościoły w okolicach Dundee
Na gruzach katedry w St. Andrews pozowałem
do zdjęcia z „Imieniem Róży” w ręku a gdy poszłaś
zakupić pocztówki, mewa rzekła do mnie: Patrz,
Morze Północne wygląda jak bóg zrzucony z klifu.
 
W Broughty Ferry mewy milczały, bo strasznie
wiało. Nie chciałem wchodzić do tego kościółka,
ale musiałem się gdzieś wysikać a Stevie powiedział,
że prowadzący tam restaurację Hindus nie będzie
miał nic przeciwko temu i to nie prawda, że
pracuje tam za grosze kelner o czterech rękach.
 
Potem w Dundee nie miałem już oporów przed sikaniem
w kościele, tym bardziej, że pisuary były w kształcie
kobiecych ust a w prezbiterium wypiłem osiem piw
zaś nawa główna przerobiona była na bar karaoke.
Zaśpiewałem „Should I stay or should I go” tak,
że pijani Szkoci w ogóle nie zorientowali się,
że jestem Polakiem. Chrystus wstał i wyszedł.

***


Walki motyli


Proszę pana, mnie nie pociąga cała ta dyskusja o słowach. 
Czy nie jesteśmy tu po to, żeby dowiedzieć się czegoś o bykach 
i o tych, co z nimi walczą?

Ernest Hemingway „Śmierć po południu”


Czekając na śmierć z ręki motyla,
słyszę barwy twoich sukienek.

Potrafię w spokoju obserwować zabijanie byków.
Rozmawiam z Ernestem. To on mi mówi co kiedy się zdarzy.
Palimy cygara. Na plaza de toros gra żywa orkiestra.
Słyszę krew. Szósty byk pada martwy.
Możemy iść.

Na moście Izabelli widziałem dziewczęta piękniejsze od ciebie.
Niebo wtedy nie było sobą, lecz olbrzymim skrzydłem modraszka.
Nie pytaj już o to, ich sukienki były spłowiałe,
albo to ja ogłuchłem.

A wiesz – Ernest wtedy opowiedział mi taką historię,
że nie uwierzysz. Podobno na lufie jego dubeltówki
przysiadł piękny okaz atali. I nie chciał odlecieć.
Więc Ernest go połknął. Nie pamięta jak smakował.
Pamięta tylko smak krwi.

Zapadła noc. Opowiedziałbym ci o moim niebie,
ale nie wiem, czy są motyle o czarnych skrzydłach.
Barwy struchlały. Słyszysz?
To nie krew. Trupie główki tańczą coraz bliżej płomienia.

.