czwartek, 27 lutego 2014

Historia lubi się powtarzać.. .

a zło wciąż silniejsze niż dobro...


WIĘC MOŻE NASTAŁ

NAJWYŻSZY



Z listów mojego pradziadka z 1915 r można się zorientować jakie metody zaborcy stosowali aby osłabić kondycję narodu polskiego. Było to niszczenie podatkami, korupcją, demoralizacja, niszczenie rodziny, rozpijanie. A więc niszczono nie tylko fizycznie ale i duchowo. Zaborcy liczyli na to, że tak osłabiony naród, zniewolony nałogami, nie będzie w stanie decydować o sobie, łatwo go będzie pozbawić suwerenności. Spójrzmy na dzisiejsze fakty.

W Polsce wciąż rośnie spożycie alkoholu w przeliczeniu na głowę statystycznego polaka. W 2013 roku było już ponad 9 litrów czystego spirytusu na głowę .Jest to wynik coraz bardziej alarmujący w porównaniu np. z rokiem 1971, kiedy to przypadało na głowę 7,5 litra czystego spirytusu. A zatem w czasach demokracji i rzekomej dbałości o człowieka, wciąż następuje proces degradacji narodu. Dołącza do tego powszechna w szkołach nawet podstawowych narkomania i demoralizacja w TV w postaci głupich filmów i jeszcze głupszych programów promujących różne dewiacje i patologie jak program Drzyzgi, demoralizacja w teatrach, czego już nawet aktorzy nie wytrzymują i odmawiają udziału w spektaklach jak to ostatnio zrobił aktor Huk, Anna Dymna i inni u Klaty w teatrze Starym w Krakowie itd.

Ideologia Gender już szykuje się do demoralizacji najmłodszych, rozbudzania seksualnego przedszkolaków, co będzie tylko generowało gwałty nieletnich i inne lubieżne czyny. Zastanawiam się nad tym, czy tego zła nasz rząd nie widzi, że nie widzi potrzeby podejmowania działań aby tym szkodliwym, niszczącym człowieka zjawiskom, przeciwstawić się. W 1988r jeden z naszych Wielkich Polaków przeczuwając to, co teraz się staje, ostrzegał

"Prosimy tych od których zależy twórczość kultury rodzimej, aby zdolności swoich nigdy nie używali przeciwko wartościom moralnym młodego pokolenia polskiego, aby bronili je przed gorszycielami. Gorąco prosimy tych którzy dysponują środkami przekazu społecznego, filmem, teatrem, telewizją - by nie byli rozsadnikami demoralizacji a te wspaniałe środki wykorzystywali dla umacniania duchowej racji stanu narodu. Prosimy władze publiczne, aby tak kierowały polityką gospodarczą by osławiony "monopol" z czasów carskich przestał być głównym źródłem dochodu, zbieranego ze słabości ludzkich, z których później będzie trzeba leczyć naród w sposób o wiele kosztowniejszy i bardzo rzadko skuteczny." Kto zgadnie kto wypowiedział te słowa?

A tymczasem choroba alkoholowa w Polsce jest powszechna, już więcej kobiet cierpi na te chorobę niż mężczyzn. Takie matki nie dają żadnych szans na normalne życie swoim dzieciom, same też bardzo źle kończą, rzadko której udaje się wydobyć z tego uzależnienia. Bieda i nędza są coraz powszechniejsze, na nią nakłada się coraz powszechniejsza gruźlica.

Kto z rządzących przez wiele ostatnich lat ma satysfakcję, że coś dla narodu zrobił? Chyba nie ma takiego, bo zadbał owszem, ale tylko o siebie i swoją rodzinę. Przykład Janukowicza i jego popleczników w rządzeniu jest najlepszym przykładem gorszącej, nie mającej granic zachłanności gatunku ludzkiego, który chce żyć w świecie bez wartości a który i tak poniesie życiową klęskę, po drodze krzywdząc wielu. A przecież wielu ludzi w Polsce, w tym kobiet, robi wszystko aby te wartości, wskazujące jak godnie przeżyć nie krzywdząc siebie i innych - zniszczyć Nie muszę wymieniać ich z nazwisk - są powszechnie znane i bezkarne, im wydaje się, że są nowoczesne i idą z duchem czasu. Nie chcą wiedzieć tylko, gdzie zajdą i gdzie poprowadzą za sobą niszcząc im życie, innych naiwnych i nie myślących samodzielnie ludzi.

Do triumfu zła wystarczy tylko to, żeby dobrzy ludzie nic nie robili.. Dobrzy ludzie - bijcie na alarm! Protestujmy. J. W. Goethe powiedział: 


KIEDY LUDZIE STAJĄ SIĘ NAPRAWDĘ ŹLI, JEDYNYM UCZUCIEM, JAKIE IM POZOSTAJE, JEST RADOŚĆ Z CUDZEJ KRZYWDY. 


Wiele razy mogliśmy to obserwować, prawda?

ev



Danuta Majewska; Jezus Odkupiciel
Akryle na 120-letnim drewnie


A propos Listów z Wiednia







Analizując treść listów mojego pradziadka do dziadka, znalazłam w nich wiele słów troski o losy ówczesnej polskiej kultury. Kraj był zniszczony zaborami i I Wojną Światową. Brakowało wszystkiego lub – co prawdziwsze – nie było niczego, poza nadzieją.

Pradziadkowi marzyło się, by jego syn i wnuki byli europejczykami. I nie chodziło o żadna „unie”, tylko o europeizm z ducha chrześcijańskiego, z jego wielowiekowym kulturowym dorobkiem.

Znalazłam w Internecie tekst a propos aktualnej kondycji kultury polskiej, który – wedle mnie – daje odpowiedź na ile marzenia mojego pradziadka zrealizowały się w dzisiejszej Polsce... Odpowiedź jest gorzka, pesymistyczna i nie rokująca dobrze. Czy są szanse na zmian na lepsze? Zamieszczony tekst daje (częściową) odpowiedź.







CUDOWNE ŻYCIE W 
e-OCHLOKRACJI



W przeciwieństwie do edukacji,
kultura nie jest obowiązkowa

MAREK KRASZEWSKI
szef Stołecznego Biura Kultury




"To, że poziom czytelnictwa w Polsce jest przerażająco niski, wie niemal każdy mieszkaniec naszego kraju. Przyjrzyjmy się jednak liczbom. Z najnowszych badań Biblioteki Narodowej wynika, że w 2012 roku 60,8% Polaków nie przeczytało ani jednej książki. Dla porównania w 2010 r. nieczytających było 56%, czyli w przeciągu 2 lat na ciemną stronę mocy przeszło ponad 4% obywateli"



Zacznijmy od tego, że najwięcej gardłujący o demokracji, nie mają pojęcia o jej zasadach. I mylą tradycyjne, odwieczne polskie warcholstwo, sobiepaństwo i pieniactwo z ateńską formą władzy narodu. Platon w Politeipowiedział ustami Sokratesa "Demokracja jest niewolącą formą rządu. Wprowadza chaos i nieporządek a nadto niesprawiedliwą równość" 1
Jak starożytną demokrację opisuje Wikipedia? Poczytajmy celowo przeze mnie wybrane fragmenty. 

Podstawą demokracji ateńskiej były rządy większości, rotacyjność urzędów i masowe uczestnictwo. Na zgromadzeniach wszyscy pełnoprawni obywatele płci męskiej brali udział w głosowaniu (demokracja bezpośrednia). Wszystkie najważniejsze decyzje o znaczeniu państwowym podejmowane były przez Zgromadzenie Ludowe. [---] Kobiety, dzieci, niewolnicy oraz obcokrajowcy, których wielu zamieszkiwało w Atenach, nie mieli prawa głosu. [---] Przeciwnicy demokracji nazywali ją ochlokracją 6(gr. ochlos – tłum, motłoch)” 2

Internet mierzi mnie zalewem literackiego barachła, grafomanią rozdętą do astronomicznych wielkości, produkowaną przez demokratycznie korzystających z dostępu do sieci „wicechujów”, jak mawiał Ireneusz Iredyński 3o wszelkiej maści grafomanach. Powiedzonko nieładne lecz trafne.
Do nastania ery Internetu, wypowiadanie się na wszelkie tematy przysługiwało wyłącznie rządzącym, ich mediom i hierarchom jednego tylko Kościoła. Kiedy era Internetu na dobre zagościła w Polsce, gdy najbardziej zapadłe wsie i przysiółki zyskały łączność ze światem cywilizowanym, doszło do kulturowej katastrofy. Oto bowiem rozsmakowało się w sieci kilka milionów ćwierć-inteligentów, pół-analfabetów i wszelakiej mierzwy, która powołując się na „demokrację” i „się należy” oraz „wszyscy jesteśmy równi”, zalewać poczęła Internet produktami przez nią zwanymi „poezją” lub „prozą”. Jeśli produkt napisano w pionie, miał być wierszem a jeśli w poziomie – opowiadaniem, nowelą a nawet powieścią. Znawcy przedmiotu twierdzą że w Polsce publikujących swoje „wiersze” viaInternet jest od 300 do 500 tysięcy, aczkolwiek inni twierdzą, że grubo ponad milion! Ilu jest „prozaików”? Podobno - podobnie...
Czy to źle, że sobie ludzie popiszą i popublikują za przysłowiowe friko? Że nie muszą prosić wydawnictw i wydawców o „rzut oka” na ich dzieła tylko BĘC! I już są czytani, z pominięciem korekty literackiej, interpunkcyjnej i ortograficznej; drukarni ze składem i łamaniem? Jasne, że nie. Jak napisałem wyżej BĘC! i jestem literatem.
Od wielu lat w „określonych” środowiskach toczy się żmudna, upierdliwa do granic, niekończąca się powieść-rzeka pod tytułem „I co z Polską kulturą?”. Rozmaite gremia skupiające znanych i nieznanych pisarzy, poetów, malarzy, aktorów, piosenkarzy i prestidigitatorów łamią ręce w rozpaczy nad dolą i niedolą polskiej kultury. Winę ponoszą MKiDN i osobiście minister Zdrojewski, Tusk, Kaczyński (J.), Putin, żydzi, mafia, Romowie, Jezuici, Ruskie en masse, Wałęsa-Co-Nas-Sprzedał, Balcerowicz-Musi-Odejść!, bułgarskie „Tirówki” oraz USA z Izraelem i Giertychem na czele.Sprawa wprawdzie zdaje się skomplikowana jak Gordyjski Węzeł lecz ja, idąc śladem Macedończyka ciachnę mieczem słowa, dając odpowiedź na wyżej postawione pytanie.      

Otóż na portalu www.pisarze.pl w komentarzu do artykułu Pana Andrzeja Waltera 4napisałem między innymi:

 
Natomiast, co do kondycji polskich wydawnictw i rynku czytelniczego od którego los wydawnictw uzależniony jest w 100%, trzeba jasno powiedzieć: jeśli mamy ok. 40% społeczeństwa kupującego książki, w tym ok. 80% czytelników Harlequinów, Daniele Steel, Mastertona, Nory Roberts, książek kucharskich, o pielęgnacji cery i paznokci, o uprawie koperku i brokułów, TODO KOGO MAM MIEĆ PRETENSJEże nie drukują Andrzeja Waltera, Marka Jastrzębia, Bohdana Wrocławskiego czy Wandy Szczypiorskiej i setek innych, ważnych dla naszej kultury prozaików oraz dziesiątków niewymienionych przeze mnie z nazwiska, doskonałych poetów?” 


No właśnie, do kogo mam mieć pretensje? A do kogo mają mieć pretensje ci pisarze i poeci, którzy tworząc prawdziwą literaturę czytani nie są, wobec czego żaden wydawca nie chce ryzykować edycji ich dzieł w obawie przed finansową klapą? Ano właśnie... Tylko człowiek o zerowym rozumieniu otaczającej go rzeczywistości, nie połączy z rozmyciem zapotrzebowania na drukowaną książkę, sieci sprzężonych w Internecie milionów komputerów, paru milionów grafomanów piszących w pionie lub poziomie a do tego e-booków i audiobooków *.

Na wspomnianym portalu 5napisałem także:
 
Dla mnie nie istnieje żadna "szara strefa" w literaturze. Dla mnie istnieje pisanie i czytanie. Że wydawnictwa padają? Wydawnictwa to przedsiębiorstwa, firmy powołane dla zysku i zysku szukające. Jeżeli polski Czytelnik nie czyta, wydawnictwo czyli firma musi upaść”6 


Ano – dlaczego? Kogo obwiniam o dzisiejszą kondycję polskiej kultury? Obwiniam wspomniane setki tysięcy a może miliony grafomanów, tych „wicechujów” Iredyńskiego. Tych niezliczonych ćwierć-inteligentów i pół-analfabetów, którzy nie kupując i nie czytając książek, nie chodząc do teatrów, muzeów, na wystawy i do kin na polskie filmy, rozpieprzyli i nadal rozpieprzają polski rynek wydawniczy i naszą kulturę z MacDonaldem i KFC na czele. Nie łudźmy się, nie pomogą żadne zabiegi MKiDN, nawet gdyby na jego czele, powstawszy z martwych stanął Gajus Cilnius Mecenas. Oto, jaka jest prawda.

Zanurzeni po uszy w serialach typu M–jak miłość, Plebania, Świat według Kiepskich itd. zasłuchani w mega-hity Majteczki w Kropeczki, Miała matka syna czy Żono moja, żono, czytając Harlequiny, Grishamy i Mastertony na przemian z Cosmopolitan, Życie na gorąco, Tina, Smacznie i zdrowo, Mój ogródek, e-Ochlokraci nie mają ochoty na kupowanie i czytanie książek z wysokiej półki. U nich na wysokiej półce, obok kompletów gier komputerowych i filmów pornograficznych stoi co najwyżej półlitrówka albo dwa zimne Lechy.

  Jakie społeczeństwo, taka jego kultura...





* Ciąg Dalszy Nastąpi!



Sławomir Majewski


















LISTY Z WIEDNIA


...listy pisał mój pradziadek Łukasz de Navarra do mojego dziadka Bazylego de Navarra. Tak, "spolszczony w pisowni" Bazyli Nawarro był moim dziadkiem ze strony Mamy. Dlatego na moim blogu.

  Moi przodkowie ze strony Mamy w XVI wieku zbiegli z Hiszpanii unikając w ten sposób żywego zainteresowania urzędników Świętego Officium...






Historia ma to do siebie, że obok zdarzeń mało lub niewiele znaczących, zawiera najcenniejsze elementy życia: historię naszego WCZORAJ będące wyznacznikiem naszego DZIŚ.

  Melchior Wańkowicz mawiał "Nie podaję ręki mężczyźnie, który nie umie podać nazwiska swojej prababki ze strony matki". Miał rację. Niszczy nas brak wiedzy o wczoraj. Lekceważenie genealogii, historii własnej rodziny i historii Polski. 

Może ten skromny a przecież - jakże ciekawy zestaw listów, poruszy w Czytelnikach strunę patriotyczną, powodując że sięgną do historii swojego rodu...



___________



LISTY DO WIEDNIA




Żołnierz I Pułku Ułanów Beliny - Bazyli Nawarro




05.06.1915r.

Na polskich ziemiach wylew wszystkich klęsk i boleści, zbrodni i cierpień… Pola w większej połowie nie obsiane, w stodołach pełno koni zaprzęgowych, które ściany pogryzły, cały Jędrzejów to obóz wojenny okrążony pozycją od strony Pińczowa, Motkowic, Brzegów, Złotnik, Małogoszcza, skąd prawie codziennie słychać huki armat, aż chata drży. (…) Pamiętajże o sobie, zaoszczędzaj pieniądze na czas jeszcze cięższy, jaki bez wątpienia nastąpi wszędzie. Jeżeli kiedy się poprawi dla ludzi w życiu, na to długo wypadnie czekać, bo zniszczenia powszechne. (…) Z przyczyny suchości spodziewamy się na przyszłość głodu. Brak koni zmusza biednych ludzi do dźwigania na sobie worków kartofli po kilka mil, z Sosnowca, Zawiercia na dwukołowych tragaczach ciągną kobiety kartofle lub po trosze zboża. Nabiału żadnego, mięsa żadnego, omasty żadnej, kaszy żadnej, grochu żadnego, nafty żadnej itp. Czego najbardziej bali się ludzie to ich wręcz spotkało. Zarobku żadnego nie ma oprócz robót publicznych z powinności, w jatkach pustki, masarni ani jednej, słoniny lub szmalcu ani funta, jarmarków nie bywa, podatki płacą przymusowo. (…) Całą zimę w naszej chacie były koszary wojskowe, w oborach, stajni, wozowni. Zboża z przyczyny suszy i zimna w maju liche, do tego zagraża im zniszczenie. W naszem gospodarstwie wszystko ze stodoły zabrali w snopach, oziminy mało zasiane, bo konie Prusacy zabrali na podwodę i przepadły z wozem, dwoje bydła także zabrali bezpłatnie. Jarego zboża nic nie zostawili, do siewu kupiło się tylko kilkanaście korcy jęczmienia, gdyż nic więcej nie można było kupić; na wieś po zboże jechać nie można było (nie dawali przepustek), a do miasta na jarmarki nie przywozili. Zasiany jęczmień późniejszy nie powschodził dotąd z przyczyny suchości. Ledwo utrzymała się dotąd para starych koni i jedna krowa, to jeść nie było co dawać – jedynie dawne (stare) plewy jęczmienne zostały. Żadnej słomy ani plew pszennych nie zostawili. Wszystkie zapasy materiału drzewianego, wszystkie deski rżnięte: sosnowe, dębowe, topolowe – popalili, drzwi od obór i stajni, wrota od stodół popalili, powały z obór, sąsieki ze spichrza, drabiny, brony – także popalili. Omłóciło się trochę żyta i pszenicy, to z mieszkania zabrali – zostało parę. (…) Jak możesz czytaj to bezgranicznie, gdyż brak piór, atramentu i papieru – jest nędza..


czerwiec 1915r.

Wpadłeś w szpony nieszczęścia piszesz... Cóż się stało z Tobą i jak Cię ratować? Zdrowie i rozum - skarby nieocenione, których strzedz potrzeba, bo pod tym względem siła ludzka niewiele pomoże.(…) U nas to samo, żniwa zaczynają się i zabór także, stodoła obdarta do okoła, do jakiej szkoda kłaść zboże, bo… Jesteśmy dotąd zdrowi, zmian w mieście na lepsze nie ma. (…) Kordona zabili na pewno w ataku 17 czerwca…

15.08.1915r.

Listy do Wiednia Pamiętaj bardzo o zdrowiu, boś filar rodziny. Zmartwienie nic nie pomoże, tylko zdrowie psuje. Jednak u nas dłużnicy mordują o pieniądze za młockarnię, za nieoddane zboże, za podatki; na to wszystko nie ma żadnej rady.

28.08.1915r.

Żyjemy z Miłosierdzia Opatrzności. Obecny los rodzonych – ciężka próba, lub zguba, bo cóż za nadzieja w katastrofie ogólnej? Tysiące rodzin powtarza „mój jedyny zginął”. Wszystkie wynalazki mają jedynie zastosowanie w niszczeniu. U nas polepszenia nie ma – brak ogólny – na gorsze się zanosi. Żniwa nędzne, w zniszczonej stodole pustki, w stajniach i oborach kloaka, w sadzie drzewinę konie obżarły, za podatek w mieszkaniu chcieli zrobić to samo, pola nie ma czem orać, nająć bardzo drogo – brak koni, brak wołów itp. (…) Tutaj w mieście nawet nadziei nie ma na polepszenie – mieszkańcy podziczeli, jeden drugiego potępia – inteligencyi brak… Zdawało się, że Jędrzejów stanie się lepszem miastem, choć prowincjonalnem, jednak podobniejsze dzisiaj do Wodzisławia – śmierdzi (…) brak instytucyi zachęcających do uszlachetnienia.


15 września 1915r., Jędrzejów Nowina, wtorek - słota na dworze...

Śpiewają „jeszcze Polska nie zginęła dopóki żyjemy”… ale wstrętny brak jedności – zabójczy duch rozdwojenia niweczy dobre usiłowania – ów rozbrat w rodzinach, rozbrat w społeczeństwie, rozłam w wierze, brak wytrwałości w postępowaniu naprzód, schorzały korzeń polskości, wada włóczęgostwa mnożą nędzę…


18.10.1915r.

Posłaliśmy trzy odkrytki z różnemi wiadomościami i prosiliśmy Cię, żebyś koniecznie ograniczał wydatki do minimum, wciąż oglądając się na przyszłość, bardzo mglistą dla niezamożnych bo i zamożni są obecnie w bardzo ciężkim położeniu. Cóż powiedzieć i zadłużonych i bez zapasu… !
U nas już po kopaniu kartofli, pozostaje dużo pola do orania, zrobiło się zimno, produkta spożywcze drożeją: funt słoniny lichej rubel, funt cukru 30 kopiejek, funt mięsa 45 kop., ryżu brak zupełny, funt soli 10 kop., kwaterka nafty 15 kop., para zwyczajnych butów 20 rubli itp. W Kielcach jeszcze drożej w Warszawie zaś korzec pszenicy 40 rub., korzec żyta 32 rub., garniec żyta jeden rubel, korzec jęczmienia 25 rub. Jakim sposobem przeżyć taką nędzę, ludzie drugi raz kopią kartofliska. W razie ciężkiej zimy nędza o wiele powiększy się… Trzeba kamiennej wytrwałości na przyszłość.


01.11. 1915r.

Ponieważ wspominasz w swojej odkrytce o tutejszym X., że będzie w Wiedniu osobiście, więc należy Cię ostrzec z góry, żebyś był bardzo ostrożnym, bo o pożyczkę pieniędzy będzie Cię zaczepiał we właściwy sposób, będzie Cię upewniał i chwalił się, iż zakłada duży sklep, że do Wiednia przyjechał po różne towary do sklepu itp. Radzimy Ci po przyjacielsku, żebyś nie pożyczał nic nikomu, bo okpili by Cię, obecny czas ciężki i warunki opłakane nie pozwalają na żaden kredyt, ani na żadne pożyczki. Chociaż znasz niby X. jednak teraz wierzyć mu nie można, gdyż przez ten rok nabył od kaprali masę wybiegów, nauczył się krętactwa, nie oszczędza nikogo bynajmniej, aby tylko skąd złapać pieniędzy, rodzonemu koledze nie darowałby… potrzeba Ci o tem wiedzieć, oraz pamiętać, że jutro wcale nie pewne, trudno przeczuć – przewidzieć której chwili i skąd się ustrzec dotkliwej niespodzianki. Tutaj nic bynajmniej nie dostaniesz bez pieniędzy nawet funta chleba, nikt nie pożyczy ani dwóch koron, do żadnej roboty nie przyjdzie, jeżeli prostakowi naprzód nie zapłacisz rubla dziennie…


02.12. 1915 r.


U nas w końcu Listopada zrobiła się ostra zima. Miastem bezpośrednio rządzi zamiast burmistrza Komisarz cywilny, polcyję stanowią żandarmi, w cerkwi ruskiej jest spichlerz na zboże. – cenzura – na wiosnę pewno paszy dla koni braknie. O ile u nas nędza śmierdząca, o tyle panoszą się kraje i prowincyje nie zdeptane od wojny, bo za bydło, trzodę, za zboże i siano, za wszelkie produkty żywnościowe biorą tysiące – miliony, a u nas o trochę słomy do spania trudno. Obecnie spisują ludzi do roboty od 18 lat do 50 obowiązkowo. (…) Ksiądz Stryj jest w Kielcach, także cierpi niedostatek, bo duchowieństwo nie ma dochodu. Zima zapadła połowę pole niepooranego – tegorocznej jesieni zrobili szkody w nędznych zbiorach co najmniej na sto przeszło rubli – cenzura – Cały mur w około ogrodów klasztornych zburzony zupełnie, w klasztorze teraz inny ksiądz proboszcz mieszka w głównym gmachu (…) Miejska inteligencja średnia dzisiaj bez wzięcia, bo wszystkie urzędy są wojskowe, urzędowy język niemiecki, wybitnych Polaków oprócz doktora Przypkowskiego, oficera z biura werbunkowego ochotników, komisarza cywilnego zawiadującego miastem, dozorcy lasów rządowych – prawie nie ma. Do Wiednia teraz przepustek nie wydają – szczególnie Żydom. (…) Wspominasz, że życzyłbyś sobie widzieć się z miłemi Tobie osobami z Jędrzejowa i z okolicy, ale cóż kiedy przy ciężkich warunkach zamiast ukontentowania i uciech człowiek najpewniej doznaje rozgoryczenia i żalu wreszcie smutku. (…) W mieście zamilkły wszelkie miejscowe zwyczaje, zostały zagłuszone następstwami wojny, napływem innych ludzi i musi wytworzyć się wśród mieszkańców miasta nowy sposób pożycia. Ważna zmiana na lepsze to wytępienie przeklętych złodziei i wspólników pobytowców. Za lepszego czasu przysychały wnętrzności do grzbietu i nasze imości – to cóż myśleć dzisiaj…

WOJNA





Jędrzejów - pierwsza bomba z aeroplanu


Nie chodziło się daleko na wojnę, gdyż takowa działa się na naszem polu, w naszem sadzie, w naszem mieszkaniu, wszędzie było pełno armat, amunicyi, aeroplanów, karabinów maszynowych, bomb, wojska wszelakiego trzech mocarstw, zatem co tutaj mogło pozostać, kiedy wody brakło zupełnie, sączyło się trochę kału, w mieszkaniu po sto ludzi nocowało, koni pełne miasto. Dziwnym sposobem, że budynki nie zgorzały – tylko stoją jako pomniki zniszczenia i nędzy, a mogliśmy być sto razy zabici, ale jeszcze żyjemy bezradni, nazywa się bez żadnej własności – cenzura – krzyżują się wszystkie trakty, chociaż wojska szły całemi polami i lasami, najgorzej niszczyli podwodziarze, jacy pieniądze na utrzymanie koni trwonili na inne wydatki, a konie żywili ludzkiem zbożem, tak np. 17 listopada zeszłego roku (dzień niedzielny i uroczystość Wszystkich Świętych) – cenzura – tak się działo wciąż, dopokąd nie zabrano do jednego snopa ze stodoły a potem z mieszkania zabrał inny – cenzura – pszenicy kupieckiej, za jaką musiałem oddać kupcowi 200 rubli, do żniwiarki dopłaty 100 koron, zadatku na młockarnię i kierat 110 rubli. Za podatki zaaresztowano fortepian, lustro, stół itd. Procent nie zapłacony za 5 kwartałów, długu za nie oddane zboże kupcom, za 25 korcy żyta po 15 rubli = 375 rubli, innemu kupcowi 200 rubli i procent, a nasze podatki trzeba płacić; do siewu wiosennego mamy jęczmień, owies trzeba kupować i wykę – do życia mamy kartofle, a wszelkie przyprawy i omastę stanowi sól galicyjska. Zboże snopami i wszystką słomę wynieśli na miasto do noclegów, bo szlachetna inteligencja komornicza z miasta wysyłała codziennie do nas żołnierzy po słomę z objaśnieniem: „Wojaku, tylko nie przynoście słomy, bo zatęchnięta, lecz przynoście snopki pszenicy i żyta”. Przychodzili i przyjeżdżali co dzień po świeże. Nap. przyszło czterech kaszewarów, tęgich zjadaczów mięsa, wzięli po pięć snopów jęczmienia i kazali iść za sobą po zapłatę do zugwirera na koniec Pińczowskiej ulicy; musiałem odejść stodoły i za nimi brnąć po błocie, zaszedłem do ich kotłów, gdzie każdy w rękach trzymał po knadze mięsa i dają mnie rozerwany na wpół papierek 2 korony, przy czem jedna połowa upadła i została. Na takich epizodach przeszła cała zima, konie [wojskowe] stały w stodołach, oborach i stajniach a my swoje konie dwa i jedną krowę trzymaliśmy w kuchni i żywiliśmy od połowy marca staremi plewami jęczmiennemi, przecież nie pożrą chaty. (…) Szczęściem że za zebrany groch niemłócony i owies w snopach dostaliśmy 600 koron, bo tem żyjemy dotąd i zapłaciło się trochę długów. Nie gniewaj się, jeśli znów prosimy Cię, żebyś oszczędzał zdrowia i pieniędzy o ile potrafisz temu podołać, bo rozumiesz, że nie trudno o gorzkie niespodzianki losu, a wtedy bez pieniędzy daleko ciężej. Przeczuwałem teraźniejszą nędzę i brzmią mi w uszach Twoje słowa – obraz nędzy i rozpaczy – jakie literalnie „de facto” otacza nas za całe życie pracy, kłopotów, niewygód, cierpień – bo jako tutejsza polska ziemia podeptana, tak i my do niej przydeptani i jeszcze tchniemy boleścią codziennej śmierci, chociaż jesteśmy nieśmiertelni granitowi – bo ileż razy Polak w rozpaczy z podłą nędzą w zapasy nie chodzi, iluż podłych nie znosił siepaczy, po których prądach boleści nie brodził, któryż z gwałtów nie był nam zadany, coby jadem nie zatruł serca – cenzura – Wieluż nie odbił ciosów śmiertelnych na wpół omdlały, lub któreż z boleści – cierpień piekielnych na nasze głowy się nie wylały… Taką drogą społeczeństwo polskie już dwa wieki brnie po szyję… Sprawiedliwość powszechna morderczy gwałt cierpi, chociaż Arcykrólowi Chrześcijańskiemu, Władcy Spokoju dana wszystka władza na Niebie i na ziemi. Te uczucia śmiertelne wylewają się bezwiednie, mimowolnie na zewnątrz ducha ztyranizowanego bezprawiem… (…)

Dla pogardy srożącej się katastrofy posłaliśmy Ci dwa kwiatki z tegoż klonu, jako pocałunki rodzicielskie – uściski dla Ciebie…


20.12. 1915r.

Chcieliśmy donieść Ci szczegółowo o tutejszym pożyciu w ogóle i napisaliśmy listy pełne, ale który z nich Cię doszedł i jak wyglądał… ciekawa sprawa… Jeden z nich był z kwiatami klonowymi rozmyślnie przesłanymi dla przyjemności; widocznie sporo z niego wykreślono, jako drażliwe wiadomości, wskutek czego mogłem być pociągnięty (…). Wypadałoby ów list potuszowany przy sposobności zobaczyć, aby wiedzieć jakie zdania były drażliwe (…). Obecnie w tym tygodniu wypada Wigilia… rozrzuceni jesteśmy…, zgnębieni jesteśmy…, cieszy nas jedynie Twoje sprawowanie się…gdyż rozumiemy, że wykwalifikujesz się na europejskiego obywatela z poglądem na świat i swoje pochodzenie, jako człowiek szanujący godność…, życie…, zdrowie swoje dla dobra religii praojców, dla dobra podeptanej Ojczyzny i dla podtrzymania nieszczęśliwej Rodziny (…).


WOJNA




Wiedeń, Bazyli Nawarro pośrodku górnego rzędu


28.06. 1916r.


Cieszy nas mocno twoje zrozumienie obowiązku względem bliźnich i Wszechstwórcy (…). W Jędrzejowie poprawiło się ku lepszemu – dosyć spokojnie. W Klasztorze przywrócono seminarjum nauczycielskie, Kościół klasztorny pokrywają nowym wierzchem i dachówką, ksiądz Stryj jeszcze tam mieszka. Jędrzejów liczy się miastem obwodowym, urodzaje w okolicy jak dotąd prawie dobre, ale od Pińczowa do Suchedniowa za Kielce duży grad zbił wszystko zupełnie, burza powywracała miejscami budynki po wsiach, w Kielcach potrzaskało prawie wszystkie okna, potłukło dachy, pobiło dziką zwierzynę tak, że mieszkańcy zniszczeni okropnie – boimy się bardzo, aby coś podobnego nie powtórzyło się obok nas. Pole nasze zasiane po czarną ziemię, na której wzniosłą się woda na wiosnę i trudno było poradzić z mokradłą. Pod hojnami dzierżawią pola w większej połowie gajowy, kowal i dróżnik, reszta ugoru uprawia się pod żyto i pszenicę – owies jakoś niebogaty pokazuje się – każą siać mak na olej, ale licho idzie (zasiane więcej od morga przy bizorędzkiej drodze), warzywa na ogrodzie ładne, mleko teraz mamy, zresztą jak dotąd znośnie (przymusowo) oprócz stodoły, jaką wichura chciała zburzyć. Źle ze stodołą i stajnią, z oborą, bo trudno restaurować… Byle jaka koszula kosztuje 8 rubli, liche buty 30 rubli, palto ponad sto rubli, a wszystko z lichego towaru, cukru brak, omasty brak (…). Jakiś czas nie było deszczu u nas, zrobiło się sucho, ale wczoraj 27 czerwca i w nocy spadł obfity deszcz, dużo w polach poprawi się głównie jare zboża i kartofle. W mieście wybudowali jatki dla sprzedaży mięsa na placu miejskim w Krzywem Kole, za urzędem gminnym (aby nie było jatek mięsnych między sklepami), zrobiono rozkład składki na miasto 30 tysięcy koron, przez co ucisną nie jednego. (…) Ponieważ na pewno jest w Wiedniu doskonałe obserwatorium astronomiczne, więc można by kupić duże mapy nieba gwiaździstego, dwie półkule – północna i południowa na tle błękitnem, potrzebne były by do nauki przyrodoznawstwa, czy można kupić takowe i za jaką cenę (takich map nie kupi jak w Berlinie, Paryżu, Lipsku). 

W naszym kraju z braku szkół wyższych, z braku muzeów, wystaw arcydzieł, braku odczytów naukowych, z braku gruntownych dzieł naukowych itp. nawet osoby pragnące wiedzy postarzeli się w ciemnocie umysłowej, mieszkając zaś w mieście dużem, jako u źródła nauki wypadałoby korzystać na każdym kroku i przy każdej sposobności ze skarbów nauki, aby nie zostać w tyle poza inteligencją (…). U nas mieli robić szacowanie szkód, ale dotąd nic nie zrobiono… Idą żniwa a robotników brak (…). Grześ przygotowuje się do egzaminu na maturę, a Staś przygotowuje się do egzaminu na nauczyciela, bo gospodarstwo potrzebuje nakładu a dochodu nie ma wcale…







.

poniedziałek, 24 lutego 2014

POWITANIE!





Miło mi powitać Przyjaciół, Znajomych i Nieznajomych Czytelników w nowym blogu, nowej szacie graficznej i z innymi, niż dotychczas możliwościami graficznymi. 
  Mam nadzieję, że nadal będziemy wymieniać poglądy, spostrzeżenia i uwagi na temat codziennego życia w naszej Ojczyźnie. Rozmawiać o wszystkim co dobre i piękne oraz co zbędne, przykre i wymagające zmian. A przede wszystkim, że będziemy dyskutować z szacunkiem o sztuce, literaturze, życiu kulturalnym i wszystkim, co piękne.

Serdecznie Pozdrawiam,

ev
.

LESZEK DŁUGOSZ. "POD BARANAMI


- TEN SZCZĘSNY CZAS...















W ostatnią niedzielę spotkała mnie wielka przyjemność. W znakomitym towarzystwie uczestniczyłam w promocji dawno oczekiwanej książki Leszka długosza – Piwnica pod Baranami , ten szczęsny czas. . . Oczywiście,towarzyszył temu koncert L. Długosza z najpiękniejszymi jego piosenkami.
Książka jest wydarzeniem artystycznym i literackim, każdy powinien ją mieć .Leszek w cudowny sposób dokumentując zdjęciami, anegdotami i listami, przywołał tamten klimat, tamtych ludzi, zrobił to w formie literackiego koncertu. Czyta się tę książkę jak tomik poezji i ciągle się do niej wraca. Jest to książka szczególnie dla tych, którzy mieli okazję uczestniczyć w tamtych nastrojach, w tamtych szalonych uniesieniach, które niósł program kabaretu. Leszek opisuje najlepszy czas Piwnicy, w którym występowała też Ewa Demarczyk a Miki Obłoński i inni byli piękni swoją młodością .
Spektakle zaczynały się z wielkim opóźnieniem, ale nikt z czekających nie narzekał, podekscytowany ucztą duchową która go czekała. Były to trudne czasy dla kabaretu, bo cały czas  cenzura komunistyczna czuwała, dlatego też trzeba było ją przechytrzyć, wówczas nie dostrzegali subtelnej ironii, wychwytywanej przez publiczność, reagującej salwami śmiechu z ówczesnej władzy.
W swojej książce Leszek wyraża pogląd, że MOC kabaretu skończyła się wraz ze śmiercią Dymnego i odejściem Ewy Demarczyk. Zgadzam się z tym, choć z miłości do ówczesnego Kabaretu, jego twórców i muzyków zaglądałam tam i w następnych latach, odchodząc po zakończeniu z coraz większym smutkiem.
Dobrze chociaż, że mam częsty kontakt z Leszkiem Długoszem. Zawsze wtedy siada do pianina i gra te swoje cudowne piosenki i pięknie improwizuje. Krakówek niszczy takiego artystę ale On - na szczęście - ma dużo przyjaciół jak on funkcjonujących w takiej samej przestrzeni.


Ev


PAN POETA - LESZEK DŁUGOSZ



czyli



Na rynku usiąść w Kazimierzu...”




Leszek Marek Długosz, urodzony 18 czerwca 1941 w Zaklikowie.
Pianista, kompozytor, pieśniarz, aktor, literat.
Jeden z największych polskich bardów.

___________

DZIEŃ W KOLORZE ŚLIWKOWYM

 

Po czerni jeżyny
Po liściu kaliny
- Jesień, jesień już
Po ciszy na stawie
Po krzyku żurawi
- Jesień, jesień już
Po astrach, po ostach
To widać, to proste że
- Jesień, jesień już
I po tym że wcześniej
Noc ciągnie ze zmierzchem
- Jesień, jesień już

(...)

- Ale co tam! przecież taka jesień złota
Nie jest zła!
- Ale co tam! Przecież taka jesień złota
Niechaj trwa...


___________________

Do żadnej partii nigdy nie należałem, nawet jako jedyny w klasie nie byłem w ZMP, nie wiem, jak mi się to udało. Do PiS też nie wstąpiłem, ale kiedy mnie poproszono, bym kandydował, to uznałem, że powinienem wesprzeć tę ideę, nawet będąc sceptyczny wobec ludzi, którzy tam są. Bo tamta strona wydawała mi się jeszcze gorsza.
Na wejściu w politykę niczego nie zyskałem, wręcz przeciwnie, straciłem i doskonale wiedziałem, co mnie czeka. Przecież wiem, gdzie i wśród kogo żyję. No i mam, co chciałem: zostałem wycięty, wyrzucono mnie z radia, nie znajdzie mnie pan w telewizji, na moje występy nikt nie dostanie dotacji, ale wziąłem to 
w rachubę
Po przegranych wyborach, 
1 listopada 2007 r., jak zwykle, zbierałem pieniądze do puszki na ratowanie Cmentarza Rakowickiego. Ale oprócz tych, którzy wrzucali, byli i tacy, którzy pluli pod nogi i zapowiadali 
z wściekłością, że po tym, co zrobiłem, nie dadzą mi ani grosza.”

Moim tworzywem jest zestaw ludzkich niepokojów, różnie wyrażających się w poszczególnych epokach i cywilizacjach. Są to rzeczy uniwersalne i ahistoryczne, znacznie mniej się starzejące. Piosenki, które śpiewałem dwadzieścia lat temu, doskonale się sprawdzają i dzisiaj. Czas ich nie obnażył - nie ma w nich doraźności, aluzyjności.”
Leszek Długosz





Leszek Długosz i Rynna Poetycka; Kraków, ulica Gołębia 3


_____________


Kazimierz 1; rysunek Jerzego Gnatowskiego

Mam przed sobą zbiór wspaniałych wierszy pod tytułem „Na rynku usiąść w Kazimierzu...” pióra Leszka Długosza. Książkę ilustrują niewiarygodnie chwytające za serce grafiki autorstwa Jerzego Gnatowskiego zmarłego w 2012 roku.




W Kazimierzu od Fary
Dźwięczą dźwięki gitary
Ach ta Vivaldiego drobnica
Płynie nawą wysoko
Złotych nutek ławica
Małe Concerto barocco


Tak, poezja Leszka Długosza... Poezja? Nie tylko poezja. A ten głos, ten Jego głos rozpoznawalny natychmiast, niepowtarzalny jak... coś niepowtarzalnego? Dzisiaj ani Wawel ani Lajkonik, ani nawet hejnał z Wieży nie są dla mnie symbolami Krakowa. Jest nim Leszek Długosz. Tak samo, jak ongi Ewa Demarczyk, na której bodaj pięciu koncertach w gdańskim Teatrze Wybrzeże we wczesnych latach 70-tych, pięć razy siedziałem zahipnotyzowany. 

Kraków, jedyne w Polsce miasto w którym czuję się jak w rodzinnym Gdańsku. Nie, nie tylko dla gotyku i zapachu starożytności Czcigodnego Miasta. Dla tych zaczarowanych klimatów ducha poezji, szczególnie śpiewanej, której nie masz nigdzie indziej w naszym ponurym od zapiekłych konfliktów kraju...

  Jak Rzym na Forum Romanum, Kraków oparty jest na unikalności swoich artystów. I nie mają się co spierać między sobą Warszawa, Wrocław i Lublin w kwestii, czy mogą konkurować z Krakowem w „temacie” poezji śpiewanej. Nie, nie mogą. Nigdy nie było tam arcydzieł ludzkich na miarę Ewy Demarczyk czy Marka Grechuty. I nie ma Leszka Długosza. 




Na rynku usiąść w Kazimierzu...” Usiądźcie sobie gdziekolwiek i posłuchajcie płyty, która do książeczki jest dołączona. Usiądźcie, posłuchajcie i poczytajcie pamiętając, że za kilkanaście lat po dzisiejszych politykach nie będzie śladu a strofy poezji Leszka Długosza pozostaną na zawsze...


Kazimierz 2; rysunek Jerzego Gnatowskiego


Zostałem wycięty, wyrzucono mnie z radia, nie znajdzie mnie pan w telewizji, na moje występy nikt nie dostanie dotacji”.

Czyli jak za najlepszych czasów rozpasanego komunistycznego Peerelu... A więc za tak wolną Polskę zginęli Ci, którym przy murze Stoczni Gdańskiej zafundowano  pomniczek z napisem  „Oddali życie, abyś ty mógł żyć godnie” ? Cóż, pogański to kraj, pogańskie w nim obyczaje...

Mnie nic a nic nie obchodzą polityczne przekonania Leszka Długosza. Ja mam odwrotnie. Więc nie obchodzą mnie Jego przekonania polityczne ani Jego poglądy na wycinanie lasów deszczowych czy ochronę nutrii. Mnie obchodzi Jego twórczość. Bowiem o wielkości artysty świadczy jego twórczość, nie przekonania. O wielkości artysty i miasta, w którym żyje i tworzy.  A czym jest Kraków bez ducha poezji Leszka Długosza? Miastem rozkosznie pijanych Angoli...

 
Poparafrazuję sobie nieco


Więc wołam: czyż nikt nie pamięta,
Że Długosz to druh jest nasz szczery?!
Kochajcie Długosza! Kochajcie, Krakusy!
KOCHAJCIE DO JASNEJ CHOLERY!


Sławomir Majewski









________



DYSKOGRAFIA

LP 1980 - "Leszek Długosz" - wyd. Muza
LP 1985 - "Leszek Długosz" - wyd. Muza
LP 1986 - "La poussiére de l'été" - wyd. Muza
LP 1988 - "Leszek Długosz" - wyd. Muza
CD 1993 - "The Best of.." - wyd. Polskie Nagrania
CD 1995 - "Leszek Długosz" - wyd. Quazar
CD 1998 - "W Czarnolesie" - wyd. Quazar
CD 2001 - "Także i ty - Złota kolekcja"
CD 2003 - "Dusza na ramieniu" - wyd. WL (wraz z tomikiem poezji)

TOMIKI POETYCKIE I ZBIORY POEZJI

Lekcje rytmiki 1973
Na własną rękę 1976
Lekkie popołudnie 1989
Gościnne pokoje Muzyki 1992
Z tego co jest 1996
Poezje Warszawa 2001 ISBN 83-7163-313-0
Dusza na ramieniu: Wiersze i piosenki 2002
Podróżne 2008

KSIĄŻKI

 .