ur.
22 czerwca 1926 w Nowej Wilejce, zm. 7 stycznia 2015 w Warszawie –
polski prozaik, scenarzysta i reżyser.
_________________
JÓZEF
OLEKSY
ur.
22 czerwca 1946 w Nowym Sączu, zm. 9 stycznia 2015 w Warszawie) –
polski polityk. W okresie PRL działacz PZPR i pierwszy sekretarz
komitetu wojewódzkiego tej partii.
__________________________________________
ŻAŁOBA PRZYSTOI ELEKTRZE?
7
stycznia 2015 roku umiera pisarz i reżyser Tadeusz Konwicki, dwa dni później
– komunistyczny polityk - Józef Oleksy. Mądrość ludów głosi: O umarłych mów tylko
dobrze. Nie zamierzam źle mówić.
Z uwagą śledziłem
w telewizorze wszystko, co o Konwickim powiadali rozmaici. Rozmaitymi
nazywam rozmaitych ekspertów "od Konwickiego". Wśród nich wielu,
którzy przypisywali sobie zaszczyt bycia bardzo dobrymi znajomymi,
najlepszymi kolegami lub "odwiecznymi" przyjaciółmi Pisarza. Jak
wiadomo, gdy
umiera Człowiek Wielki, ilość jego totumfackich rozrasta się w
postępie geometrycznym. Niech im.
Więc - poza prawdziwymi Przyjaciółmi Konwickiego - rozmaici co
jakiś czas ukazywali na monitorach powleczone bagienną żałobą
lica. Nie, nie płakali, choć powinni. Jeden
wspomniał, że Konwicki wielki socrealista był. Był, powiada, u
początku. Drugi, że u początku Konwicki strzelał do
komunistów. Z karabinu. Trzeci kiwał głową, że jeszcze żyje a Tadek...
Inni rozmaici wspominali, jak Pan Konwicki - suchutki i maciupki jak świerszczyk szedł sobie ulicą Nowy Świat w Warszawie, bo u Czytelnika jadał w Doborowym Towarzystwie. I jak wracał do domu, gdy już podjadł. Nie wspomniano, że Constantin Costa-Gavras w 1993 roku wedle Konwickiego Malej Apokalipsy nakręcił film La Petite Apocalypse Dlaczego nie wspomniano – nie wspomniano.
Inni rozmaici wspominali, jak Pan Konwicki - suchutki i maciupki jak świerszczyk szedł sobie ulicą Nowy Świat w Warszawie, bo u Czytelnika jadał w Doborowym Towarzystwie. I jak wracał do domu, gdy już podjadł. Nie wspomniano, że Constantin Costa-Gavras w 1993 roku wedle Konwickiego Malej Apokalipsy nakręcił film La Petite Apocalypse Dlaczego nie wspomniano – nie wspomniano.
Mądrzej i więcej o Wielkim
Pisarzu powiedzieli m.in. Olgierd Łukaszewicz, Joanna Szczepkowska, Janusz
Głowacki i Andrzej Wajda. I może jeszcze kilkoro, ale tych jak raz nie słyszałem ni widziałem. Co nic nie znaczy.
Nazajutrz
z
telewizorów i odbiorników radiowych zionęło pustką po
Konwickimi i Jego twórczości. Pustkę „spikerzy”
wypełniali językowymi ojczyznami-polszczyznami rodem ze swoich
mateczników w jakichś ciemnych, grzybnych borach. Najchętniej
liczebnikami w rodzaju
szejset lub
pińcet, albo nowo-mową odróżniającą "słoiki" od Polaków: piniendzy, szłem i dokładnie.
Nazajutrz
po nazajutrzu w którym zapomniano Konwickiego, zrobiła się Dziura w
Niebie z której wieść gruchnęła straszliwa: Ojezu!
Umarł Józef Oleksy! Nie
pomnę nazwiska prezentera TVN, który gościom sproszonymi na
werbalną stypę, pytanie wiekopomne zadał
-
Umarł Józef Oleksy... Czy nie macie panowie wrażenia, że świat
powinien wstrzymać oddech?
Noż
kurwa - nie! Nie powinien wstrzymać oddechu po śmierci
polityka-Oleksego. Po śmierci Tadeusza Konwickiego, Wielkiego Twórcy
polskiej kultury - jak najbardziej! Ale zalewając się łzami
bobrowemi, prawie wszystkie polskojęzyczne stacje telewizyjne wiele dni wstrzymywały oddechy: swoje, nasze i świata. Aż do dnia
pogrzebu, kiedy to metropolita
gdański abp Sławoj Leszek Głódź o zmarłym wyraził się dobrze a nawet
jeszcze lepiej. Była orkiestra, sztandary, prezydenci zaprzeszli, obecni
oraz przyszli, ot - choćby w postaci Pani Magdaleny Ogórek. Towarzystwu
towarzyszyło potężne grono towarzyszy z byłej Mateczki-PZPR z Jerzym
Urbanem na czele. A było to dobre, jak powiada Pismo.
Jeden
z moich ulubieńców, Pan Andrzej Walter napisał na portalu pisarze.pl w
interesującym polemicznym artykule pt. Zakony, nieboskłony, stajnie i czerstwy chleb
„Kiedy
spacerowałem przez tydzień po Rzymie i co chwilę mogłem wejść
do księgarni, antykwariatu czy biblioteki stanęła mi przed oczami
nawet czeska Ostrawa, gdzie też jest wiele księgarń, albo Paryż,
albo Berlin … Wszędzie tam czyta się dużo więcej niż w Polsce.
Wszędzie tam rozumie się, że bez czytania narody giną. Tylko u
nas pozwala się na taki upadek czytelnictwa” (…) Wszędzie też
tam artysta jest przez społeczeństwo szanowany, ceniony i
hołubiony”
Powie ktoś, że gonię w
piętkę, skoro o Konwickim i Oleksym pisząc, raptem wskakuję na
polemicznego konika Andrzeja Waltera. Dalibóg, nie gonię w piętkę!
Albowiem, skoro „Wszędzie tam
czyta się dużo więcej niż w Polsce. Wszędzie tam rozumie się,
że bez czytania narody giną (…) skoro
„Wszędzie też tam artysta jest przez społeczeństwo szanowany,
ceniony i hołubiony”, to dlatego,
Czytelniku i Ty, cny Panie Andrzeju, iż śmierć komunistycznego
aparatczyka dla polskich mediów ważniejsza jest niźli zgon
Wielkiego Pisarza. I ważniejsza jest nie tyle dla mediów, ile dla
ogromnej masy Polaków, która od prawa do lewa dała wyraz swej
boleściwej boleści, zalewając się łzami w radio, telewizji, w
gazetach, na Facebook oraz Twitterze.
Kultura
była, jest i zawsze
będzie elitarna, bo przez elity dla elit jest tworzona. Rozumiem
rozpiętość i wieloznaczność słowa „kultura”. Więc ja o tej
intelektualnej, dla intelektualistów i ludzi szalenie mocno oczytanych.
Dla bywalców teatrów, oper, filharmonii, kin studyjnych, galerii sztuki.
Dla tych, którzy podczas
spektakli nie gwiżdżą na gwizdkach kiboli, nie
wyzywają aktorek od kurew i nie zrywają spektakli. Ja o tej, która nie dla chamów
i łyków w butach od Gucciego
z których słoma wyziera, tylko dla mających korzenie na kulturze,
literaturze i sztuce oparte. Nie o tej, dla ludzi o umysłowości
rodem z przedwojennego magla. Ja o kulturze dla tych, którym
serdecznie bliski jest Ajschylos, Herodot, Platon, Dante, Petrarka,
Lope De Vega, Stendhal, Dos Passos i James Joyce a obce i śmieszne -
seria Harlequin i Niewolnica Isaura
oraz przerozmaite, ucieszne
intelektualnie sitcomy i telenowele.
Doda ktoś, że upierdliwy być
potrafię. Ano, potrafię psiajego mać, potrafię! Na dowód czego
powtórzę „Wszędzie
tam (Rzym, Paryż, Berlin, Ostrawa –
przyp. moje) czyta się dużo więcej
niż w Polsce. Wszędzie tam rozumie się, że bez czytania narody
giną”
Drogi Panie Andrzeju!
W kraju, w którym chłopek
papryki hodujący staje się znakomitością polityczną, bo rzekł
„Jak żyć, panie premierze?” w on czas, gdy mu zerwało folię z
nieubezpieczonych paprykowych zagonów, w którym kosmita Kononowicz kandydujący na urzędy powiada ku uciesze gawiedzi „Chcę
zrobić dla naszego miasta Białegostoku następujące rzeczy. Zlikwidować
całkowicie dla młodzieży alkohol, papierosy i narkotyki. Usprawnić w
naszym Białymstoku komunikację miejską; miejską i dalekobieżną. Tak! Bo
nasza komunikacja jest bardzo, bardzo słaba, bardzo zła. Otworzyć
zakłady i miejsca pracy dla młodzieży i dla ludzi. Tak! I chcę bardzo,
bardzo to zrobić. Usprawnić w naszym mieście, w całym, na całym
Podlasiu, żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie
było niczego. Żeby starsi ludzie mogli przejść, bo nawet teraz dochodzi
do mnie – skargi, postulaty, apelują starsze ludzie, w podeszłym wieku,
że młodzież zaczepia. A ja się nie dziwię się, że młodzież starszych
ludzi zaczepia, napada, napadają i tak dalej. Bo młodzież nie ma pracy,
nie ma pracy! Zakłady nasze w Białymstoku są rozwalane, zanim zbudowane.
Zamiast usprawnić Białystok, żeby miejsca pracy, tak jak Fasty są
rozwalone, tak jak mleczarnie tu w Białymstoku, tak jak Spomasz w
Starosielcach. Tak jak…. i inne zakłady są rozwalane. I chcę też
wyprowadzić policje na ulice. Chcę wyprowadzić policje, żeby policja
pilnowała całego naszego porządku, bo od tego jest policja i straż
miejska. Od tego oni są! Od tego są oni! Od tego są. A w urzędzie u mie
miejskim będzie ład i porządek. Ni będzie biurokractwa, ni będzie
łachmactwa, tylko naprawdę ludzie będą. Zimową porą będą szykować
architekci plany budowy dróg, plany budowy dróg. Podkreślam jeszcze raz:
plany budowy dróg. A na wiosnę wyjdziemy z budową ulic i… ulic, bo
jakie mamy drogi? Jakie mamy? Co się stao się pod Jeżewem? Co się stao
się? A kierowcy też będą przez policję surowo karani, za alkohol, za
papierosy, za wszystko. I jeszcze też usprawnię granice w Kuźnicy i
Bobrownikach, że granica między Białorusią a nami będzie naprawdę,
naprawdę będzie granica, że ni będzie przemytu, ani papierosów, ani
narkotyków, ani alkoholu. ” , zaś
„patrioci” na pytanie czy będą
bronić Polski w przypadku ataku Rosji, odpowiadają
„A co mi ta Polska dała?”, w
takim kraju rządzi ochlokracja.
Melchior Wańkowicz słusznie powiadał Nie
podaję ręki mężczyźnie, który nie umie podać nazwiska swojej
prababki ze strony matki. Ja nazwisko swej prababki ze strony matki znam - Brzezińska herbu Gryf. I wiem, o czym traktują Upaniszady, Epos o Gilgameszu czy Kalevala, wiem bo czytałem.
Wiem,
co
napisał Isma'il ibn al-Kasim, co
seigneur de Brantôme, co Dos Passos, Norwid, Leśmian. Różewicz a
co Miłosz i Czerniawski. Bo umiem podać nazwisko mojej prababki ze
strony matki.
Jak długo w Polsce
będziemy mieć "demokrację" opartą na ochlokracji, tak długo Panie Andrzeju
„wszędzie tam” kultura będzie kwitnąć, zaś u nas –
zdychać.
Sławomir Majewski
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz