Moim bliskim przyjaciołom poświęcam.
"Nie odkładaj do jutra tego
co możesz zrobić dziś" .Św. Ekspedyt
Nie odkładajmy do jutra
Które nie dla wszystkich nadejdzie
Naszego wsparcia dla innych
Naszego z nimi bycia.
Nie odkładajmy do jutra spotkań
Uścisku rąk przytuleń
Ciepłych słów spojrzeń
Wspólnych chwil.
Nie odkładajmy do jutra miłości
Ale w niej wzrastajmy
Dzień po dniu
Dziś możesz uczynić piękniejsze
Dla tych którzy potrzebują
Twojej czułości .
Autor tego wiersza i wielu innych tomików, przez wiele lat mieszkał w USA .
wtorek, 30 grudnia 2014
poniedziałek, 29 grudnia 2014
DZIEWCZYNA Z DZIECKIEM
MALARSTWO DANUTY MAJEWSKIEJ
Dziewczyna z dzieckiem
akryle na płótnie; 100 x 70
Detal 1
Detal 2
*
Komentarz, jakim znawca sztuki i poezji,
organizator wieczorów literackich i wystaw malarskich
na Zamku Książąt Pomorskich
Pan Michał Kawecki ze Szczecina
opatrzył malarstwo Danuty Majewskiej
*
Komentarz, jakim znawca sztuki i poezji,
organizator wieczorów literackich i wystaw malarskich
na Zamku Książąt Pomorskich
Pan Michał Kawecki ze Szczecina
opatrzył malarstwo Danuty Majewskiej
*
ZBIGNIEW HERBERT
DAWNI MISTRZOWIE
Dawni Mistrzowie
obywali się bez imion
ich sygnaturą były
białe palce Madonny
albo różowe wieże
di citta sul mare
a także sceny z życia
della Beata Umilita
roztapiali się
w sogno
miracolso
crocifissione
znajdowali schronienie
pod powieką aniołów
za pagórkami obłoków
w gęstej trawie raju
tonęli bez reszty
w złotych nieboskłonach
bez krzyku przerażenia
bez wołania o pamięć
powierzchnię ich obrazów
są gładkie jak lustro
nie są to lustra dla nas
są to lustra wybranych
wzywam was Starzy Mistrzowie
w ciężkich chwilach zwątpienia
sprawcie niech spadnie ze mnie
wężowa łuska pychy
niech pozostanę głuchy
na pokuszenie sławy
wzywam was Dawni Mistrzowie
Malarzu Deszczu Manny
Malarzu Drzew Haftowanych
Malarzu Nawiedzenia
Malarzu Świętej Krwi
.
Malarstwo Danuty Majewskiej zachwyca mnie warsztatem starych mistrzów i jednoczesną współczesną prostotą .Ten obraz na pół świecki , na pół sakralny , może być jednocześnie obrazem Matki Boskiej z nowo narodzonym Dzieciątkiem Jezus w ubogiej oborze , a może też symbolizować miłość macierzyńską z jej jakże sugestywnie przedstawionym, bezinteresownym i bezwarunkowym oddaniem matki dla dziecka ..Miłować to znaczy być przy osobie którą się miłuje, chodzić z jej obrazem w oczach i w sercu , miłować to znaczy czuwać .Wszystko to można z tego obrazu odczytać..Sw.Jan Paweł II na spotkaniu z młodzieżą świata w dniu 18 czerwca 1983 r powiedział -"Powiedz mi jaka jest Twoja miłość -a powiem Ci ,kim jesteś'. Miłość, przedstawiona na tym obrazie, w geście matki pochylonej z największą troską i czułością nad dzieckiem ,uszlachetnia tę matkę i podnosi rangę tego malarstwa na wyżyny sztuki.DAWNI MISTRZOWIE
Dawni Mistrzowie
obywali się bez imion
ich sygnaturą były
białe palce Madonny
albo różowe wieże
di citta sul mare
a także sceny z życia
della Beata Umilita
roztapiali się
w sogno
miracolso
crocifissione
znajdowali schronienie
pod powieką aniołów
za pagórkami obłoków
w gęstej trawie raju
tonęli bez reszty
w złotych nieboskłonach
bez krzyku przerażenia
bez wołania o pamięć
powierzchnię ich obrazów
są gładkie jak lustro
nie są to lustra dla nas
są to lustra wybranych
wzywam was Starzy Mistrzowie
w ciężkich chwilach zwątpienia
sprawcie niech spadnie ze mnie
wężowa łuska pychy
niech pozostanę głuchy
na pokuszenie sławy
wzywam was Dawni Mistrzowie
Malarzu Deszczu Manny
Malarzu Drzew Haftowanych
Malarzu Nawiedzenia
Malarzu Świętej Krwi
.
niedziela, 28 grudnia 2014
Pan niektórym dał dar słowa. -. Jan Strządała.Z każdego miejsca na ziemi .
Z każdego miejsca na Ziemi .
Z każdego miejsca na Ziemi
jest blisko
do Ciebie
bo płatki śniegu
mają taką samą moc
pod każdą szerokością
jak kropelki mgły w Twoich oczach
zasłaniają to co złe
i topią się na mojej dłoni.
Wiatr je przyniósł z północy nad ranem
i zamknął w moim sercu
Jak pierwszy krzyk.
Kiedy wzeszło słońce
nad Archikatedrą Jana Chrzciciela
tańczyło na witrażu niebieskim
i mogłem przez morza i oceany
dotknąć słowem
jak światłem
najczulszych płatków róży
pomiędzy Twoimi słowami.
Gliwice-Atlantyk 26 XII 2014 .
Poeta Jan Strządała otrzymał od Pana Boga wyjątkowy dar słowa .Służy tym darem także Bogu.Nas nimi wzrusza , cieszy , otwiera nowe przestrzenie . Posługuje się pięknymi metaforami które przybliżają to, co nam chce przekazać. Obecnie słowa coraz mniej znaczą "Na początku było Słowo " teraz jest powszechny frazes.Ale tylko niektórzy lubią poezję .ev .
Niektórzy lubią poezję -Wisława Szymborska .
Niektórzy-
czyli nie wszyscy.
Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość.
Nie licząc szkół , gdzie się musi ,
i samych poetów
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.
Lubią-
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski,
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim ,
lubi się głaskać psa..
Poezję -
tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
jak zbawiennej poręczy .
Poezja , dzięki niej, to co wydaje się takie normalne , otrzymuje walor wyjątkowości .Poeta Jan Strządała ,w swej wędrówce po ludzkiej egzystencji często spotyka Boga, gdzie jego rola zostaje coraz bardziej zmarginalizowana i wyrugowana przez relatywizm moralny.Podziwiam go i darzę szacunkiem za to odważne i tak obecnie niemodne, manifestowanie swojej wiary.ev
wtorek, 23 grudnia 2014
Grudniowy przypływ. Leszek Długosz
Grudniowy przypływ serdeczności
Świątecznych kartek znowu fala
Cumuje tuż przy mostku
-przy nabrzeżu serca
Z bliska
Z daleka
Meldują się Imiona
-Dzwony dzieciństwa zwołują
Ocalałych w pamięci
-Z nie istniejących domów
Wracają głosy i światła
-Skrzy się kolęda
Klękają zwierzęta
Pachnie łuska ryby i jedlina
-Opłatek dzieli nam się wokół stołu.
I nic,
-Wszystko to ni i na nic
-Rozjarzy się i zgaśnie
Zostanie papier
{Okazjonalny popis poligrafii}
I z Niby Świąt
Zostanie martwy sztafaż
-Tyle. . .
Jeżeli w nas-nie wspominanej
Nie tej co abstrakcyjnie-k i e d y ś, j u t r o
Przyjdzie
Jeżeli w nas
Miłości żywej by nie było. .
I o tym , pośród nocnej ciszy
Dzwonią dzwony
I Bóg przychodzi
W gruncie rzeczy po to?-Myślę
Boże Narodzenie 2014 roku a iluzja wartości jakie niesie obecna cywilizacja.
Święta Bożego Narodzenia 2014 r.
Niech przebiegają z całą ICH piękną i uświęconą tradycją .
Niech będą spokojne ,rozświetlone i pełne pogodnej muzyki kolęd dla każdego.
Niech dla każdego będą miały charakter cudownie metafizyczny.
Niech nie są tylko folklorem , płaskim obyczajem , od którego się ucieka ,
którego się nie lubi ,który ma tylko fizyczny wymiar specyficznego jedzenia
oraz mało przydatnych prezentów , dla których zapomina się ,że przyczyną i źródłem radości ze Świąt jest
Jezus Chrystus, który wniósł w nasze życie możliwość dokonywania wolnych i odpowiedzialnych wyborów
które przynoszą radość i szczęście , który jest w każdym człowieku który czyni dobro i jest dobry- Wiarą , Nadzieją i Miłością.
W obecnym świecie , tak pełnym szybko narastającego zła , kryzysu wartości i braku nadziei , kryzysu tożsamości , gdzie proponuje się wizję życia opartego tylko na dobrobycie materialnym , która nie jest w stanie wskazać sensu istnienia ani podstawowych wartości , tym bardziej aby bronić świat od tych zagrożeń , od ideologii gender , zniżąjących ludzi do poziomu zwierząt- tylko konsumujących i kopulujących, konieczna jest jeszcze większa wiara i dobra wola ludzi to widzących..Trzeba zmieniać świat na lepszy ,nie można dopuszczać do jego zwyrodnienia , bo przyszłe pokolenia nam tego nie wybaczą .Mimo kataklizmów wojennych ,wciąż działają na świecie silne mechanizmy zła, windujące na najwyższe stanowiska w państwach ludzi o mentalności Hitlera czy Stalina Mechanizmy te zaczynają działać od zanegowania istnienia Boga, kiedy to wydaje się ,że wszystko jest dozwolone , pełna wolność . Nie dostrzegają ,że wytwarza się tylko wielki chaos, w którym nie można już odróżnić dobra od zła , a nawet zło nazywa się dobrem.To już się dzieje przez propagowanie także i u nas ,w Polsce, przez rząd polityki, socjologii , psychologii ateistycznej , deprecjonującej dotychczasową etykę , moralność i wartości w dotychczasowym rozumieniu .ev
Jan Strządała .Masz na imię drzewo.
Stoisz w ciszy swojego lasu
ramionami obejmujesz powietrze
z uśmiechem
niewidzialnych ust
uwalniasz tlen od atomów węgla
śpiewasz wiatrem
i szeleścisz niebem
Jesteś aniołem zielonym
tylko nocne ptaki
znają tajemnice wędrówek
po brzegach milczenia
w stronę światła
odwiedzasz wtedy
swoje miejsca
leśne polany
żeby choć na chwilę zobaczyć
kawałek wolności
odległość
światło drogi
Przed świtem wracasz
deszcz delikatnie całuje twoje liście
niebo tańczy
w twojej koronie
Widzę twoje myśli
roześmiane w milionach igieł i gałązek
Betlejemska Gwiazda
płonie .
Warszawa -Gliwice 15 XII 2014 r.
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Z ziemi do Nieba. . . Magnificat.
Uwielbiaj Pana,duszo ,za ciche przeczucie ,
za wiosnę rozśpiewaną gotycką tęsknotą,
za młodość gorejącą-puchar winnych uciech,
za jesień smutnym ściernią podobną i wrzosom.
Za poezję Go uwielb-za radość i boleść!
-Radość władania ziemią,błękitem i złotem,
że się we słowa wciela rozkosz,żar pokoleń,
że zbierasz tę dojrzałość leżącą pokotem.
Ból- to smutek wieczorny tych niewypowiedzeń,
gdy ogarnie nas piękno falistą ekstazą ,
Bóg się ku harfie skłania-lecz na skalnej miedzy
promień się łamie-mocy nie staje wyrazom.
Słów nie staje.I jestem jak strącony anioł -
-posąg na kamienisku , marmurze cokołu:
aleś tęsknot tchnął w posąg i w strzelistość ramion,
że się zrywa ,że pragnie -Z tych jestem aniołów.
Mała dawka filozofii czyni z człowieka ateistę , duża zwraca go ku Bogu .Francis Bacon
za wiosnę rozśpiewaną gotycką tęsknotą,
za młodość gorejącą-puchar winnych uciech,
za jesień smutnym ściernią podobną i wrzosom.
Za poezję Go uwielb-za radość i boleść!
-Radość władania ziemią,błękitem i złotem,
że się we słowa wciela rozkosz,żar pokoleń,
że zbierasz tę dojrzałość leżącą pokotem.
Ból- to smutek wieczorny tych niewypowiedzeń,
gdy ogarnie nas piękno falistą ekstazą ,
Bóg się ku harfie skłania-lecz na skalnej miedzy
promień się łamie-mocy nie staje wyrazom.
Słów nie staje.I jestem jak strącony anioł -
-posąg na kamienisku , marmurze cokołu:
aleś tęsknot tchnął w posąg i w strzelistość ramion,
że się zrywa ,że pragnie -Z tych jestem aniołów.
Mała dawka filozofii czyni z człowieka ateistę , duża zwraca go ku Bogu .Francis Bacon
niedziela, 14 grudnia 2014
Nie mów mi. Jan Strządała
Nie mów mi
że jej nie kochasz
namów na ostatnią podróż
na Kresy
których nie ma
do serca
co Wisłą płynie
od gór przez Kraków
do morza
a źródła jej śpiewają
że nie zginęła jeszcze
na Miłość
która splamiona
do Gdańska
gdzie pordzewiałe krzyże
modlą się w ciszy żelaznej
tak przerażone jak szczątki
biało czerwone
pod baldachimem "cara"
i kłamstwa
od morza do morza.
pod baldachimem "cara"
i kłamstwa
od morza do morza.
Gliwice 7 grudnia 2014r
Prawda jest trudna i czasami przykra -ale konieczna ..Kłamstwo jest wygodne i czasami miłe- ale jego skutki są czasami przerażające..Kto nie chce znać prawdy jest głupcem.Ale ten kto zna prawdę i nie chce ją ujawnić jest zbrodniarzem , poplecznikiem kłamstwa.Kłamstwo rozpowszechnia się szybciej i jest łatwiej przyswajalne niż prawda. Często ludzie kłamią , bo boją się uduszenia prawdą.Prawda niestety nie zawsze wychodzi na jaw , ale tym bardziej ,o nią trzeba walczyć .ev
sobota, 13 grudnia 2014
MOJE GRUDNIE 1970 - 1981
Słowa:
Krzysztof
Dowgiałło
Muzyka:
Mieczysław Cholewa
Chłopcy
z Grabówka, chłopcy z Chyloni,
Dzisiaj
milicja użyła broni,
Dzielnieśmy
stali i celnie rzucali.
Janek
Wiśniewski padł.
Na
drzwiach ponieśli go Świętojańską
Naprzeciw
glinom, naprzeciw tankom.
Chłopcy
stoczniowcy, pomścijcie druha,
Janek
Wiśniewski padł.
Huczą
petardy, ścielą się gazy,
Na
robotników sypią się razy,
Padają
dzieci, starcy, kobiety,
Janek
Wiśniewski padł.
Jeden
zraniony, drugi zabity,
Krwi
się zachciało słupskim bandytom,
To
partia strzela do robotników,
Janek
Wiśniewski padł.
Krwawy
Kociołek to kat Trójmiasta,
Przez
niego giną dzieci, niewiasty.
Poczekaj,
draniu, my cię dostaniem,
Janek
Wiśniewski padł.
Stoczniowcy
Gdyni, stoczniowcy Gdańska,
Idźcie
do domu, skończona walka,
Świat
się dowiedział, nic nie powiedział,
Janek
Wiśniewski padł.
Nie
płaczcie matki, to nie na darmo
Nad
stocznią sztandar z czarną kokardą
Za
chleb i wolność, za nową Polskę
Janek
Wiśniewski padł!
Gdańsk.
Mam
16 lat. Od pierwszych chwil uczestniczę w
marszach protestu. Stocznia, Politechnika, siedziba Polskiego Radio.
Wieczorem walki na ulicach. Pierwsze stracie na wysokości dworca
głównego PKP. Potem na Rondzie Hucisko i wokół pomnika Jana III
Sobieskiego. Gaz łzawiący
dusi. Huczą petardy, ścielą się gazy,.. Na
wszystko jest sposób, na gaz też: szmatka nasycona
rozpuszczoną w ciepłej wodzie sodą. Przecierasz oczy i od razu
widzisz wszystko.
Widzę wszystko:
zabijanych, zabitych i zabijających. Padają dzieci, starcy,
kobiety... Płoną
partyjne budynki, płoną sklepy, płoną samochody; nie wodą lecz ogniem strzelają płonące wozy bojowe Straży Pożarnej.
Czarny salceson i blok
kaszanki czarnej rozgniatane butem stoczniowca.
- To dla nas, bracia!
To my mamy żreć! A towarzysze jedzą kawior!
Padają
dzieci, starcy, kobiety... Ulice Szeroka, Kowalska, Podwale
Staromiejskie, Targ Drzewny. Strzelają słupscy bandyci i bandyci ze
Szczytna. Z wolnej ręki, mierzą dokładnie. Czarne skórzane
płaszcze, stalowe kaski.
KW PZPR: widzę
masakrowanego milicjanta. Chwilę wcześniej, płacząc na balkoniku
darł legitymację służbową, darł kurtkę mundurową, rzucił ją
na tłum, kajał się, wyszedł... Butelką wina w głowę, kopniaki,
razy pięściami; pada skrwawiony.
Nad gmachem łomocze
helikopter. Padają strzały, tłum się rozpierzcha. Jakiś generał
chce ustawić haubice na wzgórzach i rozstrzelać miasto. Moje
miasto! Nocą z rykiem wjeżdżają czołgi. Skry się sypią z
bruku. Gdańsk płonie, spływa krwią. Dies Irae...
W Gdyni wydano rozkaz
przesunięcia czołgów w kierunku tysięcy stoczniowców, idących
do pracy stalowym wiaduktem od stacji SKM. Gdyby nie ten rozkaz,
przez bramę weszliby do Stoczni, do pracy a tak - „szli, by
atakować czołgi”
Świat
się dowiedział, nic nie powiedział,
Janek
Wiśniewski padł...
_________________________
Szczecin. Mam
26 lat. Od 12 grudnia, od 22:45 ścigają mnie listem
gończym. Służba Bezpieczeństwa w asyście żołnierzy LWP była
po mnie w siedzibie Komisji Krajowej Poligrafów NSZZ Solidarność
i na kwaterze. Łomotali do drzwi
karabinami maszynowymi. Jezu, na mnie? Z bronią maszynową? Nie znaleźli mnie ani tu, ani tam; nocowałem w Hotelu "Gryf".
O świcie docieram do Stoczni im. Warskiego. Komitet Strajkowy już działa. Krótka rozmowa z Mietkiem Ustasiakiem i Grześkiem Durskim
O świcie docieram do Stoczni im. Warskiego. Komitet Strajkowy już działa. Krótka rozmowa z Mietkiem Ustasiakiem i Grześkiem Durskim
- Rób swoje!
Robię
swoje. Z Wieśkiem Szajko i Wandą Gunią idziemy do stoczniowej
drukarni. Mamy teksty do strajkowego wydania „Jedności”. Andrzej
Milczanowski radzi:
- Nie bądź głupi!
Wykreśl nazwisko, podpisz pseudonimem.
Poszły
z nazwiskami...
A więc – wojna...
Łudzimy się, że za godzinę-dwie czerwoni się opamiętają,
odpuszczą; że ruszy się Zachód, Amerykanie... Nie, nie liczymy na
desant Navy Seals. Liczymy na cud. Może wprost z Watykanu? Po
kanałach portowych cicho poruszają się motorówki wojskowe i
milicyjne.
Pijemy herbatę i kawę
z darów, słodzone Kölnische weisse zucker. Na białkowym
powielaczu stukamy ulotki, że jeszcze żyjemy. Wiesiek z
Wandą rozmawiają o jutrze. Kochani, naszego jutra nie
będzie. A ich jutro, to dla nas będzie zupełnie inna
bajka...
Noc z 14 na 15
grudnia: trzy rakiety, zielona i dwie czerwone. Ryk silników, szczęk
gąsienic, trzask miażdżonej stali, krzyk tłumu. WESZLI!
Opisałem to w
powieści „Dziennik znaleziony pod murem”
„ - No więc, siedzą
sobie w salonie, jedzą steki i pieczone ziemniaki, kobiety piją
burgunda, oni wódki z lodem. Rozmawiają o kraju. Co oczywiste. I o
styropianie, bo jakże inaczej?
- Trzy rakiety,
pamiętasz?
- No, trzy. Dwie
czerwone i jedna zielona…
Bieg.
Nie, nie bieg - oszalały ludzki cwał między zaspami śniegu i
stalowymi legarami na stoczniowych polach Warskiego. Pamiętasz?
- Pamiętam. Ech,
kurwa mać!
Pamiętamy
jak czołgi rozpierdoliły bramy a to bydło Zomowskie wpadło z
kałachami i zaczęło się wybieranie według dowodów osobistych
konfrontowanych z esbecką listą. Pierwszego wyprowadzili Andrzeja
Milczanowskiego, potem resztę Prezydium a potem...
Tak, trzy rakiety a on
wtedy tam, na brudnej podłodze stoczniowej drukarni spał z Darem
Losu, opatuloną gąsienicami zmór.
- Weszli! Spieprzamy
stąd!
Potem
bieg. Nie, nie bieg - oszalały ludzki cwał między zaspami śniegu
i stalowymi legarami na stoczniowych polach Warskiego.
Ona na schodach,
dysząc, płacząc, śliniąc się
- Powiedz, zabiją
nas?
- Na górę!
- Zabiją nas?
- Zamknij się! Na
górę, ale już!”
KLIKNIJ
NA TEN LINK
_____________________
Są ludzie, którzy nie brali udziału
w wydarzeniach tamtych lat,
którzy
nie widzieli rozlanej krwi...
To
nie jest rocznica polityków.
To
rocznica wszystkich, którzy
„Oddali
życie,
abyś
Ty mógł żyć godnie”
Sławomir Majewski
._______________
JERZY SYCHUT : - Nie byłem zdziwiony
gdy funkcjonariusze SB z milicjantami załomotali do drzwi przed
północą 12 grudnia. Zrobiło mi się żal, potworny żal! Myślałem
że bezpowrotnie zmarnotrawiono niezwykłą energię milionów
Polaków. Tej nocy straciłem nadzieję życia w demokratycznym
Państwie. Mieliśmy szansę zmienić kraj i jakość życia w ciągu
kilku lat. Po roku 1989 było o wiele trudniej. Potrzeba było
kilkunastu lat aby osiągnąć to samo. Nie miałem złudzeń do
intencji intruzów.
Oblężenie mieszkania
trwało do rana. Żona wpuściła napastników gdy pod uderzeniami
łomów zaczynały pękać drzwi okute stalową blachą. Nie mogli
uwierzyć, że mnie nie ma w domu. Nie pozwoliłem się aresztować.
Przydały się umiejętności skoczka spadochronowego wraz z
codziennym wysiłkiem przy pracy w ogrodzie i częsta jazda rowerem.
Około 3 nad ranem wyskoczyłem przez balkon na drugim piętrze, gdy
patrol z pod domu wszedł do bramy się ogrzać. Ukrywałem się do
połowy sierpnia.
Pozdrawiam, Jurek
.
być wolnym to móc nie kłamać.Albert Camus
I właśnie w imię tej wolności , niepodległości Polski i wolnych, uczciwych wyborów ,w pokojowym marszu, z białymi i czerwonymi różami i flagami Polski ,dzisiaj w 33 rocznicę wprowadzenia stany wojennego w Polsce przez władze komunistyczne zjednoczyło się na ulicach Warszawy około 100 000 ludzi.
Św. Jan Paweł II miał jak zawsze rację, stwierdzając ": Godziny wciąż powracają na wielkiej tarczy historii.Wolność jest dana człowiekowi od Boga jako miara jego godności. Jednocześnie jest mu ona zadana" .W imię tej wolności, którą nasi przodkowie stracili na ponad 150 lat i mogli wybierać tylko rodzaj niewoli wśród zaborców, w imię pamięci setek tysięcy naszych rodaków, którzy w jej obronie oddali życie ,był ten marsz.Do tej pory nie ustalono, ile ludzi zostało zamordowanych przez władze komunistyczne w czasie stanu wojennego,wprowadzonego 13 grudnia 1981r , ile ludzi straciło zdrowie na skutek prześladowań przez Służbę Bezpieczeństwa ,ile ludzi zmarło -bo nie można było się dodzwonić do lekarza , - były wyłączone telefony itd. Tylko w niewielkim promilu udało się ustalić sprawców tych zbrodni i pociągnąć ich do odpowiedzialności karnej. Marsz był w obronie wolności słowa , wolności mediów , w obronie niepodległości i p-ko aktualnej władzy którą trzeba zrzucić jak" worek kamieni ".Były wezwania ,że trzeba Polski uczciwej , solidarnej, praworządnej , wymarzonej przez naszych poprzedników i taka Polska Może Być.Nie chcemy Polski ogłupianej przez rządowe media .Marsz pokazał ,że w Polsce odnawia się silny duch obywatelski , że chcemy władzy którą możemy wybierać , oceniać i odwoływać w uczciwych wyborach.,że nie chcemy władzy na lata przyspawanej osiąganymi profitami do swoich stanowisk , nie chcemy władzy która nie kieruje się dobrem swoich obywateli.Mamy dosyć bezczelności i arogancji władzy
,ukrywania jej afer, przekrętów i kłamstwa.. Nie chcemy bezprawia które w III RP ma się dobrze.Marsz którego się tak władze obawiały , p-ko któremu były krzyki usłużnych mediów ,że Jarosław Kaczyński organizator Marszu, chce Polskę podpalić , przebiegał w spokojnej atmosferze , bez prowokatorów i bez szwadronów uzbrojonej policji. Przyszli tu ludzie, aby wyrazi zatroskanie o Polskę ,która jak ten okręt niebezpiecznie dryfuje , jak to ujął przemawiający w czasie marszu -kapitan żeglugi wielkiej-Sulatycki. Podkreślano w przemówieniach ,że w przeciwieństwie do PRL-u , ludzie sprawujący władzę nie są właścicielami państwa którym rządzą , a obecnie rządzącym dalej się tak wydaje .Telewizja Trwam która nie dostaje od państwa ani grosza ,jako jedyna przeprowadziła pełną transmisję z pochodu . W usłużnych rządowi stacjach TV cisza , jak by się nic nie stało .To jest stała praktyka tego rządu To co nie wygodne -wyciszać.Nic się nie stało..ev
piątek, 12 grudnia 2014
Dziś nie jest wczoraj, dziś jest groźniej. -więc pamiętaj.. 33 rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego przez władze komunistyczne.
KTÓRY
SKRZYWDZIŁEŚ
Który
skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem
nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę
błaznów koło siebie mając
Na
pomieszanie dobrego i złego,
Choćby
przed tobą wszyscy się kłonili
Cnotę
i mądrość tobie przypisując,
Złote
medale na twoją cześć kując,
Radzi
że jeszcze dzień jeden przeżyli,
Nie
bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz
go zabić - narodzi się nowy.
Spisane
będą czyny i rozmowy.
Lepszy
dla ciebie byłby świt zimowy
I
sznur. I gałąź pod ciężarem zgięta.
Czesław
Miłosz
piątek, 5 grudnia 2014
czwartek, 4 grudnia 2014
RAPORT O STANIE WOJENNYM
MAREK
NOWAKOWSKI
Zmarły niedawno Marek Nowakowski udowadnia, że aby być wielkim pisarzem nie trzeba się zaprzedawać władzy. Szkoda, że tak prostej definicji nie rozumie wielu ludzi, definicji udokumentowanej wielokrotnie przez życie. To właśnie Nowakowski jako pierwszy w stanie wojennym podpisywał swoje publikacje własnym nazwiskiem. Pseudonimy nie czynią nikogo artystą, bo czy należy się wstydzić swoich poglądów i tym samym nazwiska?
Tak się
złożyło, że kilka dni po odejściu Marka Nowakowskiego zmarł
Wojciech Jaruzelski - twórca stanu wojennego, którego dokładnie w
swoim raporcie ujął pisarz. Nie o generale wszakże chciałem
pisać, ale nie można go pominąć wspominając o wojnie wydanej
własnemu narodowi.
Marek
Nowakowski nie podawał ręki ludziom, którzy po 13 grudnia
opowiedzieli się za reżimem. Hańba ma tylko jedno oblicze. Tak
pisarz postąpił z Józefem Szajną i z wielu innymi artystami tego
pokroju. Dlatego nie był tak podziwiany jak Sławomir Mrożek, czy
noblistka Szymborska. Sława ma swoją cenę, ale czy warto
sprzedawać diabłu duszę podpisując się pod listem oskarżającym
niewinnych księży, czy za jakąś wzmiankę o Stalinie w podręcznym
szmatławcu? Na to pytanie autor odpowiedział zdecydowanie na samym
wstępie.

„Raport
o stanie wojennym” nie jest lekturą szybką, to zbiór opowiadań
dość krótkich, (bo autor uwielbiał takie formy). Owe migawki
opowiadały o zwyczajnych ludziach, których w rozmaitych sytuacjach
zaskoczył stan wojenny. Wszystko to opisane w sposób dość prosty,
bez zbędnych literackich wykrętasów, ale magiczny w przekazie.
Jednym z obrazków owej książki jest historia o internowanej
nauczycielce liceum, w obronie której stanęli uczniowie. O
zomowcach Nowakowski pisze tak: „ślepe bryły niewyżytej
nienawiści - janczary komunizmu, pojeni wódą i środkami
farmakologicznymi.”
Wystarczy
przeczytać kilka opowiadań marka Nowakowskiego, aby zrozumieć
powiązanie stanu wojennego z dzisiejszą rzeczywistością, a ludzie
tyle lat mieli i mają problem z osądzeniem autorów wojny z
narodem. Generała Bóg osądzi, bo ludzie przez tyle lat nie
potrafili. Znaczy to, że mało czytają, albo nie chcą zrozumieć
prostych zasad.
„Notatki
z codzienności” są jakby dziennikiem po okresie stanu wojennego,
to zmaganie się Polaków z codziennością. Tak wiele dylematów
pozostało po tamtej wojnie, pozostawiono je właśnie obywatelom,
zwyczajnym ludziom ciężko pracującym na chleb. Wszystko za
nami się ciągnie jak nie zwinięta długa lina, której nie widać
końca. O tym wszystkim pisał warszawski prozaik i pozostawił nam
świadectwo prawdy o minionych czasach, które zaakceptować trudno.
Dzisiaj zastanawiamy się gdzie pochować zbrodniarza i zdrajcę,
myślę, że pod kremlowskim płotem, wszak każdy chce spoczywać
wśród swoich. Przebaczać trzeba, zapomnieć nie wolno.
Marek
Nowakowski, urodzony w Warszawie (Włochy), moim zdaniem jeden z
największych prozaików polskiej literatury powojennej, twórca
realizmu, mistrz krótkich form.
Jego
debiutem było opowiadanie „Kwadratowy”(1957). Pisał o
peryferiach ( gdzie się urodził) i o świecie marginesu
społecznego, który wszędzie występował i występuje, z tym, że
dzisiaj już na olbrzymią skalę. Zapewne w czasach młodości
pisarza była to zaledwie namiastka przestępstw. Pisał o
prostytutkach, lumpach, doliniarzach i paserach, słowem opowiadał o
codzienności ludzi żyjących z nami lub w sąsiedztwie. Opisywany
przez Nowakowskiego lump, obok okrucieństwa jakiego się dopuszczał,
potrafił być człowiekiem honoru. Starał się przestrzegać
pewnych zasad mieszczańskich i solidaryzował z kumplami. W nieco
późniejszym czasie pisarz poszerzył swoich dotychczasowych
bohaterów o ludzi przeciętnych, zwyczajnych: sklepikarzy,
urzędników duszących się we własnym sosie. Powstają nowe
książki: „Trampolina”, „Silna gorączka”, „Zapis”,
Gonitwa”, Mizerykordia” poświęcona żołnierzom wyklętym.
(mizerykordia – krótki, wąski sztylet służący do dobijania
rannego przeciwnika)
„Działo
się to wiele lat temu, na piaszczystych, porosłych sosnowym lasem
obszarach tego odległego od głównych traktów i większych miast
powiatu w środkowej części kraju. Wojna zakończona szybka klęską,
okupacja…I Stanisław K. młodzieniec, jakich tam wielu, staje się
Mizerykordią, legendarnym akowskim partyzantem.
Skromny
i nieśmiały praktykant w niewielkim tartaku, oto pierwsza zwykła,
niczym się niewyróżniająca część jego życia. Od klęski
wrześniowej zaczyna powstawać nagle drugi, odmienny życiorys,
jakby szło nie do tego samego człowieka. Talenty i nieoczekiwane
cechy charakteru, uśpione dotąd, zaczynają stanowić o jego
osobowości. Z praktykanta leśnika konspiracyjny dowódca. I to nowe
życie jak film niezwykły się potoczyło: wysadzał wojenne
transporty, w brawurowych potyczkach rozbijał posterunki gestapo i
odbijał uwięzionych patriotów. Powstawała o nim ludowa legenda,
marzyli o jego sławie młodzi, kochały się w nim skrycie hoże
dziewczyny.” Następne pozycje to: „układ
zamknięty”, Śmierć żółwia” (1973).
Najwspanialszym
i odkrywczym było opowiadanie „Wesele raz jeszcze”(1974). Autor
wykorzystując motyw wesela tak znaczący w naszej literaturze
ukazuje reguły sprawowania władzy małomiasteczkowej. Zwraca uwagę
na niszczenie tradycji i dotychczasowej szeroko rozumianej wartości.
Marek
Nowakowski nie robił podchodów do ministrów kultury, nie rozdawał
książek sekretarzom, całe życie trzymał się zasad normalności.
Opisując margines społeczny dopatrywał się czegoś lepszego,
czego nie mógł odnaleźć wśród tzw. zwyczajnych ludzi. Trudno
szukać honoru wśród rządzących, dlatego pisarz odnajdywał go
gdzie indziej.
Powstawały
nowe pozycje: „Robaki”, „Książe nocy”, „Chłopiec z
gołębiem na głowie”(1979) Nowakowski szuka znaczenia słowa
„pomiędzy”, a więc barwnym i dosadnym językiem półświatka i
martwym językiem literackim, pomiędzy światem marginesu
społecznego i centrum, do którego również należy literatura,
daje pod rozwagę autentyczność lumpa i nieautentyczność ról
kultury. Ale dopiero „Raport o stanie wojennym”dodał
Nowakowskiemu europejskiego rozgłosu. Był to bowiem gorący temat,
który dominował we wszystkich mediach.
Prozaik
nie przestawał pisać, następne jego dzieła to: „Notatki z
codzienności”, „Dwa dni z aniołem”, „Wilki podchodzą ze
wszystkich stron”, Grisza, ja tiebia skażu” (1986). Następne
tomy „ Portret artysty z czasów dojrzałości”, „Karnawał i
post”, „Bożydar”, Grecki bożek”(1993), w których pisarz
ulokował siebie na peryferiach społecznych, opisując samotność
twórcy, przemijania i bezwzględności.
Marek
Nowakowski w „Homo Polonius”, „Grecki bożek”, „Strzały w
motelu George” pokazuje obraz Polski z przełomu lat 80 i 90,
porównany przez autora do bazaru gdzie wszystko i wszyscy są do
kupienia. Autor wciąż powraca do powojennej Warszawy i półświatka
gdzie królowali przestępcy i różni dziwacy, ale z klasą
„Powidoki” (1995,1997)
Znajomi
zastanawiają się, kiedy Nowakowski pisał skoro zawsze widziano go
spacerującego po warszawskich ulicach i Bazarze Różyckiego. Tacy
są prawdziwi pisarze, szkoda tylko, że ich spacer kiedyś się
kończy.
Władysław
Panasiuk
wtorek, 2 grudnia 2014
Rozmowa z Ziemią .-Jan Strządała.
Dotykam ziemi
bosą stopą
nie czuję gdzie
się zaczyna
kołysze się
Jest lekka i skupiona
mówi szeptem
Muszę uklęknąć
zbliżam twarz do jej ust
rozmawia znajomym językiem
z moim ciałem
Ziemia jest samotna
boi się ciemności
jak dziecko
trzyma się kurczowo
sukni słońca
Ziemia jest bezsenną kroplą
spadającą
na kamienne Niebo
od środka
Ziemia jest pamięcią
przestrzeni
zakrzywioną
w materię
błąd tkwi
w czasie
Tylko on karmi się śmiercią .
Lubię tę filozofię poety zawartą w jego wierszach.-"Tylko czas karmi się śmiercią". . .Szkoda ,że nieśmiertelność zyskujemy dopiero po śmierci .Żaden nawet najdoskonalszy rozum ludzki nie wymyśli , czy śmierć otwiera wrota do nowego życia . Dlaczego Pan Bóg skoro wymyślił tak piękny świat , w najtrudniejszej chwili życia pozostawia nas w takiej niepewności. Przecież wie ,jak trudno zostawiać tutaj to wszystko ,bez czego jak wydaje się nam często nie możemy się obyć. Już starożytni filozofowie którzy żyli przed narodzeniem Chrystusa próbowali śmierć oswoić. .Epikur pocieszał , że zło najstraszliwsze jakim jest śmierć, nie dotyka nas wcale, bo póki my jesteśmy ,nie ma śmierci , a kiedy jest śmierć ,nie ma nas.Seneka który urodził się przed Chrystusem , w swoich pismach wielokrotnie przywoływał Boga, mówiąc o Nim ,że Bóg hartuje , bada, ćwiczy tych których kocha.Zachęcał do dbałości o spokój duszy, kierowanie się sumieniem,szlachetnością.Nie bądźmy dla nikogo postrachem -pisał,gardźmy stratami, krzywdami ,obelgami . Znośmy to wielkodusznie , ani się obejrzysz ,ani obrócisz -a już nadchodzi śmierć -pisał.
Jezus Chrystus na pewno nie miał kontaktu z pismami Seneki a mimo to ich nauki są zbieżne w wielu miejscach.Św.Jan Paweł II pisał -jeżeli człowiek jest problemem -to Chrystus jest odpowiedzią.Sam Chrystus powiedział -Ja jestem drogą ,prawdą i życiem.Od siebie dodam ,że nie jest to droga trudna czy uciążliwa ,a może być piękna , dobra i prawdziwa.Tego się trzymajmy .ev
bosą stopą
nie czuję gdzie
się zaczyna
kołysze się
Jest lekka i skupiona
mówi szeptem
Muszę uklęknąć
zbliżam twarz do jej ust
rozmawia znajomym językiem
z moim ciałem
Ziemia jest samotna
boi się ciemności
jak dziecko
trzyma się kurczowo
sukni słońca
Ziemia jest bezsenną kroplą
spadającą
na kamienne Niebo
od środka
Ziemia jest pamięcią
przestrzeni
zakrzywioną
w materię
błąd tkwi
w czasie
Tylko on karmi się śmiercią .
Lubię tę filozofię poety zawartą w jego wierszach.-"Tylko czas karmi się śmiercią". . .Szkoda ,że nieśmiertelność zyskujemy dopiero po śmierci .Żaden nawet najdoskonalszy rozum ludzki nie wymyśli , czy śmierć otwiera wrota do nowego życia . Dlaczego Pan Bóg skoro wymyślił tak piękny świat , w najtrudniejszej chwili życia pozostawia nas w takiej niepewności. Przecież wie ,jak trudno zostawiać tutaj to wszystko ,bez czego jak wydaje się nam często nie możemy się obyć. Już starożytni filozofowie którzy żyli przed narodzeniem Chrystusa próbowali śmierć oswoić. .Epikur pocieszał , że zło najstraszliwsze jakim jest śmierć, nie dotyka nas wcale, bo póki my jesteśmy ,nie ma śmierci , a kiedy jest śmierć ,nie ma nas.Seneka który urodził się przed Chrystusem , w swoich pismach wielokrotnie przywoływał Boga, mówiąc o Nim ,że Bóg hartuje , bada, ćwiczy tych których kocha.Zachęcał do dbałości o spokój duszy, kierowanie się sumieniem,szlachetnością.Nie bądźmy dla nikogo postrachem -pisał,gardźmy stratami, krzywdami ,obelgami . Znośmy to wielkodusznie , ani się obejrzysz ,ani obrócisz -a już nadchodzi śmierć -pisał.
Jezus Chrystus na pewno nie miał kontaktu z pismami Seneki a mimo to ich nauki są zbieżne w wielu miejscach.Św.Jan Paweł II pisał -jeżeli człowiek jest problemem -to Chrystus jest odpowiedzią.Sam Chrystus powiedział -Ja jestem drogą ,prawdą i życiem.Od siebie dodam ,że nie jest to droga trudna czy uciążliwa ,a może być piękna , dobra i prawdziwa.Tego się trzymajmy .ev
poniedziałek, 1 grudnia 2014
Jasność drzew .Jan Strządała
Pozwoliłeś mi widzieć w drzewie to
czego na pierwszy rzut oka
nie widziałem tak wyraźnie .
Kiedy zatrzymałem się pod dębem
niebo właśnie wyrosło w taką niebieskość
że palczaste liście stały się jeszcze bardziej
zielone.
Można było dostrzec jak oddychają głęboko
Słońce właśnie umknęło spod białej chmury
Wiedziałem,że oglądasz to ze mną
mojej duszy pozwoliłeś wychylić się
z chmury ciała.
Słyszałem Ciebie
było już po piętnastym maja
więc mogłeś być śpiewem słowika
Moja matka mówiła ,że do Krzemionki
[to taka góra
z dzieciństwa]słowik przychodził zawsze
piętnastego maja .
Wracając do drzew
myślę ,że są to Twoi aniołowie ziemscy
Zawsze kiedy spotykam drzewa
kiedy wśród nich biegnę
albo jestem
Zawsze wtedy czuję się bezpieczny
-napełniają mnie pokojem.
Wtedy wiem ,że jesteś blisko
czuję Twoją obecność
Pozwól mi odrzucić cień
Ty wiesz,że ten cień nie jest ciałem
jest ciężarem wbitym w moje myśli
Zatrzymuję się pod drzewami i nie potrafię zebrać myśli
są zbyt ciężkie
biegną przez piaski
Nie splatają się w jeden pień
Jestem tak blisko drzewa i tak daleko jednocześnie
przez chwilę dotknąłem Twoich myśli
Stały w polu z rozłożonymi gałęziami
oddychały nieskończonością .
Była w nich miłość powietrza i światła
Była w nich pokora wszechmocy
Jasność istnienia .
Piękna poezja Jana Strządały i piękne malarstwo Stanisława Mazusia wiele łączy . Oboje są znakomici w swojej twórczości ,wyjątkowi w swojej wrażliwości i duchowości .ev
Mleczna droga .Jan Strządała.
Życie
to żywa kolorowa dolina
pełna śpiewu ptaków
modlącego się słońca w liściach
i przebudzonego strumienia
Rodząc się
zaczynamy schodzi do niej
z Góry białego gęstego milczenia
gęstego szkła
matowej ciepłej mgły
Z miejsca urodzenia
nie widzimy nic
Mleczna Droga.
TESTAMENT
RÓŻEWICZA
chodzi
tylko o kolejność
Bóg
stworzył człowieka
na
obraz i podobieństwo swoje
kolejność
jest była inna
to
człowiek stworzył Boga
na
podobieństwo swoje
a
potem kiedy już
nie
mógł znieść obecności
boga
– wymazał go
ze
swego życia
i
cierpi bo to był
jego
twór najwyższy
9
października 2014 roku Tadeusz Różewicz obchodziłby swoje 93 urodziny. Jednak kilka miesięcy wcześniej, 24 kwietnia, odszedł
niespodziewanie. Jeszcze w przeddzień, w pogodny wiosenny wieczór
usiadł w ogrodzie z żoną, Wiesławą, gdzie napawali się widokiem
kwitnącej wiśni. Mimo sędziwego wieku był w dobrej formie,
przyjmował wizyty, odbierał telefony, pisał. Następnego ranka,
jak może sam by to ujął - gdzieś zapodziało mu się życie...
Pozostawił
krótki testament, zagadkę, która frapuje przynajmniej niektórych
jego przyjaciół. Przecież ten wielki pisarz, autor tomów poezji,
dramatów i prozy tworzonych na przestrzeni zgoła ośmiu dekad już
na początku swej drogi wyznał utratę wiary w Boga. Jeszcze
niedawno powiedział: „Nigdzie mi się nie śpieszy, bo nie ma do
czego.” A jednak w swojej „Ostatniej woli i prośbie”, spisanej
ręcznie nieomylnym charakterem pisma, datowanej „Karpacz,
5.III.2003”, poprosił o ekumeniczny pochówek:
„jest
moim pragnieniem, aby urna z moimi prochami została pogrzebana na
cmentarzu ewangelicko-augsburskim przy kościele Wang w Karpaczu
Górnym.
Proszę
też miejscowego pastora, aby wspólnie z księdzem kościoła Rzymsko-katolickiego (którego jestem członkiem przez chrzest św. i
bierzmowanie) odmówił odpowiednie modlitwy. Pragnę być pochowany
w ziemi, która stała się bliska mojemu sercu, tak jak ziemia gdzie
się urodziłem. Może przyczyni się to do dobrego współżycia
tych dwóch – rozdzielonych wyznań i zbliży do siebie kultury i
narody, które żyły i żyją na tych ziemiach. Może spełni się
marzenie poety, który przepowiadał, że ‘Wszyscy ludzie będą
braćmi’. Amen.” I
podpis: „Tadeusz Różewicz (urodzony dn. 9.X.1921r w Radomsku)”
Dokument
ten był przez lata przechowywany, a następnie odczytany na
pogrzebie, przez Zbigniewa Kulika, Dyrektora Muzeum Sportu i
Turystyki w Karpaczu. Był on wieloletnim towarzyszem i fotografem
poety podczas wędrówek po Karkonoszach. Do Karpacza zaś zachęciła
Różewicza w roku 1991 znawczyni jego twórczości, Maria Dębicz,
odwiedzając z nim Muzeum Zabawek Henryka Tomaszewskiego, twórcy
Wrocławskiego Teatru Pantomimy.
Stało
się zgodnie z wolą pisarza. Arcybiskup opolski Alfons Nossol, w
kaplicy cmentarnej na Kiełczowie we Wrocławiu, odprawił mszę
pogrzebową. Omówił proces utraty wiary w poezji Różewicza, który
– paradoksalnie – stanowi jednocześnie jej religijny wymiar
(pełny tekst homilii jest dostępny w internecie). Przypomniał, że
„’Nie wierzę’ Różewicza to nie tylko rezultat traumatycznych
przeżyć czasów pogardy i zagłady. Śladów Boga i szyfrów
transcendencji nie odnajduje on także we współczesnym świecie”,
i dalej, że „Narodziny i śmierć Boga, posiadanie i utrata wiary
są największym wydarzeniem w życiu człowieka”.
Z
kolei ksiądz proboszcz Edwin Pech podczas nabożeństwa żałobnego
w Kościele Wang podkreślił, że kościół ten znajduje się na
szlaku turystycznym, gdzie rocznie przybywa około dwustu tysięcy
turystów. Przytoczył fragment z ewangelii św. Łukasza o wędrówce
do Emaus, podczas której uczniowie nie rozpoznają idącego wśród
nich Chrystusa. Ks. Pech opowiedział o tym, jak Pan Tadeusz (tak
nazywali Tadeusza Różewicza bliscy mu ludzie) w wieku lat 75
zakochał się w ziemi karkonoskiej, jak często spacerował obok kościoła Wang i zamyślał się przy grobie swego przyjaciela,
Henryka Tomaszewskiego. Powiedział: „Poeta na nowo zaczął ‘uczyć
się chodzić’, rozpoczął chodzenie z Bogiem, gdy był już w
sędziwym wieku. Przewodnikiem na tej drodze był dla niego pastor
Dietrich Bonhoeffer, stracony we Flossenburgu w kwietniu 1945 roku za
udział w spisku na życie Adolfa Hitlera. Chrześcijaństwo nie
powinno charakteryzować się wyłącznie wyznawaniem wiary, lecz
naśladowaniem Chrystusa. [...] Na lekcjach chodzenia prowadzonych
przez poetę Tadeusza Różewicza i pastora Dietricha Bonhoeffera
uczymy się szacunku dla innych, godnego życia na bezbożnym
świecie. Nie mamy też liczyć na karę lub nagrodę. Doświadczyć
mamy tego, że życie bez Boga jest możliwe, ale też tego, że
życie bez Boga jest niemożliwe.”
Być
może kluczem do zrozumienia decyzji Różewicza o tym, jak chce być
pochowany jest data jego „Ostatniej woli i prośby” – wiosna
roku 2003, a więc czas podpisania traktatu ateńskiego, który
przypieczętował akcesję Polski do Unii. Przecież słowa
„Wszyscy ludzie będą braćmi” to cytat z „Ody do radości”
Fryderyka Schillera, do której po latach Beethoven skomponował
muzykę – tworząc IX Symfonię. Słynna finałowa kantata stała
się hymnem Unii Europejskiej. A więc być może ostatnia wola poety
to akt polityczny raczej niż religijny, wyrażający idealistyczną
wiarę i nadzieję w braterstwo między narodami, o które Różewicz
przez całe życie zabiegał w wymiarze kulturowym a także
osobistym. Jego twórczość była i jest szczególnie dobrze znana w
Niemczech i przyczyniła się do zmiany wzajemnie stereotypowego i
urazowego postrzegania przez siebie obu krajów.
Kamil
Różewicz, syn poety potwierdził, że Ojciec był znawcą Biblii,
że zawsze miał ją przy sobie w podróży, a fascynowała go postać
Chrystusa-Człowieka. W rozmowie o ostatnich dniach jego życia, Kamil
powiedział, że Ojciec do końca śledził wydarzenia w kraju i na
świecie. Oglądał telewizję, słuchał wiadomości, na które też
często się zżymał. Wśród jego ostatnich lektur były „Kroniki”
Bolesława Prusa, w których szukał wskazówek do odpowiedzi na
współczesne problemy.
Grób
Tadeusza Różewicza jest położony w pięknym miejscu, z widokiem
na Śnieżkę, przy kamiennym szlaku wiodącym do schroniska
górskiego ‘Samotnia’. Poeta chętnie je odwiedzał. Przechodniu,
jeśli zawitasz w te strony, nie będziesz zawiedziony.
Barbara
Bogoczek
Subskrybuj:
Posty (Atom)