czego na pierwszy rzut oka
nie widziałem tak wyraźnie .
Kiedy zatrzymałem się pod dębem
niebo właśnie wyrosło w taką niebieskość
że palczaste liście stały się jeszcze bardziej
zielone.
Można było dostrzec jak oddychają głęboko
Słońce właśnie umknęło spod białej chmury
Wiedziałem,że oglądasz to ze mną
mojej duszy pozwoliłeś wychylić się
z chmury ciała.
Słyszałem Ciebie
było już po piętnastym maja
więc mogłeś być śpiewem słowika
Moja matka mówiła ,że do Krzemionki
[to taka góra
z dzieciństwa]słowik przychodził zawsze
piętnastego maja .
Wracając do drzew
myślę ,że są to Twoi aniołowie ziemscy
Zawsze kiedy spotykam drzewa
kiedy wśród nich biegnę
albo jestem
Zawsze wtedy czuję się bezpieczny
-napełniają mnie pokojem.
Wtedy wiem ,że jesteś blisko
czuję Twoją obecność
Pozwól mi odrzucić cień
Ty wiesz,że ten cień nie jest ciałem
jest ciężarem wbitym w moje myśli
Zatrzymuję się pod drzewami i nie potrafię zebrać myśli
są zbyt ciężkie
biegną przez piaski
Nie splatają się w jeden pień
Jestem tak blisko drzewa i tak daleko jednocześnie
przez chwilę dotknąłem Twoich myśli
Stały w polu z rozłożonymi gałęziami
oddychały nieskończonością .
Była w nich miłość powietrza i światła
Była w nich pokora wszechmocy
Jasność istnienia .
Piękna poezja Jana Strządały i piękne malarstwo Stanisława Mazusia wiele łączy . Oboje są znakomici w swojej twórczości ,wyjątkowi w swojej wrażliwości i duchowości .ev
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz