Andrzej Bursa, kiedyś, dawno
temu, jeden z moich ulubionych poetów. Przebywał krótko w
Krakowie – tyle na ile pozwoliło mu chore serce i bogowie, którzy
ulubieńcom nie pozwalają się długo kłopotać z istnieniem.
Urodził się w 1932, zmarł w 1957 roku. Pracował przez parę lat w
małopolskim „Dzienniku Polskim”, gdzie i ja – wiele lat
później – byłem zatrudniony na etacie i pisałem reportaże o
perspektywach „małego miasteczka”. Nie wiadomo jak potoczyłyby
się dalsze losy znakomicie zapowiadającego się poety, gdyby dane
mu było żyć długo, jak Różewiczowi czy Szymborskiej. Wiadomo,
że na starcie nie ustępował im talentem a kto wie, może
przerastał ostrością języka. Poetycki prowokator, buntownik,
swawolny Dyzio o bystrym, przenikliwym oku, ironicznym poczuciu
humoru, dużej złośliwości. Należał do poetów, którzy nie
mitologizują rzeczywistości a demitologizują, nie przyprawiają
wierszom skrzydełek, a obrywają je – uzasadnień można
doszukiwać się – jak już wspomniałem – nie tylko w jego
osobowości, ale i w stalinowskim socrealizmie, przedrzeźnianym
przez Bursę. W jego oryginalnych i przewrotnych pomysłach na
wiersze dominantą bywa prościutka, przejrzysta konstrukcja,
pozostająca na długo w pamięci. Przyznaję, że zgrzebna,
przyziemna poetyka Bursy zawsze mnie bardziej przekonywała niż
metaforyczna obłoczność także krótko żyjącego Baczyńskiego.
Piekielnie utalentowany. Mimo iż upłynęło wiele lat od jego
śmierci, te wiersze są nadal młode, żywe i na swój sposób
współczesne. Pokazywanie języka, sarkazm, złośliwość były,
jak już napomknąłem, reakcją na obowiązującą propagandę
sukcesu, która w twórczości opiewała czyny pogodnych
traktorzystek i przodowników pracy socjalistycznej. Nie sprowadzajmy
jednak buntowniczego i czasami – powiedzmy sobie bez ogródek –
szczeniackiego gestu młodego poety do antykomunizmu, bo byłoby to
wielkim uproszczeniem. Tak samo jak nie można interpretować
politycznie wierszy amerykańskiego Charlesa Bukowskiego, czy
polskiego Janka Rybowicza. Tacy się widocznie niedostosowani
urodzili. W poezji potrzebni są zarówno bezczelni Kuby
Rozpruwacze, jak i wzniośli poeci metafizyczni; jej uroda bierze się
z jej różnorodności i nieprzewidywalności.
Poezja nie może być oderwana od życia
Poezja ma służyć życiu
Gospodyni domowa powinna:
wytrzeć kurze
wynieść śmieci
wymieść spod łóżka
wytrzepać dywan
nakarmić dziecko
pójść po zakupy
podlać kwiatki
napalić w piecu
przyrządzić obiad
wymyć rondle
wypłukać szklanki
wyprać pieluchy
zaszyć spodnie
przyszyć guzik
zacerować skarpetki
zapisać wydatki
i jeszcze
zrobić
tysiąceinnychrzeczyok-
tórychniemamypo-
jęcia
a potem lektura wielkich romantyków
i lu-lu...
Casanova
Giuseppe Casanova
któremu tak zazdrościsz
nie był wcale bardzo bogaty
ani bardzo silny
a jego epoka
znała wielu mężczyzn równie pięknych
jak on
lub piękniejszych od niego
ale był grzeczny
tkliwy
rycerski
i zawsze zdobywał
chociaż czasem mógłby bez tego
dopiąć celu
więc o ile chcesz
tak jak on
zdobywaj serca kobiet
i nie zrażaj się trudnościami
zacznij od własnej żony
Święty Józef
Ze wszystkich świętych katolickich
najbardziej lubię Józefa
bo to nie był żaden masochista
ani inny zboczeniec
tylko fachowiec
zawsze z tą siekierą
bez siekiery chyba się czuł
jakby miał ramię kalekie
i chociaż ciężko mu było
wychowywał Dzieciaka
o którym wiedział
ze nie jest jego synem
tylko Boga
albo kogo innego
a jak uciekali przed policją
nocą
w sztafażu nieludzkiej architektury Ramzesów
(stąd chyba policjantów nazywają faraonami)
niósł Dziecko
i najcięższy koszyk
Dno piekła
Na dnie piekła
ludzie gotują kiszoną kapustę
i płodzą dzieci
mówią; piekielnie się zmęczyłem
lub: piekielny dzień miałem wczoraj
Mówią: muszę się wyrwać z tego piekła
i obmyślają ucieczkę na inny odcinek
po nowe nieznane przykrości
ostatecznie nikt im nie każe robić tego wszystkiego
a są zbyt doświadczeni
by wierzyć w możliwość przekroczenia kręgu
mogliby jak ci starcy
hodowani dość często w mieszkaniach
(przeciętnie na dwie klatki schodowe jeden starzec)
karmieni grysikiem
i podmywani gdy zajdzie potrzeba
trwać nieruchomo w proroczym geście
z dłońmi uniesionymi ku górze
ale po co
dokładne wydeptywanie dna piekła
uparte dążenie
z pełną świadomością jego bezcelowości
ach ileż to daje satysfakcji.
Na dnie piekła
ludzie gotują kiszoną kapustę
i płodzą dzieci
mówią; piekielnie się zmęczyłem
lub: piekielny dzień miałem wczoraj
Mówią: muszę się wyrwać z tego piekła
i obmyślają ucieczkę na inny odcinek
po nowe nieznane przykrości
ostatecznie nikt im nie każe robić tego wszystkiego
a są zbyt doświadczeni
by wierzyć w możliwość przekroczenia kręgu
mogliby jak ci starcy
hodowani dość często w mieszkaniach
(przeciętnie na dwie klatki schodowe jeden starzec)
karmieni grysikiem
i podmywani gdy zajdzie potrzeba
trwać nieruchomo w proroczym geście
z dłońmi uniesionymi ku górze
ale po co
dokładne wydeptywanie dna piekła
uparte dążenie
z pełną świadomością jego bezcelowości
ach ileż to daje satysfakcji.
Języki obce
Czy twój ojciec pali fajkę?
Tak mój ojciec pali fajkę
Yes, my father smokes the pipe
powtórz to zdanie
otworzy ci ono
o-
knonaświat
Gdy będziesz siedział na Broadwayu
w barze piękniejszym niż oczy szatana
spytają cię niezawodnie
czy twój ojciec pali fajkę
wtedy odpowiedz z uśmiechem
Yes, my father smokes pipe
Widzisz
jak to będzie cudownie
Kopniaki
Przyszedł rzeczowo żeby coś osiągnąć
ale już w pierwszych drzwiach kopniak
uśmiechnął się
kopniak wydał mu się dosyć dowcipny
spróbował znowu
kopniak
postanowił iść piętro wyżej
spadł znów na parter strącony kopniakiem
przywarował grzecznie w korytarzu
kopniak
kopniak w bramie
na ulicy znowu kopniak
więc zapragnął przynajmniej poetycznej śmierci
rzucił się pod samochód
i oberwał tęgiego kopniaka od szofera.
Miłość
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nieistniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówkami z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to ...aaa płacze nam ciągle i histeryzuje wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo niestety.
Modlitwa dziękczynna z
wymówką
Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to Panie
Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?
Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to Panie
Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?
Nadzieja
Jeżeli nam się uda to coś my zamierzyli
i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w
doniczkach
naszych kameralnych rozmów
i zaściankowych umysłów
rozświetlą szeroki widnokrąg
i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy
geniuszami
bo inni powiedzą to za nas
i aureole
tęczowe aureole
...ech szkoda gadać
Panowie jeżeli to się uda
To zalejemy się jak jasna cholera
Kasjer
Co on myśli ten facet
ten blady krętek
segregujący pieniądze
pomiędzy jednym a drugim kęsem bułki z kiełbasą
która jest wyrzeczeniem
na niekorzyść krawata
poprawiając krawat
kiedysiejsze wyrzeczenie bułki
krawat wyrzeczenie krzesło
palto niedzielne popołudnie
też wyrzeczenie
co on myśli
zwilżając palce jak higienistka
by sprawniej układać
stosy najwyższego piękna
najwyższego bo będącego tylko wyobraźnią
co on myśli
ten brzydal
urodzony dzięki wyrzeczeniu
i przez wyrzeczenie
rozmnażający się
segregując sztampowe staloryty
piękniejsze od Giocondy
co on myśli
jaka religia powstrzymuje go przed szaleństwem
Co on myśli ten facet
ten blady krętek
segregujący pieniądze
pomiędzy jednym a drugim kęsem bułki z kiełbasą
która jest wyrzeczeniem
na niekorzyść krawata
poprawiając krawat
kiedysiejsze wyrzeczenie bułki
krawat wyrzeczenie krzesło
palto niedzielne popołudnie
też wyrzeczenie
co on myśli
zwilżając palce jak higienistka
by sprawniej układać
stosy najwyższego piękna
najwyższego bo będącego tylko wyobraźnią
co on myśli
ten brzydal
urodzony dzięki wyrzeczeniu
i przez wyrzeczenie
rozmnażający się
segregując sztampowe staloryty
piękniejsze od Giocondy
co on myśli
jaka religia powstrzymuje go przed szaleństwem
Pantofelek
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie
Pedagogika
Z dziećmi trzeba surowo
Zamiast płaszcza łach
Ubierz łach
Zapnij łach
Szanuj łach
Ten łach to moja praca
Moje wyprute żyły
Ten łach
Moje stracone złudzenia
Moje niedoszłe posłannictwo
Moje złamane życie
Moja martwa perspektywa
Wszystko ten łach
Ubierz łach
Zapnij łach
Szanuj łach
Z dziećmi trzeba surowo
Zamiast płaszcza łach
Ubierz łach
Zapnij łach
Szanuj łach
Ten łach to moja praca
Moje wyprute żyły
Ten łach
Moje stracone złudzenia
Moje niedoszłe posłannictwo
Moje złamane życie
Moja martwa perspektywa
Wszystko ten łach
Ubierz łach
Zapnij łach
Szanuj łach
Poeta
Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
O 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
zapina rozporek
Wraca chrząka
i apiat'
cierpi za miliony
Sobota
Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość
możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywach rozwoju małych miasteczek
ale
.......mam w dupie małe miasteczka
.......mam w dupie małe miasteczka
.......mam w dupie małe miasteczka
Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość
możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywach rozwoju małych miasteczek
ale
.......mam w dupie małe miasteczka
.......mam w dupie małe miasteczka
.......mam w dupie małe miasteczka
Andrzej Bursa urodził się
21 marca 1932 r. w Krakowie, zmarł nagle 15 listopada 1957 r. Jego
matka, Maria z Kopycińskich, nauczycielka, pochodziła z
mieszczańskiej, katolickiej rodziny. Ojciec, Feliks, społecznik i
również nauczyciel, po II wojnie światowej zaangażował się w
działalność polityczną. Różnice światopoglądowe stały się
przyczyną rozwodu rodziców Bursy (1947), a komunistyczne poglądy
ojca – podłożem jego wieloletniego konfliktu z synem.
Podczas wojny Bursa
uczęszczał na tajne komplety. Regularną naukę rozpoczął w roku
1945 w V Gimnazjum i Liceum im. Jana Kochanowskiego w Krakowie. W
czerwcu 1950 przystąpił do matury. Nie zdał jej m.in. z powodów
politycznych i w końcu zaliczył maturę eksternistycznie w roku
1951. W lutym 1952 r. poślubił Ludwikę Szemioth. Wkrótce
przyszedł na świat ich syn Michał. Bursa zadebiutował 16 maja
1954 r. wierszem opublikowanym w „Życiu Literackim”. W tym samym
roku rozpoczął pracę dziennikarza (działów rolnego, reportażu i
kultury) w „Dzienniku Polskim”. Zajęcie to, znaczone
interwencjami cenzury, podjął wyłącznie dla pieniędzy (z
przyczyn materialnych przerwał w 1955 r. studia bułgarystyczne).
Przełomem w życiu Bursy był
rok 1956. Rozpoczął wtedy współpracę z teatrem Tadeusza Kantora
„Cricot 2” oraz kabaretem Piwnica Pod Barnami i aktywnie
uczestniczył w życiu literackim Krakowa. Jego poglądy
polityczne i poetyka wyklarowały się pod wpływem październikowej
„odwilży”. Istnieją spory co do tego, czy Bursa należał do
PZPR, czy był jedynie kandydatem – w każdym razie po Październiku
definitywnie zerwał z partią. Wykreślił się również z ksiąg
parafialnych deklarując swój ateizm.
Ostatnie miesiące życia
poety to czas niepowodzeń. Debiutancki tomik Kat bez maski został
odrzucony przez Wydawnictwo Literackie. Bursa zrezygnował z pracy w
„Dzienniku Polskim” po tym, jak redakcja opatrzyła drastycznymi
poprawkami cenzorskimi jego reportaż o Polakach wracających z ZSRR.
JÓZEF BARAN; POETIKON
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz