Znany
człowiek i mo(rz)że
Celebryt
albo celebryta, rodzaj żeński celebrytka – termin odnoszący się
do osoby często występującej w środkach masowego przekazu i
wzbudzającej ich zainteresowanie, bez względu na pełniony przez
niego (nią) zawód. Zgodnie z definicją sformułowaną przez
Daniela Boorstina w 1961 roku celebryt to osoba znana z tego, że …
jest znana. Ze względu na możliwość szerokiego oddziaływania
społecznego celebryci wykorzystywani są w działaniach reklamowych.
Tyle
w miarę zwięzła definicja … o znanych, że są znani. I co w
związku z tym? Andy Warhol powiedział już w 1968 roku, że w
przyszłości każdy będzie sławny przez 15 minut. Owo „15 minut
sławy” weszło do kanonu pojęć jako synonim nietrwałej i
ulotnej uwagi mediów i ich odbiorców. Całokształt treści z tym
związanej, dotyczy szeroko pojętego przemysłu rozrywkowego.
Najgorsze kiedy ów przemysł zastępuje ludziom: realne życie i
prawdziwe relacje z drugim człowiekiem oraz wchodzi przez to do
sfery autorytatywnej mentalności. Wtedy zaczyna być strasznie choć
początkowo wygląda na to, że jest tylko dziwnie.
Czy
nie w takim świecie zaczęliśmy egzystować?
Pytanie
wydaje się być łatwe do ogarnięcia, gdyż można na nie
odpowiedzieć tak: kto chce, w takim świecie egzystuje, kto nie chce
– nie musi. Czy aby jednak na pewno? Czy
nie dotyka nas wręcz zaraza celebrytyzmu pojawiająca się w sposób
od nas niezależny - a potem zacząwszy żyć własnym życiem, na
innym torze świadomości społecznej, kiedy znany
z tego, że jest znany
przesuwa się w tej świadomości do rangi złotoustego „autorytetu”
– zmienia w sposób podprogowy nasz sposób patrzenia na świat.
Tak się dzieje, siłą bezwładu, z osobami zanurzonymi w
tasiemcowe, serialowe brednie. Osoby te oddziaływają potem w
środowiskach pracy i codzienności na inne osoby i tak
rozprzestrzenia się ten łańcuszek mentalności ludzkiej
zredukowany do naśladownictwa.
Oczywiście
nie dotyczy to tylko seriali. Sposób prezentowania: wiadomości,
prognoz pogody, reality show czy nawet kabaretu powoduje zidiocenie
przyswajających tę papkę medialnego kiczu. Wielu z tych, którzy
mniej oglądają telewizję, sięga z kolei po „Życia na gorąco”
i inne tym podobne tytuły, których głównym celem jest niezdrowa
sensacyjka bądź plotkarstwo posunięte poza granice zdrowego
rozsądku. Choć o rozsądku tu w ogóle nie powinno być mowy.
Słowem magiel się kręci, produkując i zastępy celebrytów. „The
show must go on” jak śpiewał jeden z nieodżałowanych idoli
muzyki pop. Zmarł godnie, jak na takiego idola przystało, na AIDS.
Żył ostro. Carpe diem podniesione do kwadratu czyli „a kiedy
przyjdzie smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek”… Przykład
może mało wykwintny i w zasadzie z żalem to piszę, gdyż sam
muzykę tworzoną przez tego pana lubię, aczkolwiek … żył jak
żył, a my wszyscy o nim czytaliśmy. Przykład ten jest w zasadzie
również nieadekwatny, gdyż dziś metodologia ogłupiania poszła o
wiele dalej. Obniżyła pułapy z gwiazdy pop do gwiazd zza rogu
ulicy. Do gwiazdek z sąsiedztwa. Słowem magiel zawędrował „pod
strzechy”. Właściwie możemy zacząć … „od początku” i
napisać ponownie, jak kiedyś pod lipą … też traumatycznie
Wielkieś
mi uczyniła pustki w domu moim
Moja
droga Myślo,
tym zniknieniem swoim.
Pełno
nas, a jakoby nikogo nie było:
Jednym
niewinnym oglądaniem
tak
wiele ubyło …
A
gwiazdy, (czy) patrzą na nas? … Nie. To my patrzymy na (!)
gwiazdy. Nie mylić z patrzeniem w gwiazdy! A właściwie co to za
gwiazdy, na które patrzymy. Jedynie z nazwy – z afrontem dla
gwiazd.
Tylko
kto to dziś zrozumie i skojarzy? Ja zdaję sobie sprawę, że
czytający te słowa na portalu pisarze.pl mogą się zdziwić, lecz
intelektualiści, artyści, pisarze i poeci są niestety trochę
oderwani od realnego świata występującego w tak zwanym zwykłym,
szarym, codziennym życiu. Pewnych rzeczy nie widzą, albo widzieć
nie chcą, albo wręcz widzą – nie widząc.
Niestety
taka jest dziś kondycja intelektualna większej części tego
społeczeństwa, wśród którego przyszło nam żyć. To było
zaplanowane działanie potentatów medialnych o zasobach materialnych
przekraczających nasze wyobrażenie. Działali na korzyść
Wielkiego Kapitału, siłą rzeczy działając na własną korzyść,
gdyż to właśnie ów Kapitał się u nich za niebotyczne pieniądze
reklamuje, a my to wszystko kupujemy. Tak wygląda mechanizm zza
kurtyny. Uczynić z człowieka idiotę, który nie będzie się
zbytnio zastanawiał nad swoimi potrzebami. Wyrobić w nim rytuał
kupowania, konsumpcji i postawy – ciesz się życiem, spraw sobie
radość, przyjemność, przecież żyjesz tylko raz…
I
do tego właśnie są potrzebni celebryci. Mają być uświęconymi
pasterzami owego stada konsumentów. Mają kreować wzorce, narzucać
modele, przekonywać do postaw. Mają zastąpić autorytet. Mają
sami nim zostać, dla otumanionej trzódki.
Najgorzej
jednak kiedy zapędy na stanie się celebrytą (celebrytem czy też
celebrytką) zaczynają przejawiać: ludzie władzy, politycy,
wydawałoby się rzetelni dziennikarze czy też znani naukowcy,
pisarze albo nawet ludzie wyżyn sztuki – naprawdę
przestaje być śmiesznie…
Takich przypadków w polskiej rzeczywistości mamy mnóstwo. Nie
wyliczę ich z imienia i nazwiska, gdyż szkoda mi czasu na włóczenie
się po sądach. To marnowanie energii, gdyż Machina i tak nie
pojmie, że jest Machiną, a ludzie – jak dzieci we mgle – nie
zrozumieją.
Obserwuję
też pewien aspekt pozytywny tego stanu rzeczy. Coraz większej
liczbie osób ta jarmarczna rozrywka zaczyna się już nudzić.
Przejedli się. Zatruli i teraz szukają antidotum. Oby wybrali
mądrze, gdyż przeciez zawsze jest szansa się podnieść. Tu też
widzę naszą rolę. Nasze zadanie i wyzwanie. Pisać o tym. Mówić.
Zwracać uwagę. Nie zrażać się głosami sprzeciwu, czasem
podpartymi podstępnymi liberalno-demokratycznymi pseudoargumentami.
Bywają też argumenty z cyklu postęp i nowoczesność. Otóż –
kochani Czytelnicy – Prawda jest jedna. Stan nas Polaków,
genialnie od strony intelektualno-politycznej opisał tydzień temu
Tomek Sobieraj. Ten tekst może stanowić kontynuację Jego „Czy
Polacy to kury?” … Tak.
Polacy to kury. Spiłowano nam dzioby, ustawiono w równy szereg,
każdy dostał przed oczy nowoczesny LCD i hulaj dusza. Do karmienia.
Ubój będzie rytualny. Ale będzie. Zapewniam.
A
celebryci? Też się załapią na „Titanica”. Bilety już nabyli.
Te ekskluzywne. Najlepsze miejsca. Póki co bawią się w najlepsze
cudzym kosztem. Przemawiają z ambon, teatrów, lóż sejmowych czy
łóż uciech. Popisują się, pajacują, robią do nas miny,
wdzięczą się. Celebrują – tę swoją znaność
i popularność. Radują się, że wciąż jeszcze mogą.
Kiedy
przyjdzie rachunek za życie, okaże się całe morze spraw, olbrzymi
ich ocean, który przeleciał im przez palce. Trudno. Podpisane
cyrografy trzeba będzie zrealizować. Zastąpią ich nowi –
jeszcze młodsi piękniejsi.
Andrzej
Walter
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz