
tekst
biesiadny styczniowy
KOMORNIK
I KATEDRY
Nadsłuchuję
odgłosów walk o lotnisko w Doniecku. Zdjęcia przypominają
Stalingrad, Hiroszimę, Warszawę stycznia 1945. Europa,
siedemdziesiąt lat później. Czy tam na pewno Europa, czy gdzieś
między Warszawą a Donieckiem nie przebiega granica kontynentu?
Przypomina mi się
to, co pisał ksiądz Janusz St. Pasierb o kulturze jako micie
założycielskim Europy: „Europa zawsze była konstrukcją, dziełem
kultury. Naturalnie biorąc istnieje tylko Eurazja. Europa nie jest
wyodrębniona w sposób naturalny od Azji. Jej granice od Wschodu
wyznacza kultura. Europę zawsze trzeba było tworzyć i budować,
zapewniać jej ciągłość. I taka jest dziś: różnorodna aż do
niekształtności – to ją opisywał Wiktor Hugo pisząc o katedrze
– nigdy nie ukończona, dziedziczona i zadawana jak najtrudniejsza
lekcja nowym pokoleniom, pełna odrębności, aż do niepodobieństwa,
pomimo murów i drutów naszego stulecia, zawsze jakoś jedna”.
Wracam do wojny
na Wschodzie, do być albo zginąć Ukrainy. Ukraina jest zbyt
biedna, aby zasłonić się od wschodu betonem, stalą, potęgą.
Zbyt biedna na wielkie zbrojenia, skuteczny wywiad i kontrwywiad,
strażnice i płoty na granicy. USA kosztem miliardów usiłują
uszczelnić granicę z Meksykiem. Niezbyt skutecznie. Nie tak, to
jak?
Czy Ukrainie może
się udać inny sposób ocalenia bytu? Czy uda się – stworzenie
społeczeństwa o mocnej tożsamości, o wspólnych celach rozwoju,
spójnej sieci emocjonalnych powiązań, społeczeństwa solidarnie
potępiającego korupcję, przemoc, kłamstwo polityczne? Brzmi to
jak bajka o żelaznym wilku. Ta bajka z tamtych stron pochodzi.
Czy inność
Ukrainy może się zmieścić w cieniu gotyckich katedr Europy? A my,
czy mieścimy się jeszcze w tym cieniu?
Nie mam odpowiedzi
na to pytanie. Mam dość realistyczny pogląd na to, co udało się
nam, jak wiele się nie udało. A my mieliśmy lepszy punkt wyjścia,
lepszy moment dziejowy. Ze trzy pokolenia Polaków, w tym moje
pokolenie – mogło sobie mówić – dokonaliśmy niesłychanego
przewrotu, wygraliśmy bezkrwawe powstanie. Wróciliśmy z Eurazji w
cień katedr. Tak się przynajmniej czuliśmy do niedawna.
Teraz wojna jest
naszym sąsiadem. Teraz nie ma pewności, gdzie leży granica, nie ma
już tak wielkiej pewności, że formalna przynależność do Unii i
do NATO gwarantują nam na dłużej niezachwianą europejską
tożsamość. Tam, gdzie prawo ustępuje przed siłą, tam gdzie
rozsądek musi ukrywać się w gąszczu kłamstw, nie ma Europy, są
Dzikie Pola. (...)
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz