poniedziałek, 31 marca 2014

Czekanie czekaniu nierówne. Józef Baran



Wczoraj, w komorze Drozdowice Kopalni Soli w Wieliczce, na głębokości 110 m pod ziemią poznałam  Józefa Barana. Znany, ceniony krakowski poeta. 

Poezja... lokomotywa kultury...







Lubię ten jego wiersz:


Jest PUSTE czekanie 
starego człowieka 
od okien do drzwi 
od drzwi 
do okien.

I niecierpliwe oczekiwanie 
zakochanych
na kolejne spotkanie
matki
na dziecko
dziecka na prezent

Nas 
na szczęśliwą wiadomość
która jest od urodzenia
do śmierci 
stale
w drodze 
bo wciąż 
wyślizguje się 
nam 
przez szczelinę 
między 
Marzeniem a Spełnieniem.


Moje 64 lat, moje 60 kg.wagi, ogarnia oraz większy przestrach, kiedy przymierzam się do tych kontynentów, planet, mgławic, zdumiewających ogromem galaktyk, nieprzeliczonych armii ludzkości, które istniały, istnieją i będą istnieć w przyszłości oraz do tych bezmiernych przestrzeni i przestrzeni czasowych, po których milowymi krokami przechadzali się historycy, astrolodzy, archeolodzy, paleontolodzy; do tych liczb z niezliczoną ilością zer, wyrażających moją nikłość, małoważność...

Józef Baran.



____________







Jak żyć, aby mieć dużo czasu? Seneka odpowiada na to tak :

"Dużo wolnego czasu mają tylko Ci, którzy poświęcają się filozofii. Zyskują te wszystkie lata, jakie upłynęły przed ich narodzeniem. Twórcy systemów filozoficznych utorowali nam drogę życia. I jeżeli tylko zapragniemy wyzwolić się, przez wielkość ducha, z ludzkiej ograniczoności, to otworzy się wielki, nieskończony obszar czasu, w którym będziemy mogli wędrować!"

Moja pełna na to zgoda. 

ev

piątek, 28 marca 2014

Teraz to wiem - geny!





Zawsze interesowały mnie pisma i traktaty filozofów greckich czy rzymskich. Doszukiwałam się u nich prawd życiowych i mądrości, które dotąd nie straciły na aktualności, w tym pełnym zła i sprzeczności świecie. W szkole też wybrałam łacinę. Przekonywały mnie swoją ciągłą trafnością lapidarne myśli 

"W każdym człowieku tkwi porcja głupoty, która z wiekiem się zmniejsza"
 Arystoteles

"Nie ma nic bardziej nieznośnego niż głupiec, któremu się powodzi"
Cyceron 

"Mądry jest nie ten, który martwi się z powodu niedostatku, lecz ten, który cieszy się z tego co ma; "Nie pragnij wiedzieć wszystkiego, abyś nie był we wszystkim nieukiem"
Demokryt





"Bezmyślnych uwalnia od smutku czas, mądrych logika"
Epikur 

"Bezmyślność jest chorobą duszy. Występuje w dwóch postaciach: manii i niewiedzy"
Platon

"Jedyne co wiem, jest to, że nic nie wiem"
 Sokrates



Śmierć Sokratesa


 Uzmysłowiłam sobie, że mam to po dziadku Dymitrze, który był pasjonatem greki i łaciny i związaną z nimi kulturą i sztuką. A przecież urodziłam się wiele lat po jego śmierci. Najwyraźniej to geny. Sądzę, że mojemu kochanemu dziadkowi sprawię trochę przyjemności, jeżeli teraz przemówię do niego w jego ukochanej łacinie. Ale... kto to teraz przetłumaczy ?

Inter causas malorum nostrorum est, quod vivimus ad exempla nec ratione omponimur, sed consuetudine abducimur. Quod, si pauci facerent, nollemus imitari, cum plures facere coeperunt quasi honestius sit, quia frequentius, sequimur. Et recti apud nos locum tenet error,ubi publius faktus est. 

Przesłanie wiąż aktualne!

ev

WAŻKA


 Petia Dubarewa

















 Tam gdzie wśród roślin bagiennych,
żaby wzruszają ramionami,
Drgnęło coś i przebudziło
Wierzchołki trzcin żółtawych .

I słońce w jego skrzydło wpięło
Najpromienniejsze  swe źrenice
i Żabi świat zdziwiony ZAMILKŁ
w sennym królestwie  zielonej skrętnicy.

Bagno uśpione w ciszy drgnęło
Rozkołysało wody ciepłe
Z dna jego wytrysła Nagła Radość
Szerokim wpisując się kręgiem

O, nawet w bagnisku wstrętnym 
Wśród liści butwiejących w wodzie 
I w mule żyje coś pięknego
I zaczynie żyć - w własnej urodzie,
Jeżeli TYLKO ktoś go dostrzeże i OBUDZI!



 Ilustracja za...


KEYWORDS TODAY:   Crimea

Bulgaria Unveils Monument of Legendary Poetess

Society » CULTURE | November 6, 2010, Saturday // 17:21| Views: 2055 | Comments: 0
  •  0
  • Google +0
  •  3
  • Send to Kindle
Bulgaria: Bulgaria Unveils Monument of Legendary Poetess Petya Dubarova (left) with poet Hristo Fotev a month before she committed suicide in 1979
- See more at: http://www.novinite.com/articles/121900/Bulgaria+Unveils+Monument+of+Legendary+Poetess#sthash.NT5n2k3V.dpuf





ev
.

środa, 26 marca 2014

Wspomnienia o moim dziadku Dymitrze










Mimo dwóch wojen światowych, migracji moich przodków z Kresów do Krakowa, w moich szufladach zachowało się dość dużo najcenniejszych pamiątek, także po moim drugim dziadku ojczystym - Dymitrze Czechowskim, który pochodził ze Śniatynia a studia (filologię klasyczną) ukończył w Czerniowcach. Wśród pamiątek po Nim są wspomnienia jego ucznia z Gimnazjum im. Marcina Kromera w Gorlicach, gdzie był dyrektorem w okresie od ukończenia I wojny Światowej do 1925 r tj. przez 7 lat..Wcześniej wykładał łacinę i grekę w Gimnazjum im. Sobieskiego w Krakowie.
Z książki „Kopiec Wspomnień” dowiedziałam się, do jakich to znakomitych domów krakowskich mój dziadek Dymitr chodził na kolacje, na przełomie XIX i XX wieku. Zaraz po studiach,dziadek podjął pracę nauczyciela w Wadowicach, gdzie wykładał również łacinę i grekę Jan Pawlica który wydał swoją córkę Wandę, za przystojnego, o pięknych zielonych oczach młodszego kolegę Dymitra. Niestety, w tych czasach bardzo trudnych dla Polaków, kobiety rodziły dzieci dość późno.
Mój tata skończył studia w Krakowie tuż przed II wojną światową i wojna a przede wszystkim konieczność ukrywania się przed Gestapo, nie pozwoliło mu założyć rodziny, co uczynił dopiero po wojnie. Stąd minęłam się w czasie z dziadkiem Dymitrem, który miał ośmioro dzieci starszych od mojego taty, dobrze wykształconych. Stracili życie w młodym wieku z powodu epidemii hiszpanki lub polegli w czasie I wojny światowej. Jak inaczej wyglądała by Polska, jak tragiczne losy były naszych przodków, jak zabory i wojny zniszczyły kwiat naszej inteligencji... To pozwoliło po II wojnie światowej dorwać się do władzy prymitywnym, prostackim, niewykształconym osobnikom, którzy w kazamatach piwnic UB potrafili dobijać szlachetnych Polaków, patriotów.
Dymitr Czechowski leży na cmentarzu w Gorlicach, tuż za jego pomnikiem - mogiła jego teścia - Jana Pawlicy. A teraz czas na wspomnienia ucznia o swoim nauczycielu. Widać klasę u obu. A jaki jest teraz stosunek uczniów do nauczycieli? A czy są jeszcze tacy nauczyciele jak mój dziadek, czy posiadają taką erudycję? Szkoda gadać...

ev

    _____________


    LICEUM IM. MARCINA KROMERA NA FOTOGRAFIACH









    .














    Fotografie pochodzą z tej strony
    .

    wtorek, 25 marca 2014

    Muzyka wpływa na uszlachetnienie obyczajów





    Arystoteles (384-322 p.n.e.) jeden z największych filozofów który stworzył podstawy rozwoju biologi, logiki, psychologii, poetyki, metafizyki, doceniał też rolę muzyki. Zaproszona, wybrałam się na koncert dyplomowy Izabeli Jutrzenka-Trzebiatowskiej, w klasie fortepianu w Akademii Muzycznej w Krakowie. Wykonała, moim zdaniem perfekcyjnie: Preludia  chorałowe J.S.Bacha, sonatę op.13 Ludwika van.Beethovena, Mazurki op.59 Fryderyka Chopina, Mazurki op.50 Karola Szymanowskiego, Mazurki z Zeszytu I Romana Maciejewskiego.Widziałam jak jej muzyka zapala płomień w sercu młodego człowieka wpatrującego się w nią...








       Czy jest  coś piękniejszego od muzyki? Wyraża wszystko to, co jest niewyrażalne, jest dopełnieniem natury... Jest dowodem na istnienie Boga, bo  w sercach budzi pragnienie dobra. Mnie wypełnia wszystkie przestrzenie życiowe, niczym nie zagracając... Żal mi ludzi którym muzyka jest obojętna, zbędna a nawet przeszkadzająca. Z takimi ludźmi nie miałabym wiele wspólnego.

    ev

    Stefan Żechowski; Marsz żałobny Chopina; rysunek






    .

    poniedziałek, 24 marca 2014

    Nieczuła niewzruszona twoja ekonomia, wiosno. .




















    Bez opóźnienia!
    - Ni chwili dłużej
    Co za wyliczenie?
    Ni pól oddechu
    Więcej nawet pół tchnienia?
    Czereśnio . . .
    - Świat u stóp twoich
    kiedy tak zakwitasz
    - Zostań
    Nie spiesz się, nie pędź
    Dzień, dwa, trzy jeszcze
    Teraz taka
    Gdyś jest olśnienie
    Jak u Norwida w mianowniku
    Śpiewaj jak Edith Piaf
    - Lessez moi, mon Dieu
    Dzień, dwa, trzy jeszcze?
    Świat, ludzkość wie
    Ja przetłumaczę
    Boże i świecie - unosić się
    Aż tak się pienić
    W jasnościach, w tych błękitach
    Bez opóźnienia, dnia prolongaty
    Zgodnie z preliminarzem
    - A tylko w ramach
    Odgórnie, kiedy sady kwitną ?
    Bezwzględna, jak nieczuła twoja ekonomia
    Wiosno
    Przeleciał szwadron pszczół
    Już przemkną motyl
    - To było już wesele?
    To już wszystko?
    Odpadamy
    ,Płatek, za płatkiem, całe flotylle
    czołem wprost o ziemię. . .
    Wietrze zapamiętaj
    Roznieś  mnie
    Ponad brzegami  czerwca lipca
    Wspomnienie przenieś
    Za niedosiężne urwiska sierpnia. .
    Póki się SAM NIE ROZWIEJESZ. .
    NIE UCICHNIESZ. . .
    - Nieczuła, niewzruszona twoja ekonomia
    WIOSNO
    - Immota  economia veris. . .

    Leszek Długosz

     *

    Piękny ten Leszka wiersz o naszym też przemijaniu, tak dotkliwie odczuwanym szczególnie wiosną... Żyjemy tak, jakbyśmy  mieli żyć wiecznie. Mądrzejsi o doświadczenie życiowe, zaczynamy prawdziwie żyć kiedy życie się kończy. Odkładamy plany życiowe na później, nie mając żadnej gwarancji przeżycia. Jak pisał Seneka, natura Czas przebywa biegiem, a my też kierując się rozumem, nie staramy się go pochwycić, zatrzymać, opóźnić i pozwalamy aby odchodził jako coś  zbędnego i możliwego do powetowania. Przez całe życie należy uczyć się żyć i przez całe życie należy się uczyć umierać. . . Oczekiwanie na jutro, marnujące dziś jest największym błędem człowieka. Żyj już, w tej CHWILI, wszystko co ma nadejść jest NIEPEWNE!!!..

    ev
    .

    piątek, 21 marca 2014

    Antyfona do Leszczyny... Leszek Długosz



    Dziś pierwszy dzień wiosny. Znów ma się te 16- ście lat, znów wszystko pachnie, zielenieje, pięknieje, kusi ... Wiosna, ona jedna nie zawiodła, przyszła w lekkich podmuchach wiatru, z naręczami fiołków, przylaszczek, krokusów, pierwiosnków.

    Już wychylają się z ziemi w koronach kwiatów hiacynty, tulipany i narcyzy ale najwcześniejszymi jej zwiastunami w moim ogrodzie, były zwisające różowe kwiaty leszczyny. I tu oddaję głos mojemu ukochanemu od lat poecie - Leszkowi Długoszowi






    ANTYFONA DO LESZCZYNY

    Leszek Długosz



    Bądź pozdrowiona Leszczyno Krucha
    Patronko pierwszej linii
    Najśmielsza rewolucjonistko
    Emisariuszko szalona
    Ty , która pierwsza . .
    - Gdy las w kagańcu zimy
    - Gdy śniegi kopne jeszcze w polach
    - Ty , która pierwsza - z nagą  chorągiewką kwiatów
    Na zwiad ruszasz.
    Bądź pozdrowiona
    - Topnieje serce na widok takiej wiary


    Wszystkim czytającym to życzę szybkiego zauroczenia Wiosną!

    ev
    .

    Głupota polityków nie boli



    Głupota polityków nie boli. Wielka szkoda. Winna być świdrująca, kłująca, obezwładniająca, wykluczająca. A tak znów doprowadzają do krawędzi wojny. Na Ukrainie agresja terytorialna Krymu dokonana, cała reszta świata bezradna, całkowite bankructwo skuteczności UE. Na wschodnich naszych graniach jest państwo głodujących ludzi, z którym nie rozliczyliśmy jeszcze  z  popełnionych na Polakach zbrodni. Na Ukrainie jest taki ogrom biedy i patologii, że trudno jej będzie nawet skutecznie pomóc..

    Premier Tusk  już nie rzuca się w ramiona Putina, tylko go w swoim stylu ,który mi się nigdy u niego nie podobał, atakuje. Działając w ten sposób podzielił Polaków na kilka nienawidzących się stron a teraz takim zachowaniem, przy układności polityków UE, prowokuje Putina do atakowania Polski. Bardzo mi żal osamotnionego narodu ukraińskiego, bo reakcja UE polegająca na "wymachiwaniu szabelką" tylko Rosję bawi a my wobec bezmyślności i braku przewidywania rządzących nami, jesteśmy tak bezradni i bezbronni wobec innych ,jak mały kotek wobec lwa.

    Wydawało się ,że po upadku komuny nadszedł  czas bezpieczeństwa , beztroski , demokracji , dobrobytu . Jak okazało się to było tylko pozorne, bo rządzący nami nie potrafili tego dokonać mimo sprzyjających okoliczności. Gdyby  czytali choć Senekę to by wiedzieli, że: Nawet w czasach zupełnej beztroski, powinniśmy się sposobić do przeciwności i hartować się na przeciwności losu. Żołnierz musztruje się w czasie pokoju, wznosi szańce,choć wróg nie zagraża męczy się próżnym wysiłkiem, aby umiał sprostać potrzebie.Jeśli chcesz, by ktoś nie płoszył się w niebezpieczeństwie - przedtem go ćwicz."

    • A co robił nasz rząd w ostatnich latach? Zlikwidował powszechną służbę wojskową a żołnierzy posadził za biurko, obciął wydatki na wojsko. Za to był w objęciach przyjaciela Putina .

    Ev

    .



      wtorek, 11 marca 2014

      Brunetki, blondynki - ja wszystkie was dziewczynki…




      Autor notki, ten w barwnej koszuli, z kolegą z grupy, 
      50 lat później na studenckim zjeździe koleżeńskim




      _______


      Dziś Dzień Kobiet, więc coś Wam w zaufaniu opowiem.

      Wychowany na Janie Kiepurze, o którym moja śp. Mama z wypiekami na policzkach potrafiła opowiadać godzinami, jak nie trudno się domyślić przez całe późniejsze życie nie stroniłem od płci słabej, szczególnie w latach studenckich, kiedy przez moją stancję przewinęło się…

      Jeśli w tej chwili którejś z Pań podskoczyło tętno, proszę się nie obawiać. Nikt nigdy się nie dowie, kto i kiedy odwiedzał to kultowe miejsce. A więc spoko! Przyrzekam, że nie puszczę pary z gęby nawet na japońskich torturach.

      Paradoksalnie, w ponurej dobie PRL-u, w ówczesnym Krakowie aż się roiło od miejsc, gdzie kwitło życie bynajmniej nie szare, lecz jak już nigdy później barwne i beztroskie, którego uroki nie ukrywam czerpałem pełnymi garściami.

      Jako student geologii biegły w kartografii, sporządziłem sobie w owym szczęsnym czasie mapkę co atrakcyjniejszych terenów łowieckich Krakowa, gdzie zaznaczyłem strefy o - z całym szacunkiem dla płci nadobnej - zróżnicowanym stopniu trudności odłowu.

      Strefy te podzieliłem na „łatwe”, gdzie gołąbki niejako same wpadały do gąbki; „trudne”, gdzie do osiągnięcia myśliwskiego sukcesu było już potrzebne pewne doświadczenie; oraz rejony „ambitne”, gdzie myślistwo było rodzajem wyzwania wymagającego od łowcy niezwyczajnej charyzmy, sztuki aktorskiej i nie byle jakiej fantazji.

      Strefa „łatwa” obejmowała tereny polowań stosunkowo mało ambitnych i nieprzynoszących powodu do dumy, ale za to szybkich i niezawodnie owocnych.

      Był to leżący o rzut beretem od mojej stancji teren miasteczka studenckiego - swoiste Safari, gdzie zwykły koczować niezliczone stada dziewcząt żądnych nie tylko wiedzy, które jak się to mówi same szły pod lufę.

      W tym żakowskim Eldorado było kilka klubów zwanych studenckimi. Akademia Górnicza miała przaśnego Karlika i swojskiego Gwarka, a Jagiellońska Wszechnica elitarną Nawojkę i ekskluzywny Eden. W tych obskurnych tancbudach, w potwornym zaduchu kłębiły się tłumy spragnionych wrażeń panienek, nie koniecznie studentek, a w tajemnicy wam wyznam, że najbardziej ponętne były doświadczone trzpiotki z pobliskiego internatu Szkoły Pielęgniarek. Słowem raj objawiony, skąd nie sposób wrócić z pustymi rękami.

      Jako że w owych klubach dopchanie się do baru graniczyło z cudem, po wytropieniu sarenki, a częstokroć łani, myśliwemu wystarczał w zasadzie jeden wolny taniec i dyskretne szepnięcie do ucha w stosownym momencie, iż nieopodal jest bardzo przytulne mieszkanko, gdzie bez tłoku i w pełnym komforcie można się miło schłodzić smakowitym drinkiem.

      Drugim, zdecydowanie trudniejszym terenem polowań były krakowskie „Jaszczury”, obok warszawskich „Hybrydów” najbardziej wówczas prestiżowy klub studencki w Polsce.

      Tam potencjalny myśliwy musiał już posiadać nietuzinkowe know how nabyte drogą empiryczną. Studentów można tam było policzyć na palcach, gdyż byli za biedni by przekupić bramkarzy pilnujących wejścia, w większości ubeków, a dzisiaj właścicieli ochroniarskich korporacji.

      Przeto na jaszczurowym parkiecie królowali wyłącznie faceci przy forsie. Byli to bombastyczni krezusi ówczesnego świata finansjery, w większości prywaciarze i handlarze walut, lecz również synalkowie dobrze ustawionych krakowskich notabli i pezetpeerowskich kacyków, nie licząc konfidentów, którzy byli wszędzie.

      Typ jaszczurowych „studentek” był dosyć szczególny. Były to bowiem dziewczyny najładniejsze w mieście i doskonale znające wartość swej urody, a więc pewne siebie, zmanierowane i cięte na kasę.

      A więc łowy były wyjątkowo trudne, a wyhaczenie panienki z Jaszczurów przynosiło wielką chwałę na studenckiej giełdzie. Niestety w tej Mekce rozpusty tradycyjne metody odłowu nie chwytały i trzeba było działać tak zwanym sposobem.

      W tych ekstremalnych warunkach wszedłem w kosztowny na studencką kieszeń układ biznesowy ze słynną jaszczurową babcią klozetową, która nota bene przeżyła kilkadziesiąt studenckich roczników dorobiwszy się wcale pokaźnej fortuny.

      Układ polegał na tym, że upatrzywszy sobie obiekt do odstrzału wskazywałem go babci, a ona za dychę, czekała cierpliwie aż wskazana w końcu do niej zajrzy. Wtedy chytra babulinka nawijała pannie, że dzisiaj w Jaszczurach baluje pewien dziany facet, który co dopiero powrócił Stanów. No i co tu dużo gadać, bajer z babcią klozetową był sztuczką nad wyraz skuteczną, przysparzającą wielu bezcennych trofeów.

      Trzecim, najbardziej ambitnym obszarem polowań były dostępne tylko dla wybranych lochy Piwnicy Pod Baranami.

      Tam, w każdy sobotni wieczór, gdy Piotr Skrzynecki już skończył oficjalną odsłonę programu granego dla krakowskich mieszczan i warszawskich snobów, już grubo po północy, kiedy przy barze ostawali się wyłącznie starannie oddestylowani waganci Królewskiego Miasta, Zbyszek Paleta wyciągał swoje czarodziejskie skrzypce a do fortepianu zasiadał arcymistrz Zygmunt Konieczny i rozpoczynał, dopiero wtenczas prawdziwe i trwające zawsze do białego rana cudowne piwniczne spektakle.

      Przy genialnej muzyce, jaką tylko pan Zygmunt umiał wyczarować śpiewały tam wówczas takie gwiazdy, jak Ewa Demarczyk, Mieczysław Święcicki, Halina Wyrodek, Marek Grechuta, Mirosław Obłoński, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Leszek Długosz, Anna Szałapak, Ewa Wnukowa, Ola Maurer… długo można by wymieniać.

      Moc wychylonych trunków, czar narkotycznej muzyki i siła wielkich nazwisk były tak ogromne, iż wielbicielkom owych kultowych artystów odlatywał rozum, co ze wstydem przyznaję, od czasu do czasu perfidnie wykorzystywałem.

      Bowiem do grona biesiadników, zrazu ostrożnie, lecz po każdym drinku śmielej dołączały coraz to nowe fanki piwnicznej bohemy. A była to nad wyraz egzotyczna rewia osobliwości, jakie można zobaczyć jedynie w Krakowie: postrzelonych aktorek, zmanierowanych modelek miejscowych Zakładów Futrzarskich, ekscentrycznych intelektualistek, wyzwolonych emancypantek i uduchowionych aspirantek z Klubu Inteligencji Katolickiej, a rzecz biorąc en mass dam ewidentnie nawiedzonych.

      A ja, jak rasowy traper spokojnie czekałem na kulminacyjny moment tej świętej balangi, kiedy podochocona krakowska bogini seksu Halina Wyrodek zaczynała śpiewać swym ochrypłym głosem odurzające piosenki do słów Poświatowskiej, a demoniczny Mieczysław Święcicki wyciskał łzy z dziewczęcych oczu romansami Wertyńskiego, które potrafił tak artykułować, iż jego wielbicielki traciły świadomość.

      To był moment kluczowy. Zaczynałem odłów, którego maestria polegała na tym, by upatrzoną dziewoję odurzoną oparem wielkiej Sztuki wyciągnąć jak najszybciej na świeże powietrze i podtrzymać w stanie odlotu rozumu, by do niej nie dotarło, iż jest prowadzona w stronę mojej stancji.

      Do tego był potrzebny najwyższej próby kunszt narracji i kwiecistej mowy, czego się wtenczas uczyłem od swojego koleżki, idola „Lata z Radiem” Bogdana Sobczuka, nie bez powodu zwanego złotoustym donżuanem.

      W tych ambitnych zalotach stosowałem przemiennie trzy niezawodne metody podrywu: - „na niegramotnego naukowca”; „na nieprzystępnego intelektualistę”; a w czasach nieco późniejszych, gdy KOR wchodził w modę, niezłe efekty dawała metoda – „na udręczonego dysydenta”.

      Po złowieniu panienki, a nierzadko pani trzeba jej było w miarę szybko czymś zaimponować. Do tego służyła mi wisząca przy przedwojennym tapczanie podręczna biblioteczka. Ten niezwykle istotny element osprzętu mojej stancji miał sprawiać wrażenie, że gospodarz przytulnej alkowy to nie jakiś tępy playboy, lecz wrażliwiec o intelekcie godnym statusu partnerki. Nota bene w dzisiejszych czasach ten sam trik stosują w reklamach dla kobiet pod hasłem „jesteś tego warta”.

      A czymże była owa biblioteczka? Ot kawałek półki z paroma książkami dobranymi podług najprostszych kryteriów. I tak, dla panien wrażliwych na piękno słowa miałem prozę Schulza, dla dam z lekka szalonych dzieła Bułhakowa, dla wyuzdanych szelm „Gargantuę i Pantagruela” Francois Rabelais i jeszcze kilka mniej wyrafinowanych tytułów, których się wstydzę zacytować.

      Jednakże najlepsze efekty dawał wielokrotnie przećwiczony numer z Braćmi Karamazow Fiodora Dostojewskiego, w którym to dziele rozczytywały się w tamtych czasach namiętnie przemądrzałe panny. Otóż, wybrałem z tej książki fragment trudnej prozy, monolog starca Zosimy, który słowo w słowo wykułem na pamięć. A gdy pyszałkowata panna brała prysznic sięgałem do biblioteczki by sobie naprędce powtórzyć wyuczony werset. Kiedy wracała pachnąca i świeża, ja po przebiegłym naprowadzeniu rozmowy na twórczość Dostojewskiego z uduchowioną miną recytowałem osłupiałej okularnicy słowo w słowo ową filozoficzną tyradę, co w niej wzbudzało taką adorację dla mojego książkowego wyrobienia, iż… tu urywam, bo jak mówił pewien klasyk „prawdziwy mężczyzna musi wiedzieć, kiedy skończyć”.

      Ech! Szalone szelmutki!
      Jakże jałowym musi być życie bez wspomnień!
      I tylko łza się w oku kręci!...

      Kończę, bo mi stygnie kawa.

      Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich bez wyjątku komentatorek mojego blogu,

      Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)

      .

      środa, 5 marca 2014

      DO MOSKALI







       Zygmunt Krasiński
      __________



      DO MOSKALI



      Wiem, dla mnie Sybir - powróz zgotowany. 
      Jeśli przed wami nie uniżę czoła, 
      gdy duch mój krnąbrny kornie nie zawoła 
      - Nie Bóg mi panem - lecz wyście mi pany. 
      Lecz dajcie mi spokój - bo ze mnie nie będzie sługa pokorny. 
      Z ojców mych się rodzę 
      - War krwi nie hańbą, 
      lecz śmiercią ochłodzę i sześć stóp ziemi znajdę sobie wszędzie. 
      Tam dom mój, ciasny - lecz pełen wolności, 
      lepszy niż zamki w których królujecie 
      - żaden z was do mnie nie przyjdzie tam w gości 
      - pierwszy raz będę bez was na tym świecie! 
      - Wolno wam mówić, żem dziwak - żem dumny. 
      Prawda, trzymają się mnie dziwne smaki, 
      od słońca z wami - wolę ciemność trumny 
      - od twarzy waszych - szkieletów robaki. 
      Jest iskra we mnie - której nikt nie zdusi 
      - Jest duma we mnie - której nikt nie skusi, 
      By pokłon panom widomym oddała 
      - Niech więc ginie nietknięta i cała!
      Gdybym was zdusić mógł w jednym objęciu
      I strącić wszystkich do jednej otchłani
      Chciałbym po waszym zostać wpiekłowzięciu
      I żyć na ziemi - dla mej drogiej Pani.
      Lecz Pani moja już na marach kona
      Próchna światełkiem tli jej oko śniade,
      Krucyfiks wzięła w ręce bardzo blade
      A trzy sztylety tkwią w głębi jej łona.
      Już nad tym łonem ja trzymam gromnicę
      Ostatnim błyskiem oświecam jej lice
      I liczę chwile, gdy umrze ma droga
      A ja z nią pójdę, gdzieś tam szukać Boga!
      Nie myście o mnie - proszę was, o wrogi!
      Daremna praca! Oszczędźcie jej sobie -
      Bo hańby nie chcę, a nie umię trwogi
      Na mnie pokusę trzeba znaleźć w grobie!.. .
      A gdy umarłych wy kusić zdołacie,
      I podlić serca pod krzyżem  cmentarzy -
      Wtedy  dopiero w mej podziemnej chacie -
      Ujrzycie podłość na mej trupiej twarzy !.
      Na was więc czekam - tak - gdy serce pęknie,
      Ale nie wprzódy - bo z mlekiem wyssałem
      Że was nie cierpieć - jest święcie i pięknie-
      I ta nienawiść mojej dobrem całem !
      Chyba ją sprzedam za polską koronę
      Za nic innego nawet za zasłonę,
      Co kryje posąg Boga nieznanego
      Wszechwiedzę Dobra i Wszechwiedzę Złego
      Nie chciałbym zostać błękitów aniołem
      I skrzydłem świat
      a panować z oddali
      Gdybym miał wprzódy bić przed wami czołem
      A wy nade mną z biczem pańskim stali!
      Tak żyłem żyjąc, tak, konając, zginę -
      Wiem, że ufacie w wielką przyszłość, w siłę
      Niech i tak będzie -Wam los, gdy przeminę,
      Da Świat ten cały - mnie jedną mogiłę!. . .
      C. D. N.


      ___________________

      Jest to fragment wiersza z pism Zygmunta Krasińskiego, tom III, wydanych w 1888r we Lwowie nakładem księgarni Gubrynowicza i Schmidta, przy placu katedralnym. Książka pochodziła z biblioteki mojego przodka a brata mojego pradziadka - Łukasza Navarry - X. Franciszka Navarry. Jest dla mnie cenną pamiątką i świadectwem wysokiej kultury moich przodków, w tych trudnych czasach pod zaborem rosyjskim.

      ev.


      wtorek, 4 marca 2014

      Rosyjskie zagrożenie . .

      Tytuły gazet krzyczą - Polska zostanie sama, Poddajcie się albo wojna, Rosja zaczęła manewry u granic Polski, Kryzys na Ukrainie może zaważyć na historii Polski, Ukraina prosi o pomoc w obronie jej integralności terytorialnej. . . Co się dzieje ? Była pierestrojka, upadek komunizmu, jest powszechna demokracja, a znów swobodnie i szybko odżywają mechanizmy które mogą doprowadzić do kolejnej wojny światowej. Ujawniają się analogie między Hitlerem a Putinem, Zbigniew Brzeziński mówi, że zajęcie Krymu może być tylko wstępem do zajęcia wschodniej Ukrainy i brak reakcji NATO doprowadzi do dalszej inwazji Rosji i może powtórzyć się scenariusz, tak jak po Monachium w 1938 r.

      Sytuacja stała się nieprzewidywalna. Dopiero teraz nasi politycy ocknęli się i nagle widzą konieczność modernizacji polskiej armii, podjęcia wysiłków aby Polska była niezależna energetycznie. Premier Tusk wreszcie dostrzegł, że gdyby doszło do trwałej destabilizacji Ukrainy, jej rozpadu, taka Ukraina stanowiłaby zagrożenie dla Polski i zagrożeniem konfliktem na wielką skalę. Tego się bał już w 2008 roku prezydent Lech Kaczyński, tak wyśmiewany wówczas przez Tuska i Komorowskiego .Ostrzegał przed tym scenariuszem groźnym dla świata także nasz papież Jan Paweł II w 1999 r. Mówił wtedy - aby zbudować nową Europę na trwałych fundamentach, nie można jedynie odwoływać się do interesów ekonomicznych, które czasowo łączą, kiedy indziej jednak dzielą, lecz trzeba się oprzeć na autentycznych wartościach, mających podstawę w prawie moralnym, wszczepionym w serce każdego człowieka. Gdyby Europa mylnie utożsamiała zasadę tolerancji i szacunku dla wszystkich z obojętnością etyczną i sceptycyzmem wobec nieodzownych wartości weszłaby na niezwykle niebezpieczną drogę, na której prędzej czy później pojawiłyby się pod nową postacią najbardziej przerażające widma z jej przeszłości.

      Niestety jak widać, przesłanie Jana Pawła II, nie znalazło zastosowania u polityków, dlatego przegrali ze swoja polityką a Polska i Europa znów staje przed przerażającą groźba wybuchu wojny światowej. 





       

      sobota, 1 marca 2014

      Trudno uwierzyć w Zło




      Patrzysz w oczy zimną pustką
      Ręce emanują chłodem
      Do wyższych celów zostały stworzone
      Mówisz?
      Bawisz się kolorem
      Twój Bóg i Jego Cień
      Kroczą razem w parze
      A za nimi ZMIERZCH

      Trudno uwierzyć w widomy brak duszy
      Duszy nie można zgubić
      Stracić
      Przegrać w karty
      Ani sprzedać diabłu
      Żyć bez niej nie sposób
      Otwórz oczy!

      Przed tobą stoją Wrota Piekieł. . .



      J. Krupińska Trzebiatowska